O pokucie (upamiętaniu)

1. Ta służba Zakonu utrzymana jest w Nowym Testamencie i on spełnia ją w nim, jak to powiada Paweł w Liście do Rzymian: „Gniew Boży z nieba objawiony zostaje wszystkim ludziom” (1, 18), oraz „Wszyscy są winni przed Bogiem – nie ma sprawiedliwego…” (3,12), a Chrystus w Ewangelii Jana: „Duch Święty obwinia świat o grzech” (16, 8).

2. I to więc jest ten piorun Boży, którym On powala i jawnych grzeszników, i obłudników i zwiastuje, że nikt nie jest sprawiedliwy, lecz wszystkich doprowadza do lęku i rozpaczy. To jest ów młot, jak mówi Jeremiasz (23,29): „Słowo moje jest jak młot, który kruszy skały”. To nie jest skrucha czynna29 lub sztuczna i wymuszona, lecz skrucha bierna, udręka sumienia, prawdziwy ból serca i odczucie grozy śmierci.

3. Tak mianowicie zaczyna się prawdziwa pokuta. I ten człowiek słyszy potem ogłoszony sobie wyrok, który brzmi: Kimkolwiek jesteście, jesteście niczym, czy jesteście jawnymi grzesznikami, czy we własnym wyobrażeniu jesteście świętymi, wszyscy musicie stać się innymi, aniżeli jesteście teraz, i postępować inaczej, aniżeli teraz postępujecie – kimkolwiek doprawdy jesteście, wielcy, mali, potężni, święci. Jednym słowem, tutaj nikt nie jest sprawiedliwy, święty, nabożny.

4. Do tej roli pokuty Nowy Testament od razu dołącza pociechę i obietnicę łaski Ewangelii, której trzeba wierzyć, jak powiada Chrystus w Ewangelii Marka 1, 15: ?Pokutujcie i wierzcie Ewangelii” – to znaczy: – stańcie się innymi i postępujcie inaczej, i wierzcie mojej obietnicy.

5. A przed Chrystusem wymieniony jest Jan jako zwiastun pokuty, ale ku odpuszczeniu grzechów, to znaczy Jan wszystkich oskarża i dowodzi im, że są grzesznikami, aby wiedzieli, czym są przed Bogiem, i aby siebie poznali jako ludzi zgubionych, i tak przygotowali się dla Boga ku pochwyceniu łaski i odpuszczeniu grzechów, czego spodziewać się i co przyjąć można tylko od Niego.

6. Tak i Chrystus sam w Ewangelii Łukasza 24,47 powiada: „W imieniu moim należy wszędzie zwiastować pokutę i odpuszczenie grzechów wśród wszystkich ludzi”.

7. Gdy zaś Zakon spełnia to zadanie sam, bez Ewangelii, to nic innego, jak tylko śmierć i piekło gnębią człowieka, któremu zgoła jedynie zwątpienie pozostaje, jak Saulowi i Judaszowi, co i Paweł zaświadcza w Liście do Rzymian 7, 10: „Zakon przez grzech wydaje człowieka na śmierć”.

8. Ewangelia natomiast przynosi pociechę i odpuszczenie, r to nie w jeden tylko sposób, lecz przez Słowo, przez sakramenty i tym podobnie, jak to niebawem usłyszymy, iż nader obfite jest u Boga odkupienie od straszliwej niewoli grzechu, jak to jest napisane w Psalmie 130, 7.

9. Teraz w dalszym wywodzie porównamy fałszywą pokutę sofistów (scholastyków) z pokutą prawdziwą, aby można było i jedną, i drugą lepiej rozumieć.

O fałszywej pokucie papistów

10. Jest rzeczą niemożliwą, aby papiści prawidłowo nauczali o pokucie, skoro nie pojmują prawidłowo grzechu. Albowiem, jak powyżej ukazano, nie pojmują prawidłowo grzechu pierworodnego, gdyż mówią, iż naturalne siły człowieka pozostały nienaruszone i nieskażone i że rozum może prawidłowo nauczać, i że wola potrafi wykonać to, co jest nauczane, i że Bóg na pewno obdarza swoją łaską, gdy człowiek czyni według swojej wolnej woli tyle, na ile go stać.

