1. Niedziela po Wielkanocy – Quasimodogeniti

19. A gdy nastał wieczór owego pierwszego dnia po sabacie i drzwi były zamknięte tam, gdzie uczniowie z bojaźni przed Żydami byli zebrani, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: Pokój wam! 20. A to powiedziawszy, ukazał im ręce i bok. Uradowali się tedy uczniowie, ujrzawszy Pana. […] 24. Tomasz, jeden z dwunastu, zwany Bliźniakiem, nie był z nimi, gdy przyszedł Jezus. 25. Powiedzieli mu tedy inni uczniowie: Widzieliśmy Pana. On zaś im rzekł: Jeśli nie ujrzę na rękach jego znaku gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej w bok jego, nie uwierzę. 26. A po ośmiu dniach znowu byli w domu uczniowie jego i Tomasz z nimi. I przyszedł Jezus, gdy drzwi były zamknięte, i stanął pośród nich, i rzekł: Pokój wam! 27. Potem rzekł do Tomasza: Daj tu palec swój i oglądaj ręce moje, i daj tu rękę swoją, i włóż w bok mój, a nie bądź bez wiary, lecz wierz. 28. Odpowiedział Tomasz i rzekł mu: Pan mój i Bóg mój. 29. Rzekł mu Jezus: Że mnie ujrzałeś, uwierzyłeś; błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.
Ewangelia wg św. Jana 20, 19-20. 24–29 BW

Ewangelista Jan podał w swoim świadectwie następujące fakty: po pierwsze, uczniowie byli razem w wieczór w dniu zmartwychwstania Pana; po drugie, siedzieli w zamkniętym pomieszczeniu, bo bali się swoich rodaków – Żydów; po trzecie, Jezus przyszedł do nich i stanął pośrodku; po czwarte, pozdrowił ich: pokój wam! Potem pokazał im ręce (w domyśle, z ranami po gwoździach)  i bok (znowu w domyśle, z raną zadaną włócznią); po piąte:  Jezus uradował zebranych swoim przybyciem, pozdrowieniem pokoju, a także tym, że pokazał im znaki, dla których mogli przekazać Tomaszowi: Widzieliśmy Pana. 

Tomasz – uczeń Pański – tamtego wieczoru nie był z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Tym samym, oni mieli przewagę nad Tomaszem, bo mogli powiedzieć: widzieliśmy. Sądzę, że ewangelista Jan nie przytoczył całej rozmowy pomiędzy uczniami. Pewnie była długa i dynamiczna. Natomiast znamy konkluzję tej rozmowy. Wyraził ją Tomasz: Jeśli nie ujrzę na rękach jego znaku gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej w bok jego, nie uwierzę. Tym samym Tomasz nie dał wiary świadectwu pozostałych uczniów. Jednocześnie jasno określił, co musi się wydarzyć, aby on – Tomasz – mógł również stwierdzić, że widział Pana i z tego powodu uwierzył w Jego zmartwychwstanie. 

Ile razy czytam ten tekst, porusza mnie krytycyzm Tomasza oraz jego dążenie do zbadania i weryfikacji prawdziwości zmartwychwstania Pana. Uczeń Pana chciał zdecydowanie działać i to do bólu! Przecież chciał nie tylko oglądać ręce, ale włożyć palec w rany na rękach Pana. Zaś w przypadku boku, chciał włożyć rękę w bok Pana. Czy sama myśl o tym, co chciał zrobić Tomasz, nie porusza brutalnością?! Z drugiej strony, ileż jest szczerości i wnikliwości poznawczej w Tomaszu, który nie zadowala się powierzchownym oglądaniem. Jeśli już ma po wydarzeniach na Golgocie dać wiarę zmartwychwstaniu, to po dogłębnym zbadaniu sprawy, czytaj: ciała Jezusa.

Czy rzeczywiście uczniowie widzieli Pana, czy raczej widzieli Tego, którego chcieli zobaczyć? Co ciekawe, na podstawie ewangelicznego przekazu nie mamy pewności, że pozostali uczniowie, zobaczywszy Jezusa, uwierzyli w Jego zmartwychwstanie. Być może Tomasz w istocie wyrażał poznawczy niedosyt także innych uczniów. 

Jezus Chrystus nie przyszedł na zawołanie Tomasza. W świadectwie Jana czytamy, że po ośmiu dniach znowu byli w domu uczniowie jego i Tomasz z nimi. I przyszedł Jezus, gdy drzwi były zamknięte, i stanął pośród nich, i rzekł: Pokój wam! 

Daj tu palec swój i oglądaj ręce moje, i daj tu rękę swoją, i włóż w bok mój, a nie bądź bez wiary, lecz wierz. – usłyszał Tomasz. Kiedy uczniowie rozprawiali z Tomaszem o widzeniu Pana,  nie widzieli Jezusa stojącego pośrodku nich. Pewnie myśleli, że Go nie ma wśród nich, jakżeby więc miał ich słyszeć? 

Tymczasem Zmartwychwstały jest z nimi cały czas, również wtedy, kiedy oni nie widzą Go. Co więcej, słyszy ich także wtedy, kiedy nie stoi wśród nich – rozprawiających o swoim Panu. Pan dał im nowy znak, nie tylko Tomaszowi. To było nowe przeżycie dla nich wszystkich. Jezus rozmawiając z Tomaszem, mówił do nich wszystkich. 

Dzisiaj możemy powiedzieć na podstawie rozważanej Ewangelii: jest z nami, chociaż nie stoi pośrodku nas, a my nie widzimy Go. Słucha nas! Słyszy spory, mądre i mniej mądre wywody, w których wyrażamy, co musi się stać, abyśmy uwierzyli. A może częściej po prostu wyrażamy powody, dla których nie wierzymy! Jakże wiele musi wysłuchać nasz Pan! Ileż cierpliwości okazuje nam, bo niewątpliwie sprawiamy Bogu wiele cierpienia naszą niewiarą! 

W dzisiejszej Ewangelii odnajdujemy subtelną lekcję i ostrzeżenie. Zauważmy, Tomasz nie użył swojego palca, by stwierdzić, że rany w rękach Pana są prawdziwe. Nie włożył też dłoni w bok Chrystusa. Dlaczego? Przecież krytyczna refleksja jest ważna i potrzebna. A jednak Tomasz zrezygnował z wnikliwej weryfikacji tego, czy Jezus stojący przed nim i uczniami jest prawdziwy! Tomasz miał Jego przyzwolenie, aby dotykać, badać. Nie dotknął! Nie badał! Uświadomił sobie, że zadałby ból swojemu Panu. Zrozumiał, że ranił Pana i Boga swoją niewiarą! Już nie chciał Go ranić!

Pewnie Ewangelia o Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym ściera się w nas z krytyczną refleksją i potrzebą wnikliwej weryfikacji tego, co słyszymy o Jezusie. W tym wewnętrznym zmaganiu wspomnijmy, że Tomasz jednak uwierzył nie dotknąwszy Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Niech Bóg łaskawy poprowadzi nas w naszym rozmyślaniu. Niech pozwoli nam doznać Jego dotknięcia poprzez Ewangelię i doznać Jego błogosławieństw. Prośmy Boga, aby również nam było dane przeżycie, z którego zrodzi się wyznanie: Pan mój i Bóg mój. Wyznanie, które będzie trwało dłużej niż Święta Wielkanocy! 

ks. Piotr Gaś