Kazanie na czwartą niedzielę po Trzech Królach

A gdy on wstąpił w łódź, wstąpili za nim i uczniowie jego. A oto się wzruszenie wielkie stało na morzu, tak iż się łódź, wałami okrywała; a on spał. A przystąpiwszy uczniowie jego, obudzili go, mówiąc: Panie! ratuj nas, giniemy. I rzekł do nich: Czemu żeście bojaźliwi? o małowierni! Tedy wstawszy, zgromił wiatry i morze, i stało się uciszenie wielkie. A ludzie się dziwili, mówiąc: Jakiż to jest ten, że mu wiatry i morze posłuszne są? Ewangelia Mateusza 8, 23-27.

W dzisiejszej ewangelii taka historia przedłożona jest, z której się nie uczymy cośmy czynić mieli; bo o naszych uczynkach nic w niej nie bywa nauczane, tylko o tym, co w dolegliwościach i kłopotach naszych wierzyć, i jako pociechy szukać trzeba. A przecież jest to jedno ze znakomitych kazań o wierze, o której każdy mniema, że je już bardzo dobrze umie, jak gdyby to prosta i pospolita była rzecz. My tak je sobie podzielimy: Naprzód będziemy mówić o krzyżu i cierpieniu, potem o Chrystusie Panu i o wierze w niego, iż ona tylko jest jedyną pociechą i pomocą; po trzecie o owocu i pożytku, który po pokuszeniu z wiary przychodzi. Te części jasno okażą, jak pociechy pełną historię ewangelista nam krótkimi słowami przedstawia, której byśmy też nigdy utracić nie chcieli.

Pierwsza część to jest, iż Pan Jezus z uczniami swymi wstąpił w łódź. Nie było jeszcze żadnej burzy, ale była piękna, przyjemna i cicha pogoda, i morze też było ciche i łagodne. Inaczej przynajmniej uczniowie byliby się lękali i nie byliby w łódź wsiedli. Ale skoro Chrystus Pan z uczniami swymi w łódź wsiedli, od brzegu się odbili i na morze się puścili, stało się tak wielkie wzruszenie, iż łódź się wałami okrywała, jakby już miała utonąć. Na tę historię dobrze zważajmy; możemy z niej przypowieść uczynić i mówić: Takci się dzieje, gdy Chrystus Pan w łódź wstąpi, tedy niedługo będzie cisza, ale przyjdą wichry i nawałnice wielkie. Bo zaiste tak się dzieje jak Chrystus Pan w Łukasza 11 rozdziale mówi: Iż zbrojny mocarz tak długo pałac swój w pokoju zachowa, póki mocniejszy nadeń nie przyjdzie; gdy mocniejszy nadeń przyjdzie, toż się dopiero poczyna niepokój i bywa tam wojny i bitwy dosyć. Widzimy to także w historii dzisiejszej ewangelii; chociaż przedtem wszędzie jest cicho, skoro tylko Chrystus Pan kazanie powie, albo cud uczyni, tedy zaraz na wszystkich ulicach rozruch wielki. Faryzeusze, nauczeni w piśmie, książęta kapłańskie zbierają się, szukając, jakoby go zabić mogli; a osobliwie diabeł szumie i rozjaduje się. Wszystko to Chrystus Pan dawno przepowiedział w Mateusza w rozdziale 10: „Nie mniemajcie, że przyszedłem, dawać pokój na ziemię; nie przyszedłem dawać pokój ale miecz. Bom przyszedł abym rozerwanie uczynił między synem a ojcem jego, i między córką a matką jej, także między synową i świetrą jej; i nieprzyjaciółmi będą człowiekowi domownicy jego”. To wszystko wespół ku temu służy, abyś naprzód dobrze rozważył, czy chcesz być chrześcijaninem, czy nie. Jeśli chcesz być chrześcijaninem, tedy przygotuj serce twoje na tę burzę i niepokój, bo cię one zaiste czekają. „Wszyscy (mówi Paweł), którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowani będą”. Także też napomina Jezus Chrystus w rozdziale 2. Wszystkich wierzących, i mówi: „Synu mój, jeśli chcesz być sługą Bożym, tedy się przygotuj ku pokuszeniu, stałym bądź, a cierp”. Jakoby chciał rzec: Jeśli ty sługą Bożym nie chcesz być, tedy idź swoją drogą, diabeł tobie aż do czasu swego da zaiste dobry pokój. Ale jeśli chcesz Bogu służyć i chrześcijaninem być, tedy się tylko dobrowolnie poddaj: niepokój i prześladowanie pewnie cię nie ominą. Bądź śmiałym, abyś się przed tym nie zląkł, jakby nieprzewidzianym przypadkiem,. Nie bój się takiego niepokoju, ale się bój Boga, abyś do woli świata od słowa jego nie odstąpił , i tak myśl: nie począłem tego dla przyjaźni świata, przetoż też tego opuścić nie mogę dla nieprzyjaciół i gniewu jego.

