3. Niedziela Pasyjna

Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane, i chodźcie w miłości, jak i Chrystus umiłował was i siebie samego wydał za nas jako dar i ofiarę Bogu ku miłej wonności. A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wymieniane wśród was, jak przystoi świętym, także bezwstyd i błazeńska mowa lub nieprzyzwoite żarty, które nie przystoją, lecz raczej dziękczynienie. Gdyż to wiedzcie na pewno, iż żaden rozpustnik albo nieczysty, lub chciwiec, to znaczy bałwochwalca, nie ma udziału w Królestwie Chrystusowym i Bożym. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, z powodu nich bowiem spada gniew Boży na nieposłusznych synów. Nie bądźcie tedy wspólnikami ich. Byliście bowiem niegdyś ciemnością, a teraz jesteście światłością w Panu. Postępujcie jako dzieci światłości, bo owocem światłości jest wszelka dobroć i sprawiedliwość, i prawda. Ef. 5, 1-9

Żyć z godnością

Maksym Gorki napisał: „Człowiek! (…) to brzmi dumnie”. To prawda, przy czym słowo „dumnie” nie wynika z wielkości samego człowieka a z wielkości Tego, który go stworzył na swój obraz i podobieństwo. Ap. Paweł powiada: „Z łaski Boga jestem tym, czym jestem,” (1 Kor 15,10). Być zaś dumnym z faktu, że jest się człowiekiem, który swoje istnienie zawdzięcza Bogu, prowadzi nas do poczucia własnej godności. Dopełnia ją świadomość, że człowiek jest tak bardzo cenny dla Boga, iż Ten nie wahał się wydać na śmierć krzyżową Swego Syna, aby człowieka ratować.

W przeżywanym czasie pasyjnym stajemy w obliczu Krzyża Jezusa Chrystusa, który swoją drogą, niewinnie przelaną krwią wykupił nas „z marnego postępowania naszego,” (1 P 1,18). Stajemy w obliczu Krzyża, aby oddziaływał on na nasze życie. I nie chodzi tylko o pewien retusz naszego postępowania, jakąś kosmetykę, która można wyrazić w stwierdzeniu: bądźcie przyzwoici i dobrzy! Chodzi o gruntowną przemianę myślenia i postępowania o przebudowę człowieka. Nie pozory i dobre wrażenie, ale wewnętrzne przekonanie, głębokie pragnienie a nawet pasja życia z Jezusem muszą stać się naszym wyróżnikiem w świecie ciemności i grzechu. One też winny określać naszą chrześcijańską godność. Wszak, kiedy poznaliśmy Bożą łaskę i doszliśmy do poznania Bożej woli mamy postępować „…w sposób godny Pana ku zupełnemu jego upodobaniu, wydając owoc w każdym dobrym uczynku i wzrastając w poznawaniu Boga,” (Kol 1,10). Takie jest nasze powołanie dokonane w Chrzcie! Na mocy chrzestnego powołania staliśmy się światłością w Panu a Duch Boży poucza nas: Żyj człowieku z godnością. A to oznacza akceptuj fakt wybrania Ciebie przez Boga na swoje dziecię, składaj samego siebie w darze i ofierze, aby mogło tryumfować dobro, a tym samym, aby Królestwo Boże napełniało swoją obecnością ludzkie serce byśmy – jak wzywa Jezus – „Wydawali (…) owoc godny upamiętania;” (Mt 3,18).

I

Godność chrześcijanina nie wynika wprost z faktu Chrztu. Owszem jest z nim nierozerwalnie związana, ponieważ przez Chrzest otrzymujemy dziecięctwo Boże. Niemniej być ochrzczonym, znaczy być światłością w Panu. Chrzest zobowiązuje człowieka do postępowania w światłości. Komu Bóg udzielił światłości, ten powinien naśladować swego Ojca jako umiłowane dziecię. Nie chodzi oczywiście o lekcję dobrych manier czy kulturalne zachowanie, ale o składanie świadectwa życia. Warto sięgnąć do praktyki życia i spojrzeć na liczne przykłady życia chrześcijan. O czym nas przekonują? Z całą pewnością o tym, że Chrzest nie jest jakimś cudownym środkiem zabezpieczającym nas przed niegodnym zachowaniem. Wszak rozpusta, nieczystość, chciwość, bezwstyd, nieprzyzwoite żarty mają nad nami wszystkimi władzę. Wprawdzie nie wszystko i w równym stopniu staje się naszą przywarą i grzechem niemniej nie potrafimy w pełni wydostać się
z ciemności do światłości. A przecież będąc światłością w Panu jako efekt zbawczego czynu Boga w Sakramencie Chrztu, jesteśmy wezwani do naśladowania Boga. Apostoł zachęca i wzywa: „Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane,”. Musimy uświadomić sobie fakt, że religijność nie określa naszej chrześcijańskiej godności ani jej nie stanowi. Błędnym jest też myślenie, że w imię swojej wiary stać mnie na całkowicie niechrześcijańskie zachowanie oraz słowa, a chrześcijańska, więcej: „ewangelicka wolność” daje mi margines swobodnego poruszania się. Fakt, że jestem ochrzczony nie jest tylko przywilejem jako Boży dar i to całkowicie mi należny, ale także obowiązkiem, zobowiązaniem, odpowiedzialnością przed Bogiem, aby być godnym zaszczytnego imienia dziecięcia Bożego. To również wdzięczność Bogu, że obdarzył mnie tak wielką godnością, która skłania mnie i skłaniać powinna do uczynienia wszystkiego, by tej godności nie splamić ani przed Bogiem ani przed światem, będąc przecież świadkiem Boga w tym świecie. Tego musimy byś świadomi, aby też, co mocno dotyczy nas ewangelików „nikt nie zwodził nas próżnymi słowy, z powodu nich bowiem spada gniew Boży na nieposłusznych synów”. „Nie bądźcie tedy wspólnikami ich” – woła Apostoł.