11. Z tego dogmatu wynika, że pokutę należy czynić tylko z powodu grzechów popełnianych na bieżąco, jakimi są złe myśli, którym człowiek ulega (żądza bowiem, grzeszne uczucia, złe skłonności, zmysłowość i niecne usposobienie nie są według nich grzechami), złe mowy, złe uczynki, których wolna wola mogłaby zaniechać.

12. Do tej pokuty włączają [papiści] trzy części składowe: skruchę, spowiedź [wyznanie grzechów] i zadośćuczynienie, z dołączeniem wielkiej pociechy i obietnicy odpuszczenia grzechów na podstawie zasługi, odpłacenia za grzech i całkowitego odkupienia przed Bogiem, jeżeli człowiek prawdziwie żałuje, spowiada się i dokonuje zadośćuczynienia. Tak przez pokutę zostaje człowiek doprowadzony do zadufania we własne uczynki.

13. I stąd zrodziło się powiedzenie, którego zaczęto używać na ambonach, gdy przepowiadano ludowi publiczną absolucję: „Przedłuż, o Boże, moje życie do czasu, aż zadośćuczynię za moje grzechy i poprawię moje życie”.

14. Tutaj nic nie mówiono o Chrystusie i o wierze, a panowała tylko opinia i nadzieja pokładana we własnych uczynkach, którymi miano by zniweczyć grzechy wobec Boga. I w tym też celu staliśmy się kapłanami i mnichami, abyśmy sami przeciwstawiali się grzechowi.

15. A co się tyczy skruchy, to – ponieważ nikt nie mógł zapamiętać wszystkich grzechów, popełnionych zwłaszcza w ciągu całego roku – znaleźli taki wybieg, że jeżeli przypadkiem przypomni sobie ktoś jakiś grzech nie wyspowiadany, należy także i za ten grzech z wystarczającą skruchą żałować oraz wyznać go itd., a tymczasem człowieka polecano łasce Bożej.

16. Ponieważ także nikt nie wiedział, jak wielką powinna być skrucha, która by przed Bogiem wystarczyła, mówili, że jeżeli ktoś skruchy pełnej nie ma, powinien odczuwać przynajmniej „żałość”, to znaczy jakby skruchę połowiczną, czyli zaczątek skruchy. Słów tych oni sami nie rozumieli ani nie rozumieją, i to jeszcze mniej aniżeli ja. Ta „żałość” zaliczana była jako skrucha tym, którzy przychodzą do spowiedzi.

17. A gdy ktoś mówił, że nie może czuć skruchy lub nie może żałować swoich grzechów (jak mogło się zdarzyć w wypadku niedozwolonej miłości lub żądzy zemsty itd.), zapytywali, czy nie życzy sobie i nie pragnie żałować. U odpowiadającego, że pragnie (któż by bowiem inny, jak nie sam diabeł, zaprzeczał, że pragnie?), przyjmowali to za skruchę i odpuszczali grzechy z powodu tego dobrego uczynku, który przyozdabiali mianem skruchy. I tutaj przytaczali opinię Bernarda32 itd.

18. Widzimy zaś, jak w sprawach Bożych rozum chodzi po omacku i czuje się niepewny, i szuka pociechy we własnych uczynkach, według własnego zdania, a zgoła zapomina o Chrystusie i wierze. A jeżeli sprawę tę dokładnie rozważyć, to skrucha ta jest myślą sztuczną i urojoną, czyli wyobrażeniem wysnutym z własnych sił, bez wiary i bez poznania Chrystusa, i przy takiej skrusze biedny grzesznik, rozpamiętując np. swoje roznamiętnienie i żądzę zemsty, mógł raczej albo śmiać się, albo łzy wylewać, aniżeli myśleć o czymś innym, z wyjątkiem tych, którzy albo zostali rażeni piorunem Zakonu, albo przez diabła owiani tchnieniem smutku. Z wyjątkiem tych – powiadani – owa skrucha była czystą obłudą i nie tłumiła płomienia grzechu, ludzie bowiem musieli czuć żałość, chociaż raczej by grzeszyli, gdyby im było wolno.