Dalej też ku temu to służy, abyśmy tym złym i niegodnym bluźniercom odpowiedzieć umieli, którzy nic więcej nie umieją, tylko że ewangelii świętej bluźnią i mówią: Przedtem, pierwej niźli ta nauka nastała, było wszystko nadobnie i cicho, i było wszystkiego dosyć; teraz jest nieszczęścia, iż go nikt wyliczyć nie może: buntu, walki, rozterki, drożyzna i wszelkie udręczenie. Kto tedy takim haniebnym bluźniercom chce zamknąć usta, ten niechaj tak do nich mówi: Przyjacielu, azażeś tego w ewangelii nigdy nie czytał, iż się zaraz wielkie stało wzruszenie, jak tylko Chrystus Pan w łódź wstąpił i na morze się puścił? Wszakże w tym nie jest wina Chrystusa Pana, ale samego diabła, który jemu jest nieprzyjacielem i cierpieć go nie chce. Tak też jest nie przyjacielem ewangelii, a przetoż chciałby tyle niepokoju i nędzy na świecie uczynić, żeby zginąć musiała. Ale lud zaślepiony i zatwardziały tego ani widzieć ani obaczyć nie chce. Patrzy tylko na niedostatek bluźniąc, iż ewangelia jest tego przyczyną. Co zaś dobrego i pocieszającego z ewangelii przychodzi, jak Pana Boga przez nią poznać, ku odpuszczeniu grzechów przyjść, i zbawieni być możemy, tego on widzieć nie chce. Zupełnie tak, jak niewdzięczny, zatwardziały i swawolny lud żydowski na puszczy czyni. Gdy byli w Egipcie, gdzie na jednego człowieka pracę dwóch wkładano, to wzywali Boga, aby im w tej niewoli pomógł, że pobożnymi będą. Ale cóż się stało? Gdy ich Bóg z tej niewoli wybawił, i na puszczę przyszli, tedy wszystko zapomnieli. To było najgorsze, że wszystko zapomnieli, co i jako w Egipcie robić i cierpieć musieli. Pamiętali tylko na garnki mięsa i na chleb w Egipcie. Przeto gdy im potem Bóg dał chleb niebieski, także nim pogardzili, mniemając, iż nie jest tak dobry jako mięso w Egipcie. Tak zepsuta jest natura nasza przez grzech pierworodny; niech Bóg uczyni z nami, co chce, nam się nigdy nic nie podoba. Przetoż wielka i Boska w tym cierpliwość, iż takie złośliwe łotry tak długo znosić może.

