OSTATNIA PROŚBA

„Ale nas zbaw ode zlego”.

W tekście greckim brzmi ten ustęp tak: „Wybaw albo zachowaj nas od złego, czyli złośnika”, i wygląda na to, jak gdyby mówił o diable i chciał w tym ująć wszystko, tak iż cała treść tej modlitwy zwrócona jest przeciwko temu głównemu naszemu wrogowi. On ci to bowiem jest tym, który stawia przeszkody temu wszystkiemu, o co prosimy: imieniu Bożemu, czyli. Jego czci, królestwu Bożemu i woli Bożej, chlebowi powszedniemu, radosnemu, spokojnemu sumieniu itd. Dlatego, w końcu, streszczamy to i mówimy: – „Miły Ojcze, dopomóż, abyśmy byli wolni od wszelkiego złego”. Prośba ta odnosi się wszakże również do zła, jakie nas może spotkać w królestwie szatana, jak ubóstwo, hańba, śmierć, słowem, wszystkie one niedole i katusze, jakich jest niezliczone mnóstwo na ziemi. Ponieważ tedy diabeł jest nie tylko kłamcą, lecz również mordercą, nastaje on bez ustanku na nasze życie i spekuluje, jak by nas przywieść do upadku i wyrządzić nam szkodę na ciele. Stąd to pochodzi, że jednemu kark łamie albo pozbawia zmysłów, innych topi w wodzie i popycha do samobójstwa i do wielu innych okropnych rzeczy. Dlatego nie pozostaje nam tu na ziemi nic innego, jak tylko nieustannie się modlić przeciwko temu głównemu nieprzyjacielowi. Gdyby nas bowiem Bóg nie strzegł, nie bylibyśmy przed nim pewni ani godziny.

Z tego widzisz, że Bóg chce, abyśmy Go prosili również o to wszystko, co się odnosi do naszych spraw cielesnych, i abyśmy jedynie u Niego szukali pomocy i od Niego jej oczekiwali. Sprawy te jednak postawił na końcu. Jeśli bowiem mamy być zachowani i wybawieni od wszystkiego złego, musimy wpierw święcić imię Jego, musi wśród nas krzewić się Jego królestwo i dziać Jego wola. Potem dopiero zachowa nas On od grzechu i hańby, a poza tym od wszystkiego, co nam dolega i szkodzi.

W ten sposób położył Bóg krótko przed nami wszystkie potrzeby, jakie nas mogą uciskać, abyśmy nie mieli wymówki do zaniedbywania modlitwy. Ale chodzi też o to, abyśmy się nauczyli mówić: Amen, to znaczy, abyśmy nie wątpili, że zostanie ona niezawodnie wysłuchana i stanie się to, o co prosimy. Słowo to bowiem jest słowem niezachwianej wiary, która nie modli się w niepewności, lecz wie, iż Bóg nie kłamie, gdy przyrzekł, że coś spełni. Gdzie takiej wiary nie ma, tam nie może też być prawdziwej modlitwy. Dlatego zgubny błąd popełniają ci, którzy modląc się nie potrafią z serca powiedzieć „tak” i kończyć modlitwy w tej pewności, że ich Bóg wysłucha, lecz mają wątpliwości i mówią: „Jakże mógłbym się ośmielić chlubić się, że Bóg modlitwy mojej wysłuchuje? Jestem przecież biednym grzesznikiem” itd. Pochodzi to stąd, że patrzą nie na Bożą obietnicę, ale na własne uczynki i własną zacność, przez co okazują wzgardę Bogu i zadają mu kłam. Dlatego nie otrzymują nic, jak mówi święty Jakub: – „Ale niech prosi z wiarą, bynajmniej nie wątpiąc; albowiem ten, kto wątpi, podobny jest do fali morskiej, od wiatru wzdymanej i miotanej. Bo niechaj nie mniema taki człowiek, że co otrzyma od Pana”. Oto tak bardzo Bogu na tym zależy, abyśmy byli pewni, że nie na próżno prosimy, i abyśmy w żadnym razienie lekceważyli naszej modlitwy.