19. Co do ustanowienia spowiedzi, to to, że ludziom nakazywano wyliczać wszystkie swoje grzechy (co jest zgoła rzeczą niemożliwą), było ogromną udręką. A jeżeli ktoś zapomniał jakich swoich grzechów, to zyskiwał absolucję o tyle, że jeżeli je sobie przypomni, potem je w spowiedzi wyzna. Nikt więc nie mógł wiedzieć, czy kiedykolwiek wyspowiada się wystarczająco, do czysta i należycie oraz kiedy spowiedź się skończy. Niemniej jednak naprowadzono ludzi na myśl o ich własnych uczynkach i przedkładano im tę pociechę, że im spowiedź jest dokładniejsza, uczciwsza i otwartsza, dokonywana z zawstydzeniem siebie samego i upokorzeniem się przed kapłanem, tym pełniejsze jest zadośćuczynienie za grzech, oraz że przez to poniżenie na pewno się zasługuje na łaskę Bożą i zyskuje się ją.

20. Żadnej nie było tu wiary, nie było tu Chrystusa. Spowiadającemu się nie wyjaśniano wartości absolucji, lecz pociecha jego zasadzała się na wyliczeniu grzechów i na zawstydzeniu. Nikt zaś nie zdoła wypowiedzieć nędz, udręk, oszustw i bałwochwalstw zrodzonych z takiej spowiedzi.

Chryzostom w kazaniu o pokucie tak powiada: „Nie musisz wyznawać swoich grzechów w obecności świadka; rozważ je jedynie w swoim sercu. Ta próbą nie wymaga świadków, wystarczy, że sam Bóg ciebie widzi i słyszy. Wypowiedz więc swój grzech Bogu, który nie wyznacza kary, lecz udziela odpuszczenia grzechów”. A w kazaniu o św. Filogoniuszu powiada: „Ja na podstawie wiary nakazuję, że jeżeli z serca nawrócisz się do Pana i przyobiecasz, że już nie powrócisz do dawnych grzechów, Bóg niczego od ciebie nie żąda dla zadośćuczynienia”.

21. Poza tym, z zadośćuczynieniem sprawa jest znacznie bardziej zawikłana; nikt bowiem nie mógł wiedzieć, jak wiele należy uczynić za jeden tylko grzech, a cóż dopiero za wszystkie. Tutaj wykorzystali pewien pomysł: nakładali mało zadośćuczynień, których też z łatwością można było dopełnić, jak to: pięć „Ojczenaszów”, post jednodniowy itd., pozostałe, które – jak mówili – wymagane są przy pokucie, przenosili na czyściec.

22. Tu także wynikała wielka szkoda. Niektórzy bowiem obawiali się, że po wieczne czasy nie będą mogli się uwolnić z czyśćca, podczas gdy według dawnych kanonów33 ustanowiona jest za jeden grzech śmiertelny kara pokutna siedmioletnia.

23. A jednak ufność pokładano zawsze w naszym uczynku zadośćuczynienia, a jeśliby zadośćuczynienie mogło być doskonałe, cała ufność na nim byłaby oparta i nie byłoby potrzeba Chrystusa i wiary. Lecz takie [scl. zadośćuczynienie] było niemożliwe. I jeśliby ktoś na tej podstawie odbył stuletnią pokutę, jeszcze nie byłby pewny, czy jego pokuta wystarczy, czy jest dopełniona i dokończona. To oczywiście oznaczało konieczność pokuty ustawicznej, pokuty nigdy nie dokończonej.

