Wielkanoc

I modliła się Anna i rzekła: Weseli się serce moje w Panu, Wywyższony jest róg mój w Panu, szeroko rozwarte są usta moje nad wrogami mymi, gdyż raduję się ze zbawienia twego. Nikt nie jest tak święty, jak Pan, gdyż nie ma nikogo oprócz ciebie, nikt taką skałą jak nasz Bóg. Pan zadaje śmierć, ale i przywraca do życia, strąca do krainy umarłych, ale i wyprowadza, Pan zuboża, ale i wzbogaca, poniża, ale i wywyższa. Wywodzi z prochu biedaka, podnosi ze śmietniska ubogiego, aby go posadzić z dostojnikami, przyznać mu krzesło zaszczytne.

1 Księga Samuelowa 2,1.2.6-8a

Raduję się ze zbawienia Twego

 

ks. prof. Manfred Uglorz

I.

 

Pan Prawdziwie zmartwychwstał!

Połknięta jest śmierć w zwycięstwie!


Począwszy od pierwszego poranka wielkanocnego po­przez wszystkie wieki, aż po dzień dzisiejszy, rozle­ga się to radosne zwiastowanie, napełniające serca przedziwną mocą i pokojem, tak, że same usta, bez przymusu, chętnie śpiewają za dziesiątkami poko­leń uczniów Pańskich:

„Chrystus Pan wstał z martwych
Po swych mękach twardych,
Stąd mamy pociech wiele,
Chrystus nasze wesele,
Zmiłuj się Panie!”

Ta wielka radość jest też naszym udziałem. Podobny ton i melodię graną na strunach wierzące­go serca, słyszymy w słowie biblijnym, poprzez które Bóg prowadzi nas do ogrodu Józefa z Arymatei i pu­stego grobu ukrzyżowanego Jezusa: „Weseli się serce moje w Panu, wywyższony jest róg mój w Panu, szeroko rozwarte są usta moje nad wrogami mymi, gdyż raduję się ze zbawienia twego”.
 

II.

 

Czy naprawdę te słowa prowadzą nas do grobu Jezusa? Czy głoszą rzeczywistość, która została objawiona pierwszym świadkom pustego grobu naszego Zbawiciela?

To są słowa Anny, matki sługi Bożego, Sa­muela, wypowiedziane wiele wieków przed przyjściem Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Jakże daleko było jeszcze wtedy do spełnienia obietnicy Bożej danej Ab­rahamowi: „W tobie będą błogosławione wszystkie ple­miona ziemi” (1 Mż 12,3) Jakże mało wówczas wiedział jeszcze lud izraelski o owym Władcy z pokolenia Judy! Lecz nie czas i okoliczności, w jakich biblijne słowa zostały wypowiedziane, decydują o ich wartości, lecz głębia treści stanowi o ich nieprzemijającym znaczeniu. Nie pytajmy więc o ludzką historię, lecz py­tajmy o Boży znak w niej pozostawiony. Pomyślmy o tym ku czemu wiodą myśli i słowa Anny, matki Samuela. Nie prowadzą nas one jedynie przed – być może – przestraszonego chłopca, którego Anna przyprowadziła do Namiotu Pana w Sylo, aby służył Bogu Najwyższemu u boku kapłana Heliego. Wiodą nas one przed oblicze Boga, który wysłuchał modlitwę matki i obda­rował ją synem. Serce Anny pełne niekłamanej wdzięcz­ności w modlitewnym uniesieniu wołało: "Weseli się serce moje w Panu (…), szeroko rozwarte są usta mo­je nad wrogami mymi, gdyż raduję się ze zbawienia twego. Nikt nie jest tak święty, jak Pan, gdyż nie ma nikogo oprócz ciebie, nikt taką skałą jak nasz Bóg”.
Czy nie za dużo zostało powiedziane przez słowa: „Raduję się ze zbawienia twego”?