Kto by się nas był przed dwudziestu laty spytał, czy byśmy raczej jeden rok drożyznę mieli, albo czy byśmy się raczej jeszcze dalej od mnichów i kapłanów rzymskich łupić, dręczyć i uciskać dali, jak się to wówczas działo, czy nie myślisz, iż by każdy był z radością wybrał drożyznę, aby się tylko od tego ciężkiego i nieznośnego dręczenia, i nieskończonego zdzierstwa uwolnić? Była by bowiem nadzieja iż co się jednego roku nie urodzi, to drugi rok narodzić może; ono dręczenie zaś było ustawiczne, i co dzień się mnożyło. A o takich i innych wielu niedostatkach prawie zupełnie zapomnieliśmy, chwalimy pokój i czasy stare, a nie widzimy jaka straszliwa skała była przed nami, iż nas w takim pokoju nie tylko pieniędzy i majętności, ale też ciała i duszy przez fałszywe nauki i bałwochwalstwa pozbawiono. A wszakże i od innego nieszczęścia nie mogliśmy być wolnymi. Bo też i wówczas drożyzna, powietrze morowe, walki i inne plagi uciskały lud. Ponieważ teraz też takie rzeczy się dzieją, dlatego ewangelia ma być tego przyczyną. Cóżże myślisz , jakoż się to wszystko Bogu podobać będzie, który nad słowo swoje nie ma droższego skarbu, i od grzechu i śmierci lepiej i skuteczniej nam pomóc nie może, jak tylko przez ewangelię; a przecież tak haniebnie ją zelżą i bluźnią, jej winę dając, iż ona wszystkiego nieszczęścia przyczyną itd.? Jakaż będzie kara za takie bluźnierstwo? Zaślepił Bóg oczy i serca takich bluźnierców, aby wielkich i pięknych dobrodziejstw Bożych nie widzieli, zaślepi ich jako żydów, aby nic więcej nie mogli, tylko Bogu bluźnić, a nareszcie diabli ich wezmą. Taka nagroda im się należy i zaiste ich nie minie. Gdyby nie było ewangelii, przecież musiał byś znosić to, że nie każdy jest ci przyjacielem, i owszem masz nieprzyjaciół. Tak też Rzym był trapiony wojnami i różnymi nieszczęściami, pierwej niż ewangelia przyszła. Przetoż nie ewangelia jest tych utrapień przyczyną. Wszystkiemu winien jest diabeł i nasza niewdzięczność. Diabeł ewangelii cierpieć nie może, chciałby ją zniszczyć, dlatego wszystkie nieszczęścia na nas sprowadza. Im możniejsze słowo, Tym więcej on się gniewa i buntuje. Jeżeli zaś my za tak wieli skarb jesteśmy niewdzięcznikami, jeżeli go nie przyjmujemy ani używamy, nawet nim pogardzamy i prześladujemy go, toć też tego Bóg cierpieć nie może; przetoż dlatego musi zsyłać różne kary i plagi, aby niewdzięczność zabraniał. Tego tedy naprzód nauczyć się musisz, że chcąc być chrześcijaninem, na burze i niepokoje przygotować się musisz. Jeżeli zaś tego czynić nie chcesz, idź swoją drogą; na łożu śmiertelnym dowiesz się, coś uczynił.

Potem podaje ewangelia wzór prawdziwej wiary, która wśród walki i burzy śmiało postępuje, do Chrystusa idzie i onego budzi. Albowiem nasi przeciwnicy, papiści, uważają za lichą rzecz. Zamiast tego przywiązują wielką wagę do wolnej woli. Ale bym im tego zaiste życzył, aby także w łodzi byli i doświadczyli, czego by w chwili takiej trwogi i niebezpieczeństwa wolna wola mogła dokazać. Doświadczyli też tego apostołowie. Chociaż ich wiara była bardzo mała i słaba; wszakże gdyby nie za słaba i mała wiara, tedy by zaiste dla wolnej swej woli musieli zwątpić, i w wałach morskich byliby utonęli. Ale ponieważ mieli wiarą, choć tylko małą, jako sam Chrystus o nich świadczy, gdy mówi: „O małowierni”, tedy mają pomoc i nie zwątpią zupełnie, ale Chrystusowi wierzą, jego budzą i pomocy od niego żądają. Jeśli więc mała i słaba wiara coś podobnego sprawia, czegoż nie dokaże wiara mocna i wielka? Oto jakośmy przed tygodniem słyszeli, trędowaty i setnik i Kafarnaum pokazali, co może wielka wiara. Wolna wola i siła człowieka na nic się nie przyda; zaginie człowiek i nie ostoi się, gdy niebezpieczeństwa przyjdą do i boju stanąć trzeba. Wtenczas innych myśli nie mamy i wołamy ratunku, albo pragniemy, aby odbyła burza inne jak najdalsze strony. Bo wolna wola nie pociesza serca, ale im dalej tym więcej bojaźliwym je czyni, tak że się nareszcie boi listka poruszającego się na drzewie.