24. Z tego powodu owa święta stolica rzymska pospieszyła biednemu Kościołowi z pomocą i wymyśliła odpusty34, poprzez które udzielano odpuszczenia i znoszono ekspiację, czyli zadośćuczynienie, najpierw częściowo, na lat siedem, na lat sto itd., i te odpusty porozdzielała [scl. stolica rzymska] między kardynałów i biskupów, tak iż niektórzy udzielali odpustu na sto lat, a niektórzy na. sto dni. Sobie zaś [papież] zastrzegł możliwość zniesienia całego zadośćuczynienia.

25. Gdy zaś w ten sposób wzrastały dochody pieniężne i kupczenie bullami okazało się korzystne, wymyślił rok złoty35, jubileuszowy, prawdziwie złotonośny, który chciał obchodzić w Rzymie. Nazywał go „odpuszczeniem wszelkiej winy i kary”. Bardzo wielu więc przybiegało, ponieważ każdy chciał się uwolnić od najuciążliwszego ciężaru. Było to to samo, co „wykopywać i wyszukiwać skarby ziemi”. Wkrótce papież pomnożył liczbę złotych lat i nakładał jeden [rok] na drugi, a im więcej złota pożerał, tym więcej jego gardziel się domagała, i dlatego przez swoich legatów rozpowszechniał owe lata w różnych miejscach po prowincjach, aż wszystkie świątynie i domy pełne były złotych lat.

26. Wreszcie wtargnął także do czyśćca do zmarłych, najpierw przez wprowadzenie mszy i wigilii, następnie przez odpusty i złoty rok, a dusze uznał, za tak tanie, iż jedną duszę wypuszczał na wolność za sześć groszy.

27. A jednak także i to jeszcze nie wystarczyło. Chociaż bowiem papież nakazywał, by ludzie w sprawie zbawienia pokładali ufność w tych odpustach, jednak sam ponownie całą rzecz podał w wątpliwość jako niepewną. Wypisuje bowiem w swoich bullach, że ten, kto chce mieć udział w odpuście lub w roku jubileuszowym, powinien odbyć skruchę i wyspowiadać się oraz zapłacić pieniądze. Słyszeliśmy powyżej, że skrucha i spowiedź: tamtych jest niepewna i obłudna. Nikt także nie wiedział, która dusza jest w czyśćcu, i jeżeli mówiono o niektórych, że są tam, nikt nie wiedział, które odbyły skruchę i spowiedź w sposób właściwy. W ten sposób papież zagarniał święty pieniądz, a jednocześnie narzucał ludziom zaufanie do swojej władzy i do swoich odpustów i znowu podważał w nich to zaufanie, a naprowadzał: ich na myśl o niepewności ich uczynków i zasług.

28. Gdy tedy znaleźli się tacy, którzy nie uważali się za winnych owych grzechów popełnianych na bieżąco czy to myślami, czy słowami, czy uczynkami, jak np. ja i do mnie podobni w klasztorach i zakładach czy sodalicjach: kapłańskich, czy w kolegiach, mnisi i księża, którzy staraliśmy się przez, posty, czuwania, modlitwy, odprawianie mszy, twarde legowiska i szaty itp. stawić opór złym myślom i chcieliśmy przez gwałt sobie zadany być świętymi – i chociaż wrodzone zło często nawet podczas snu (jak uskarżają się również Augustyn i Hieronim) ujawnia swoją naturę – jednak wzajemnie uważaliśmy siebie za świętych, jak nauczaliśmy, bez grzechu i pełni dobrych uczynków do tego stopnia, iż naszych dobrych uczynków, jak gdyby nadwyżkowych u nas samych, moglibyśmy udzielić innym i je odsprzedawać – czego, że tak naprawdę było, dowodzą istniejące zaświadczenia, listy i przykłady…

29. Gdy więc – powtarzam – są tacy, to oni pokuty nie potrzebują. Jakaż bowiem mogłaby być skrucha u tych, którzy na złe myśli nie przyzwalają?” Jakaż może być spowiedź ze słów, których się nie wypowiedziało? Jakie zadośćuczynienie za czyny nie popełnione czy za niewinność, dzięki której nadwyżkowa sprawiedliwość mogłaby być odsprzedana innym biednym grzesznikom? Takimi obłudnikami i świętymi byli w czasach Chrystusa także faryzeusze i uczeni w Piśmie.