 
Dla Anny, wysłuchanie modlitwy o syna, było wystar­czającym dowodem na to, że Pan jest Bogiem widzącym i słyszącym, Bogiem mocy i świętości. Nikt, tylko On jest skałą, na której człowiek może budować swoje ży­cie. Tylko w Nim można pokładać ufność i nadzieję. To przekonanie było tak głębokie i niewzruszone, że dla Anny sam znak wysłuchania urastał do wielkości zbawienia Bożego. Tak nieraz się dzieje w wierzącym sercu. Czy i w naszym życiu krzyż Golgoty, znak Bo­żej miłości, nie urasta do wymiaru pewności zbawie­nia? A czy wieść o pustym grobie Jezusa, znaku zmar­twychwstania Syna Bożego, nie powinna również w sercu zrodzić pewności zwycięstwa życia nad śmiercią? Tak stało się w sercu apostoła Pawła, który pisał: „Połknięta jest śmierć w zwycięstwie Gdzież jest, o śmierci, zwycięstwo twoje? Gdzież jest, o śmierci, żądło twoje?” (1 Kor 15,54.55).

 

Modlitwa Anny nakazuje nam myśleć o Bogu świętym. Zazwyczaj gdy myślimy o Bogu, to myślimy o Nim, jako o Ojcu, pełnym miłości i dobroci. Ale z po­jęciem świętości nie łączy się myśl o miłosierdziu Bożym. Świętość Boga budzi święte drżenie i bojaźń Pańską. Postawieni wobec świętego Boga, stoimy wobec niepojętej Mocy i Tajemnicy, wobec Pana życia i śmier­ci. I przed takim Bogiem stawia nas modlitwa Anny: „Pan zadaje śmierć, ale i przywraca do życia, strąca do krainy umarłych, ale i wyprowadza. Pan zubaża, ale i wzbogaca, poniża, ale i wywyższa”. Czy wobec takiego Boga nie stoimy również, gdy wraz z niewiastami w wiel­kanocny poranek przy grobie Jezusa słyszymy słowa anioła: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych?” (Łk 24,5)


„Pan zadaje śmierć, ale i przywraca do życia”. I to jest świadectwo o Bogu suwerennym, którego panowanie sięga wszędzie. Władza Jego sięga aż do szeolu, krainy umarłych. Władcze ramię Pańskie nie zna żad­nej przeszkody. Burzy ono wrota piekła, łamie żądło śmierci, „wywodzi z prochu biedaka”.

Czy myśleli o tym uczniowie Jezusa po przeżyciu tragedii Golgoty? Tego nie wiemy. Czy Maria Magdalena, Maria Jakubowa i Salome pamiętały o tym, gdy w Wielkanoc szły namaścić ciało Jezusa? Tego także nie wiemy. Wiemy jednak, że pytały się wzajemnie: „Któż nam odwali kamień od drzwi grobu?”. Spodziewały się znaleźć ciało Tego, który – w myśl Jego słów – był „życiem dla umarłych”. Zapomniały nie tylko o słowach modlitwy Anny: „Pan … strąca do krainy umarłych, ale i wyprowadza”, lecz także o słowach samego Jezusa: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem” (J 11,25); „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14,6). Czy pomyślały o tym, że przecież Ten, który wyprowadził Łazarza z grobu, nie może być pochłonięty przez łono ziemi?

Bóg, który jest Panem życia i śmierci, nie mógł pozostawić w grobie swojego Syna. Milczenie Boga oznaczałoby przegraną Chrystusa. Bóg przyznając się do krzyżowej ofiary swojego Syna, wywiódł Go z mroku grobu. Był to w stanie uczynić jako Pan życia i śmierci. I tego też wymagała sprawiedliwość i świę­tość Jego. W obliczu świętości Boga nie może zwycię­żać zło. Boża świętość kruszy moce złego, łamie i udaremnia zamysły szatana. Zwycięstwo życia i tylko zwycięstwo, mogło być Bożą odpowiedzią na wysiłki złego, mające na celu zniweczenie zbawczego działania Bo­ga. Dlatego apostoł Piotr powiedział: „Bóg wzbudził Chrystusa, rozwiązawszy więzy śmierci, gdyż było rze­czą niemożliwą, aby przez nią był pokonany” (Dz 2,24).