Lecz wiara, choć mała i słaba, przecież się ostoi, i nie da się aż na śmierć przestraszyć. Poświadcza to zachowanie się uczniów, o których w ewangelii czytamy. Śmierć mieli przed oczami: Albowiem tak się morze ze wszystkich stron burzyło iż się łódź wałami okrywała. Któż by w takiej dolegliwości i niebezpieczeństwie życia nie zbladł z przestrachu? Ale wiara, choć jest mdła, wszakże stoi jako mur, i stawi się jako mały Dawid przeciwko Goliatowi, to jest, przeciw śmierci, grzechom, i wszelkim niebezpieczeństwom, nie wątpi, ale szuka pomocy tam, gdzie jej szukać trzeba, to jest u Chrystusa Pana, budzi go i woła: „Panie ratuj nas, giniemy”. Tak więc wiara czyni, iż chociaż niebezpieczeństwo przed oczami jest przecież pomocy szukamy i modlimy się, jako Psalm 116 mówi: „Uwierzyłem, dlategom mówił”. Bo nikt nie umie się modlić, jeżeli nie wierzy. Wolna wola też tego nie umie: Patrzy tylko na teraźniejszą dolegliwość i niebezpieczeństwo, ale nie widzi osoby, która w takiej dolegliwości i niebezpieczeństwie pomóc może, a więc mimo wolnej swej woli człowiek w grzechach swych umrzeć musi. Wiara zaś, choć mała i mdła, chwyci się tej osoby Jezusa Chrystusa i dostąpi pomocy. Gdyby wiara uczniów była mocna i pewna była, jako wiara Jonasza, który trzy dni był we wnętrznościach wieloryba, tedy by byli morzu i nawałnościom mogli powiedzieć: Burzycie się tylko, tak mocne nie będziecie, abyście okręt rozbić mogły, bo Chrystusa Pana mamy przy sobie; gdybyście to nawet mogły, przecież w środku morza znajdziemy sklep, gdzie byśmy sucho siedzieć mogli i nie utonęli. Mamy Boga, który nas zachować może, nie tylko na morzu, ale też w morzu i pod morzem. To jest prawdziwa wiara, która nie tylko patrzy na to co mamy przed oczami, jako wolna wola, która się widokiem niebezpieczeństw przestrasza, ale patrzy na to, co w przyszłości stać się może ku naszemu zachowaniu. Przetoż ufa, i chociażby już była w paszczy śmierci, jeszcze tym się pociesza, że jej jeszcze pomoc może być dana, jak o tym świadczy w ewangelii dzisiejszej słaba wiara uczniów. Wiara więc to nie mały kunszt, ani pospolita rzecz; jest ona mocą Bożą, która nie pochodzi z wolnej woli, ale którą nam Duch Święty daje przez słowo. Tego nasi przeciwnicy, papiści, nie wiedzą; bo by się tak zapalczywie nie sprzeciwiali, gdy uczymy: Wiara tylko zbawia, to jest, wiara tylko dostąpi pocieszenia, gdy grzech, śmierć i wieczne potępienie na nas naciera i chcą nas powalić. Przetoż widzimy ich zuchwałymi i pysznymi, póki jest morze ciche i powietrze spokojne. Ale gdy się nawałności podniosą i źle się dzieje, tedy tracą odwagę, pociechę i wszystko. Bo nie mają wiary, a polegają tylko na bezsilnej, rozpaczliwej wolnej woli, która zapomina o Bogu i słowie jego i żadnego nie widzi ratunku.