30. Tutaj występuje ów ognisty anioł według świętego Jana (Obj. 10,1), prawdziwy kaznodzieja prawdziwej pokuty, i jednym grzmotem i piorunem powala obu (i sprzedających i kupujących uczynki), powiadając: „Pokutujcie”.

„Wszak pokutowaliśmy” – powiadają ci biedacy.

31. A pozostali mówią: „Nie potrzebujemy pokuty”.

32. Jan zaś powiada: „I jedni, i drudzy pokutujcie, ponieważ jesteście fałszywymi pokutnikami, a wy pozostali jesteście fałszywymi świętymi, czyli obłudnikami, ł jedni, i drudzy potrzebujecie odpuszczenia grzechów, skoro jeszcze nie wiecie, co prawdziwie jest grzechem, nie mówiąc już o tym, że powinniście zań pokutować i unikać go. Nikt z was nie jest dobry, pełni jesteście niewiary, nieokrzesania, nieznajomości Boga i woli Bożej. Oto bowiem nadchodzi ten, z którego pełni wszyscy powinniśmy brać łaskę za łaską (Jan 1, 16), a bez Niego nikt z ludzi nie może być sprawiedliwy przed Bogiem. A wy, obłudnicy, którzy nie potrzebujecie pokuty, wy, plemię żmijowe, któż was upewnił, że unikniecie przyszłego gniewu” (Mat. 3, 7) itd.

33. W ten sam sposób każe także Paweł w Liście do Rzymian 3, 10-12: „Nie ma sprawiedliwego, nie ma rozumnego, nie ma, kto by szukał Boga, nie ma, kto by dobrze czynił, nie ma ani jednego, wszyscy odstąpili i nieużytecznymi się stali”.

34. A w Dziejach Apostolskich 17,30: „A teraz Bóg zwiastuje ludziom, by wszyscy pokutowali. Wszyscy – powiada – bez wyjątku, kto tylko jest człowiekiem”.

35. Ta pokuta uczy nas poznawać grzech, mianowicie, że z nami wszystkimi sprawa jest całkowicie skończona i od wewnątrz i na zewnątrz nie ma w nas nic dobrego, i po prostu powinniśmy stać się innymi, nowymi ludźmi.

36. Ta pokuta nie jest czymś cząstkowym i powierzchownym, jak owa pokuta za grzechy popełniane na bieżąco, ani też nie jest czymś niepewnym, jak tamta. Nie roztrząsa ona bowiem, czy to a to jest grzechem, czy nie jest grzechem, lecz nie czyni żadnej między nimi różnicy i twierdzi, że – jeżeli o nas chodzi – to wszystko jest samym tylko grzechem i nie ma w nas nic, co nie byłoby grzechem i nie obwiniało. Po cóż bowiem tutaj długo szukać, przydzielać i rozróżniać? Z tego powodu także skrucha nie jest tu czymś wątpliwym lub niepewnym. Nie ostaje się bowiem nic, przez co moglibyśmy pomyśleć cokolwiek dobrego dla odpokutowania za grzech, lecz powinniśmy odrzucić wszelką nadzieję dotyczącą tego wszystkiego, czym jesteśmy, co myślimy, mówimy, czynimy itd.

37. Podobnie również i spowiedź nie może być fałszywa, niepewna, z brakami lub powierzchowna. Kto bowiem wyznaje, że wszystko w nim jest samym tylko grzechem, ten skupia i zestawia razem wszystkie grzechy, żadnego nie wyłącza, o żadnym nie zapomina.

38. W ten sposób też i zadośćuczynienie nie może być czymś niepewnym, ponieważ nie jest nim nasz wątpliwej wartości, zeszpecony przez grzech uczynek, lecz jest nim męka i krew nieskalanego i niewinnego Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata (Jan 1, 29).