Jakże daleko w naszych rozważaniach zawiodła nas modlitwa Anny! Ale jakże nowe jej treści ujawnia nam dzisiaj Duch Boży, gdy nakarmione nią zostają dusze nasze przy pustym grobie Jezusa! Jakąż wielką radością zapala ona serca nasze, gdy z jej słowami współbrzmi wielkanocne zwiastowanie: „Połknięta jest śmierć w zwycięstwie! Gdzież jest, o śmierci, zwycięstwo twoje? Gdzież jest, o śmierci, żądło twoje?” Słowa starotestamentowej modlicielki: „Pan … strąca do krainy umarłych, ale i wyprowadza” wiodły i towarzyszyły nam w naszej drodze do Jezusowe­go grobu, ale od tego grobu sam Zmartwychwstały Pan nas z powrotem poprowadził do serca Anny, abyśmy wraz z nią przeżywali radość ze zbawienia.


III.

 

Dajmy się ponieść radości Anny, modlącej się: „Weseli się serce moje w Panu, wywyższony jest róg mój w Panu, szeroko rozwarte są usta moje nad wrogami mymi, gdyż raduję się ze zbawienia twego”. Niechaj ta radość, chociaż wyrasta jedynie z niepełnego poznania zbawienia Bożego, udzieli się każdemu ser­cu. Niechaj rozbrzmiewa jasnym płomieniem wiary, wyrażającej się teraz i zawsze w słowach:


„Mój Jezus żyw, więc cóż śmierć znaczy,
gdy tryumfuje głowa ma?
W dziedzictwie żywot dać mi raczy,
Choć mą mogiłę zrosi łza.
Zanucę więc radosny śpiew,
Bo mój Zbawiciel żyw!”

W codzienności naszego życia aż po mrok grobu, dajmy się prowadzić Temu, który powiedział: „Ja żyję i wy żyć będziecie”. Amen.

ks. prof. Manfred K. Uglorz

Wielkanoc

13.A nie chcemy, bracia, abyście byli w niepewności co do tych, którzy zasnęli, abyście się nie smucili, jak drudzy, którzy nie mają nadziei. 14.Albowiem jak wierzymy, że Jezus umarł i zmartwychwstał, tak też wierzymy, że Bóg przez Jezusa przywiedzie z nim tych, którzy zasnęli.

1 Tes 4,13-14

bp Mirosław WolaDrogie Siostry i Bracia w Chrystusie,

 

powyższe słowa skreślił  apostoł Pawła. Jest to jego pierwszy znany nam list, pierwszy tekst napisany z Koryntu do zboru w Tesalonice, i najstarsze znane nam pismo całego Nowego Testamentu.

 

Z krótkiego fragmentu czwartego rozdziału dowiadujemy się między innymi ,jakie problemy absorbowały myśli pierwszych chrześcijan. Była to paruzja – powtórne przyjście Pana i zmartwychwstanie, i troska o los tych, którzy  nie doczekawszy tejże, wcześniej zmarli.

 

Nie są to tylko teoretyczne, wydumane pytania ludzi sprzed ponad 2000 lat. Jestem przekonany, że niejeden z nas zadawał sobie podobne, odprowadzając na cmentarz i żegnając zmarłą ,bliską nam osobę. Gdzie ona teraz jest? Co będzie dalej ?

 

Wobec takich pytań  i niepewności jako chrześcijanie mamy przed sobą nowotestamentowe świadectwo o wzbudzeniu z martwych Jezusa Chrystusa i powołaniu do życia wiecznego każdego, kto w Niego uwierzy.