Ale to jest wielkim nieszczęściem, że Chrystus właśnie w tym niebezpieczeństwie życia odpoczywa, i śpi snem rzeczywistym, przyrodzonym i mocnym; może dla tego, że przez cały dzień wiele pracował i kazał, albo przez całą noc się modlił, i miał swoje pokuszenia. Bo zdaje mi się, że w nocy bardzo bywał od diabła kuszony, kiedy się w Psalmie 88 uskarża: „Jamci utrapiony i prawie już umierający od gwałtu; ponoszę strachy twoje i trwożę sobą”. Przeto że rzadko był wesołym, ale zawsze zamyślony, jako to tenże psalm okazuje: „Bo nasycona jest utrapieniem dusza moja, a żywot mój przybliżył się aż do grobu”. A wszakże, choć oto ten jest rzeczywisty i przyrodzony, jednak uczniom ku wierze służyć musiał, jako wszystkie uczynki jego. Toć się też aż do dzisiejszego dnia dzieje, iż się Chrystus Pan przeciwko chrześcijanom swoim tak okazuje, jakoby nas nie widział, ani też o nas nie dbał; jako to tu w łodzi czyni, leży i śpi, nie stara się o burzę, o uczniów swoich, ani o łódź. Ale przecież w łodzi jest, chociaż śpi. Te pokuszenia zawsze na nas przychodzą, że Chrystus Pan nawałnościom łódź okrywać dopuszcza, to jest, dopuszcza diabłu i światu przeciwko chrześcijanom szaleć, iż się spodziewać musimy, że wszystko do szczętu przepadnie, jak dzisiejszego dnia widzimy. Papież i ci, którzy przy nim stoją, nie cierpią słowa; zawsze więc możnych mocarzy pobudzają przeciwko nam. Siedzimy w łodzi, mamy burzę i wiatr, lepszy by nam nie zaszkodził. Ku temu też Chrystus Pan cicho siedzi, i nie daje tego po sobie poznać, żeby nam pomóc chciał. To jest ten, który w łodzi śpi. Ale mamy nie tracić odwagi: nie maszci jeszcze niebezpieczeństwa. Chrystus Pan także jest z nami w łodzi. Chociaż tak się okazuje, jakoby nas nie widział, tedy jednak mamy się tak okazać, iż go widzimy i za tego go mamy, który morze uspokoić może, choćby najbardziej się burzyło i kipiało. Tak też czynić mamy w naszych własnych niebezpieczeństwach i pokuszeniach, które na każdego z osobna przydadzą. Kiedy diabeł przychodzi, grzechy twoje przed oczy ci wrzuca, gniewem Bożym cię straszy, i wiecznym zatraceniem ci grozi; tedy sobie myśl i mocno wierz: Chrystus Pan jest blisko przy mnie, ale śpi. Należy się więc, abym ja w serdecznej modlitwie ku niemu przyszedł i obudził go; uczniowie też tak czynią. Ci troszczą się więcej o swoją zgubę, niż o sen Pana; dlatego myślą: my teraz czuwającego Chrystusa mieć musimy, inaczej zginiemy; nie dali mu więc pokoju, aż go ze snu obudzili. I ty naucz się tak czynić; bo obie rzeczy stać się muszą. Chcesz li z Chrystusem w łódż, burza cię nie minie, a Chrystus będzie chciał spać, abyśmy pokuszenie dobrze poczuli. Gdyby nie spał i burzę zaraz uspokoił, nigdy byśmy nie wiedzieli, jak trudna rzecz być chrześcijaninem, i jeszcze byśmy może myśleli, iż to z własnej czynimy mocy. Lecz tak wiara przez pokuszenie bywa umocniona, iż wyznać musimy: Żadna ludzka moc pomóc nie mogła; Bóg tylko pomógł i jego słowo drogie.