39. O tej pokucie każe Jan [Chrzciciel], następnie Chrystus w Ewangelii, a także my. Tym kazaniem pokuty obalamy papieża i wszystko, co wznosi się na naszych dobrych uczynkach. Wszystko to bowiem stoi na zbutwiałym i lichym fundamencie, który się nazywa dobrym uczynkiem, czyli Zakonem, choć przecież nie ma żadnego dobrego uczynku, lecz są jedynie złe uczynki i nikt Zakonu nie spełnia (jak świadczy Chrystus w Ewangelii Jana 7,19), ale wszyscy go przekraczają. Dlatego budowla, która na nim się wznosi, jest .jedynie kłamstwem i obłudą, nawet w tej części, gdzie jest najświętsza i najpiękniejsza.

40. Ta pokuta jest u chrześcijan czymś ciągłym i trwa aż do śmierci, ponieważ mocuje się ona z grzechem pozostałym w ciele przez całe życie, jak to ukazuje Paweł w Liście do Rzymian 7, 23 i 8, 2, mówiąc; że prowadzi bój z Zakonem, który jest w jego członkach itd. – i to nie własnymi siłami, lecz darem Ducha Świętego, który przychodzi po odpuszczeniu grzechów i codziennie oczyszcza z resztek grzechu, i wygania je, i zmierza do tego, by człowieka oczyszczać, czynić prawym i uświęcać.

41. O tych wielkich sprawach nic nie wiedzą papież, teolodzy, juryści i inni ludzie z własnego rozumu, lecz nauka ta jest objawiona z nieba przez Ewangelię, a określana jest przez bezbożnych świętych, czyli obłudników, jako herezja.

42. Zresztą, jeśliby wystąpili jacyś sekciarze, z których niejedni już może istnieją, i w czasie buntu chłopskiego40 ze mną samym się stykali, reprezentując pogląd, że wszyscy, którzy raz otrzymali Ducha, czyli odpuszczenie grzechów, i zostali wierzącymi, jeżeli następnie zgrzeszą, to jednak trwają w wierze i grzech nic im nie zaszkodzi41. Stąd wywodzą się ich hasła: „Czyń, co chcesz, a jedynie wierz – nic ci nie zaszkodzi – wiara niweczy wszystkie grzechy” itd.; dodają do tego jeszcze: Jeżeli ktoś po dojściu do wiary i po otrzymaniu Ducha zgrzeszy, taki nigdy prawdziwie nie miał ducha i wiary, [to powiem, iż] tak pomylonych ludzi wielu już widziałem i słyszałem, i obawiam się, że w niektórych do chwili obecnej ten demon [diabeł] w ukryciu mieszka.

43. Jeżeli więc – powiadam – w przyszłości mieliby tacy znowu się pojawić, to należy wiedzieć i nauczać, że jeżeli święci [Wierzący], którzy uważają, że dotąd jeszcze mają grzech pierworodny, i codziennie z powodu niego pokutują, i z nim walczą, a niezależnie od tego popadną w jawne grzechy, jak np. Dawid w cudzołóstwo, zabójstwo i bluźnierstwo, to oni odrzucają wiarę i Ducha Świętego i nie ma w nich wtedy wiary i Ducha Świętego.

44. Duch Święty bowiem nie pozwala, ażeby grzech panował i wzmagał się, i zwycięstwo odnosił, i dochodził do pełni, lecz On go powściąga i hamuje, aby nie mógł czynić, co chce. Jeżeli zaś grzech czyni, co chce, to z pewnością traci się Ducha Świętego i wiarę, i ich tam nie ma.

45. Tak bowiem mówi Jan: „Kto się narodził z Boga, nie grzeszy i grzeszyć nie może” (I Jana 3,9). A jednak prawdą jest także i to, co ten sam Jan powiada: „Jeżeli mówimy, że grzechu nie mamy, kłamiemy i nie ma w nas prawdy Bożej” (I Jana 1, 8).