 

Świadectwo zmartwychwstania, zapisane na kartach czterech Ewangelii, wielokrotnie powtarzane w innych pismach apostolskich, świadectwo odwołujące się do ksiąg Starego Testamentu powinno być wystarczającym dowodem na obiecane nam życie wieczne.  A jednak w doczesnym świecie  natura ludzka zwycięża, budząc w nas wątpliwości związane z niepewnością innego wymiaru Bożej rzeczywistości przenikającej w nasz świat, w którym, to co boskie, jest często zwykle przykryte przez grzech i śmierć.

 

Niestety, nawet jedyni naoczni  świadkowie zmartwychwstania(?), rzymscy wartownicy nie pozostawili potomnym żadnego świadectwa i zamilkli na wieki.     

 

Według pism Nowego Testamentu spotkania ze zmartwychwstałym Zbawicielem były dla kobiet idących do grobu, a potem dla apostołów tak niesamowite i odmienne, że nie byli w stanie oddać ich charakteru, nazwać tego co ich spotkało. Jedni słyszeli z ust Pana – „nie dotykaj mnie”, inni znowu „włóż palce w rany moje i rękę w bok mój”, kolejni idąc do Emaus nie rozpoznali wcale swego Nauczyciela.  Wielokrotnie ukazywał się niespodziewanie, wchodził i wychodził przez zamknięte drzwi, w nocy widziano go chodzącego po falach jeziora, jadł z uczniami, na końcu ukazał się Pawłowi, po czym historia mówi, że zjawienia Zbawiciela ustały.

 

Bardzo to wszystko mało prawdopodobne dla ludzi, którzy potrzebują twardych dowodów. Trudno  nam ludziom zrozumieć istotę Boga, bo patrzymy na niego przez pryzmat swoich doświadczeń i ograniczonej wiedzy.

 

Marcin Luter bardzo trafnie oddał nasz ludzki wymiar niezrozumienia następującymi słowami : ,,Zmartwychwstanie Chrystusa jest wydarzeniem, w które trzeba uwierzyć. Ja tego nie czuję, że Chrystus zmartwychwstał, lecz o tym mówi Słowo Boże. Ja czuję grzech, lecz Słowo Boże mówi, że jest on przebaczony tym, którzy wierzą w Jezusa Chrystusa. Ja widzę, że chrześcijanie umierają tak samo jak ludzie niewierzący, lecz Słowo Boże mówi, że będę z martwych wzbudzony. Nie należy kierować się więc uczuciami, lecz jedynie Słowem Bożym. To jest największa pociecha, że chrześcijanin jest już w życiu wiecznym, gdy wierzy całym sercem w Jezusa Chrystusa i przyjmuje Słowo Boże”.

 

Przytoczyłem ten fragment, by po raz kolejny uświadomić nam, że choć byśmy nie wiem jak wytężali nasz umysł i chcieli rozumem wedrzeć się w tajemnice zmartwychwstania, nic na tej drodze nie osiągniemy. Zmartwychwstanie nie należy zjawisk do tego świata, a jest raczej wielkim światłem, które przenika z wieczności do naszej duszy przez Słowo Boże przyjęte w wierze.

 

To wiara zawsze była i będzie najpotężniejsza dźwignią czynów i życia.

 

Wielkanocna ewangelia brzmi: Jezus Zmartwychwstał! Ja zostanę z martwych wzbudzony wraz z Nim i wszyscy, którzy w Panu umarli. Czy kolejność zatem ma w kontekście wieczności jakiekolwiek znaczenie ? Nie mówimy tu o teraźniejszości czy o rozbudowanej w nieskończoność przyszłości, ale o wieczności z Tym, który jest źródłem wszelkiego stworzenia i dawcą największej poznanej nam w tym w doczesnym świecie mocy – miłości.  

 

Amen.

bp płk Mirosław Wola