Przy takiej pięknej i pociechy pełnej nauce opisuje nam ewangelia Chrystusa Pana, jako rzeczywistego i prawdziwego człowieka, który ciało i duszę miał, i dla tego jedzenia, picia, spania i innych przyrodzonych czynności, które się bez grzechu wykonują, potrzebował, jako i my; abyśmy w błąd Manicheuszów nie popadli, którzy Chrystusa za jakieś straszydło, a nie za prawdziwego człowieka mieli. Jako ten naturalny pewnym jest świadectwem, iż Chrystus Pan jest prawym i prawdziwym człowiekiem, tak okazuje nam wszechmocne Bóstwo swoje w tym jednym, że jednym słowem ucisza morze i wiatry; toć nie jest uczynek człowieczy, ale należy ku temu Boża moc, aby nawałności morskie jednym słowem były uciszone. Przetoż ten cud tym milszy powinien nam być, że widzimy, jako Bóg i człowiek w Chrystusie jedną jest osobą. Dlatego też we wszystkich dolegliwościach i pokuszeniach chce i może pomóc wszystkim, którzy u niego pomocy szukają. A choć musimy przy tym niejedno cierpieć i na niejedno się odważyć; kiedy inaczej być nie może, cóżże to szkodzi? Przecież bezbożni też muszą znosić swój krzyż i cierpienia, ku temu mają złe sumienie, a na ostatek czeka ich wieczne potępienie.

Trzecia część ewangelii dzisiejszej mówi o owocu, który z takiej wiary pochodzi, zwłaszcza, iż też i inni widząc taki cud, się nawrócą, zadziwią i powiedzą: „Jakiż to jest ten, że mu i wiatry i morze posłuszne są”. Może go dotąd za zwyczajnego mieli człowieka, i nie wiedzieli, iż byśmy u niego w trwodze śmierci pomocy szukali i taką znaleźć mieli. Teraz się go nauczą poznawać, iż on najlepszym i najwyższym pomocnikiem nawet tam, gdzie żaden człowiek pomóc nie może. Takci się zawsze dzieje, iż im większe pokuszenie, tym większy owoc i pożytek przynosi. Świat nas teraz tak bardzo uciska, że się nam zawsze zdaje, iż nie wytrzymamy, iż nas morze i burza przemoże i zginiemy . Ale trzymajmy się tylko mocno słowa i wiary. Da Bóg, wyrośnie z tego piękny i wspaniały owoc, że się będziemy radować i weselić. Nienawiść wielka, którą papież i nieprzyjaciel kościół nienawidzą, dla której się trwożymy jako niewiasta, gdy ma porodzić, i krzyczeć musimy, ta jeszcze, dali Bóg, owoc przyniesie. Tak ma się też każdy cieszyć, który pokuszenie znosi, iż to dla jego osoby nie będzie bez owocu.

Widzicie więc, jak ta ewangelia jest pociechy pełna, i jak piękną nam daje naukę, iż chcemyli chrześcijanami być, z Chrystusem w łódź wstąpić, i tam burzy i wzruszenia czekać musimy. Gdy one powstają, tedy się mocno wiary i słowa trzymać, oraz się też spodziewać mamy, iż nie tylko burze i pokuszenia uciszone, i my od nich wybawieni będziemy, ale iż też pewny owoc i pożytek z tego wyniknie. Mielibyśmy więc sobie życzyć, abyśmy też tego skosztowali, i z własnego doświadczenia nauczyli się poznawać wiary moc i cnotę. Któż by się chciał skarżyć na swój krzyż, kiedy tak pewna jest pomoc i owoc? Ale to starego Adama boli; temu się takie gorzkie doświadczenie nie podoba; i wolałby od niego być wolnym. Dlatego potrzebna to rzecz, abyśmy takie przykłady często i pilnie sobie przypominali, i słowem Bożym pilnie się zajmowali, abyśmy, gdy przyjdzie pokuszenie nie wątpili, ale do Chrystusa się uciekali, który przy nas śpi i tak się stawia, jak gdyby o nas nie dbał, i n niego pomocy i ratunku pilnie się modląc szukali.

Tego nam wszystkim racz użyczyć nasz miły Ojcze niebieski, dla Jezusa Chrystusa przez Ducha twego Świętego. Amen.