Co więc oznaczają słowa: „Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane,”?
To oznacza nic innego jak tylko żyć według wzoru, który pozostawił nam Bóg w ukrzyżowanym Jezusie Chrystusie. Świadczy o tym ap. Piotr, który mówi: „Na to bowiem powołani jesteście, gdyż i Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w jego ślady;” (1P 2, 21). Ukrzyżowany jest więc dla nas kluczem pozwalającym zrozumieć Boga, świat, nasze powołanie i naszą godność dzieci Bożych. Naśladowanie Boga jest więc niczym innym jak tylko odwzorowaniem w codziennym życiu tego obrazu Boga, który dostrzegamy na Golgocie! Dostrzegając i akceptując Boga, który ofiarował się ludzkości, sami potrafimy ofiarować siebie innym. Rozumiejąc, że Bóg jest miłością, dostrzegamy racjonalną przesłankę ku temu, aby chodzić w miłości. Wreszcie, doświadczając ojcowskiej miłości Boga, z dziecięcą ufnością możemy realizować drogę życia jako wypełnienie woli Ojca. A jest nią przecież ofiarowanie samych siebie na ołtarzu miłości.

II

Krzyż jest więc znakiem życia. Jeśli chcemy żyć z godnością musimy dostrzec związek pomiędzy krzyżem a życiem. Odrzucając krzyż pozbawiamy się godności, do której zostaliśmy powołani przez Chrzest. „Byliście bowiem niegdyś ciemnością, a teraz jesteście światłością w Panu”. To zdanie jest stwierdzeniem niezwykle ważnego zjawiska. Aby go pojąć trzeba odnieść się do symboliki krzyża. Już w starożytności krzyż symbolizował władzę słońca, które się rozpromienia i rozlewa na cztery strony świata. Dociera wszędzie. Powiadamy, że dzieło Chrystusa rozpromienia. Tym dziełem jest właśnie Krzyż – znak życiodajnej miłości opromieniającej cały świat.
Krzyż jest więc znakiem życia tych, którzy idą przez życie w swym dramacie, bolesnym doświadczeniu, a przy tym są otwarci na innych, gotowi do służby na wzór Chrystusa, który „siebie samego wydał za nas jako dar i ofiarę Bogu ku miłej wonności”. Krzyż jest znakiem ludzi naśladujących Boga. Ludzi, którzy odkrywają Jego ślady w świecie, Jego drogi, którzy są świadectwem dla innych, którzy realizują Chrystusowe Słowa: „Wy jesteście światłością świata;” (Mt 5,14) świecąc darem wiary i miłości w ciemnościach!

Prawdziwa więc godność chrześcijanina związana jest z Krzyżem. Bowiem człowiek doświadczając dramatu Krzyża wystrzega się ciemności i marnego postępowania i dąży do światłości, do życia godnego człowieka, za którego na Krzyżu umarł Boży Syn. Krzyż a na nim człowieczy grzech przez śmieć Jezusa pokonany, stał w otchłaniach ciemności. Jednak Ukrzyżowany przez swoje zmartwychwstanie wyszedł z ciemności do światłości dając i nam światłość życia. Przeto i my – jako dzieci światłości – codziennie z Chrystusem pokonujmy ciemności życia i powstawajmy do światłości, aby w niej żyć, tą światłość nieść,
o niej świadczyć, wiodąc ciche i pokorne życie we wszelkiej pobożności i uczciwości. Takie jest nasze chrzestne powołanie, wynikające z niego zadanie i taka też jest nasza godność.

Nie osiągniemy jednak pełni tej godności, nie zdołamy pójść za Jezusem, nie zdołamy składać świadectwa miłości bez jednego – bez społeczności Komunii Świętej. A więc bez pojednania z Bogiem, stałej odnowy nowego życia, które otrzymaliśmy w Chrzcie; bez pojednania z sobą nawzajem oraz bez potrzeby dziękczynienia za dar zbawienia. A to wszystko zawiera się w Komunii Świętej, Sakramencie Ołtarza. Bez błogosławieństwa jakie płynie z tego szczególnego daru łaski Bożej nasza codzienność, wzajemne relacje stale będzie opisywać nienawiść, zazdrość i zawiść a więc te cechy, które niszczą naszą godność dzieci Bożych. Bez umocnienia i posilenia u stołu naszego Pana będziemy jedynie pogrążać się w ciemności. Dziwne! Chcemy mieć życie wieczne a nie pożądamy odpuszczenia grzechów, które daje Jezus! A przecież nie ma życia wiecznego i zbawionego bez odpuszczenia grzechów. Nie ma też nowego życia, w światłości i miłości bez społeczności
z naszym Panem u Jego stołu!

Ap. Piotr pisze: „Jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do cudownej swojej światłości;” (1 P 2,9). Żyjmy jako umiłowane dzieci Boga, karmiąc się darami, które nas do tego uzdalniają, abyśmy czasu swego zostali „uznani za godnych Królestwa Bożego” (2 Tes 1,5).

Amen

ks. Waldemar Szajthauer