Jedność Kościoła

Kościoły nasze uczą, że jeden święty Kościół trwać będzie po wszystkie czasy. Kościół zaś jest zgromadzeniem świętych, w którym się wiernie naucza Ewangelii i należycie udziela sakramentów. Dla prawdziwej tedy jedności Kościoła wystarczy zgodność w nauce Ewangelii i udzielaniu sakramentów. Nie jest to konieczne, aby wszędzie były jednakowe tradycje ludzkie albo obrzędy czy ceremonie ustanowione przez ludzi, wedle słów Pawła: „Jedna wiara, jeden chrzest, jeden Bóg i Ojciec wszystkich”. (Konfesja Augsburska, VII).

Luteranie od samego początku otwarci byli na dialog. Na początku XVI wieku, kiedy nie było mowy o tworzeniu nowych struktur kościelnych, kiedy jeszcze nadzieje na porozumienie zwolenników reformacji z Rzymem były dość realne, ewangelicy podkreślali gotowość do pojednania. Dość barwnym ujęciem tego otwarcia były słowa ks. Marcina Lutra, chętnie cytowane zarówno przez rzymskokatolickich, jak i protestanckich ekumenistów, że gotów jest papieża na rękach nosić i po stopach całować, gdyby ten zezwolił na swobodne głoszenie Ewangelii.

Działań zmierzających do zachowania jedności nie brakowało, również ze strony współpracowników Lutra. Nie brakowało również sytuacji – nie zawsze uwarunkowanych teologicznie – uniemożliwiających porozumienie. Luter stanął przed dramatycznym wyborem: posłuchać bezwarunkowego wezwania do okazania posłuszeństwa wobec papieża i odwołać to, co mówił o Ewangelii, odpustach, przebaczeniu, miłosierdziu i sprawiedliwości Boga, czy pozostać przy tym, co głosił i narazić się na niebezpieczeństwo.

Słynny obraz przedstawiający kazanie Lutra, umieszczony w predelli ołtarza reformacyjnego kościoła miejskiego Marii Panny w Wittenberdze pokazuje, o co właściwie Lutrowi chodziło. Nie o głoszenie własnych poglądów, szukanie własnej chwały i realizacji prywatnych ambicji, ale o Chrystusa. To dlatego Luter wskazuje na Ukrzyżowanego, a słuchający zbór nie wpatruje się w reformatora, a właśnie w Tego, który jest jedyną nadzieją ich ratunku.

Nieprawdą byłoby stwierdzenie, że Luter (podobnie jak inni reformatorzy nurtu wittenberskiego) był teologiem nieustannie ukierunkowanym na dialog z Rzymem  czy z przedstawicielami szwajcarskiej reformacji. Gdy chodziło o fundamenty wiary – Chrystus jako Jedyny Pośrednik, grzesznik dostępujący zbawienia z łaski przez wiarę w Chrystusa, czy rzeczywistą (cielesną) obecność Chrystusa w Sakramencie Ołtarza – Luter nie znał kompromisów. Czasem w ferworze polemiki, ostrego sporu o prawdę używał słów, których dzisiaj nie uznalibyśmy ani za grzeczne, ani tym za sprzyjające atmosferze dialogu ekumenicznego. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy,  iż mimo różnic zarówno z rzymskimi katolikami,  anglikanami  jak i reformowanymi podejmowane były próby porozumienia.

Świadomość tego, że rzeczywistość Kościoła Jezusa Chrystusa przełamuje granice ludzkiego myślenia, wynikała z Lutrowego przekonania, że Ewangelii nie da się zawłaszczać. Reformator nigdy nie negował, że wśród „papistów” i „sakramentalistów” znajdują się prawdziwi chrześcijanie. Podobnie jak nie negował tego, że także po stronie ewangelików nie brakuje tych, o których Pismo mówi, że nie są pasterzami, a najemnikami, tymi, którzy wyznają Pana wargami, a nie sercem.

Dla Lutra i teologii luterańskiej Kościół jest z jednej strony rzeczywistością mistyczną (niewidzialną), Kościołem ukrytym, a z drugiej Kościołem objawionym, Kościołem Chwały i Łaski Bożej zebranym wokół Słowa i Sakramentów.

Rzeczywistość Kościoła powszechnego nie ogranicza się do linii demarkacyjnych takiego czy innego wyznania. Kościół nie jest ekskluzywną korporacją, ale Służebnicą Słowa, Oblubienicą Chrystusa.
Przekonanie luteran o tym, że Kościół Jezusa Chrystusa nie zawiera się w pełni lub całkowicie tylko w jednym wyznaniu, było inspiracją do poszukiwania porozumienia i pojednania z siostrami i braćmi w wierze w Jezusa Chrystusa. Nie rezygnując z własnego rozumienia prawdy Ewangelii luteranie nawiązywali kontakty z innymi Kościołami reformacyjnymi. Prowadzone były również rozmowy z prawosławnymi chrześcijanami, a wcześniej – reagując na zapowiedzi zwołania przez papieża Pawła III soboru ekumenicznego do Mantui – wyrażali chęć rozmowy, przedstawiając swoje poglądy do dyskusji. Historia dialogu – jego ogromnych sukcesów i spektakularnych porażek – jest długa. Gdy na przełomie XIX i XX wieku rodził się współczesny ruch ekumeniczny luteranie byli nie tylko jego pierwszymi uczestnikami, ale głównymi animatorami. Sztandarowa jest tutaj postać abp. Nathana Söderbloma, arcybiskupa Uppsali i prymasa Kościoła Szwecji, dla którego dialog ekumeniczny był życiową pasją i powołaniem.
W Europie i poza nią, przed, w trakcie i po obydwu wojnach światowych luteranie byli jednymi z pierwszych, którzy kształtowali rzeczywistość ekumeniczną. Nie inaczej było w Polsce, gdy w ostatnich latach II wojny światowej odbywały się z inicjatywy luteran konspiracyjne spotkania ekumeniczne.

W tych rozmowach przez długie wieki i lata brakowało największego Kościoła spośród rodziny Kościołów chrześcijańskich – Kościoła rzymskokatolickiego, który nie bez wahania i wewnętrznych konfliktów, trwających praktycznie do dziś, w końcu włączył się w ruch ekumeniczny.

więcej na ten temat