Kazanie na dziewiątą niedzielę po Trójcy Św.

Mówił też i do uczniów swoich: Człowiek niektóry był bogaty, który miał szafarza, a ten był odniesiony do niego, jakoby rozpraszał dobra jego. A zawoławszy go, rzekł mu: Cóż to słyszę o tobie? Oddaj liczbę z szafarstwa twego: albowiem już więcej nie będziesz mógł szafować. I rzekł on szafarz sam w sobie: Cóż uczynię, gdyż pan mój odbiera ode mnie szafarstwo? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, że gdy będę złożony z szafarstwa, przyjmą mnie do domów swoich. Zawoławszy tedy do siebie każdego z dłużników pana swego, rzekł pierwszemu: Wieleś winien panu memu? A on rzekł: Sto barył oliwy. I rzekł mu: Weżmij zapis twój, a siadłszy prędko, napisz pięćdziesiąt. Potem drugiemu rzekł: A tyś wiele winien? A on mu rzekł: Sto korcy pszenicy. I rzekł mu: Weźmij zapis twój, a napisz osiemdziesiąt. I pochwalił pan szafarza niesprawiedliwego, iż roztropnie uczynił: bo synowie tego świata roztropniejsi są nad syny światłości w rodzaju swoim. I jać wam powiadam: Czyńcie sobie przyjaciół z mamony niesprawiedliwości; aby gdy ustaniecie, przyjęli was do wiecznych przybytków. Ewangelia Łukasza 16,1-9.

Dzisiejsza ewangelia jest kazaniem o dobrych uczynkach; skierowana jest osobliwie przeciwko łakomstwu, abyśmy pieniędzy i majętności źle i marnie nie używali, ale raczej pomagali ubogim i potrzebującym. Powiada to Chrystus Pan jasnymi słowami mówiąc na końcu: „Czyńcie sobie przyjaciół z mamony niesprawiedliwości”, to znaczy: pomagajcie ubogim waszymi pieniędzmi i majętnościami, bo słówko „mamona”, znaczy tyle co polskie słowo bogactwa. Naukę tą podaje nam Pan jak to czynić zwykł (abyśmy lepiej zapamiętać mogli) w podobieństwie mówiąc: czyńcie jako ten szafarz niesprawiedliwy; widząc iż złożony z urzędu pomocy innych potrzebować będzie, używa urzędu swego, póki go jeszcze piastuje, i opuszcza jednemu dłużnikowi połowę a drugiemu czwartą część długu, aby pamiętając na jego przyjaźń byli mu w potrzebie pomocą. Nie rozumie tego zaiste Pan tak, iż jeden drugiemu mamy krzywdę wyrządzać, wzajemnie się o majętności nasze oszukiwać i z cudzego jałmużnę dawać, ale naucza nas, że naśladując przebiegłość i roztropność szafarza tego, ku temu obrócić mamy nasze majętności i pieniądze, abyśmy z nich innym, lepszym żywocie mieli pożytek. A zwłaszcza mamy sobie z naszej mamony czynić przyjaciół, jako szafarz ten czynił sobie przyjaciół z mamony niesprawiedliwości.

Uważajmy naprzód dlaczego Pan majętności zowie mamoną niesprawiedliwości. Majętność niesprawiedliwą mamy wrócić temu, czyją jest; nie śmiemy nią innym dobrze czynić, ani z niej jałmużny dawać. Jakoż mówi Pan u Izajasza w rozdziale 61: „Ja Pan miłuję sąd, a mam w nienawiści łupiestwo przy całopaleniu”. Kto chce ofiary i jałmużny dawać i pieniędzmi Bogu służyć, mówi Pan, niechaj to czyni z swego, co zyskał pobożnie i z dobrym sumieniem, albo niechaj temu da pokój. Cudzą majętność oddać mamy temu, od kogośmy ją niesłusznie wzięli; innego nam z nią nic czynić nie wolno. Jakże się to atoli zgadza z tym co Pan powiada: „Czyńcie sobie przyjaciół z mamony niesprawiedliwości”, czyli dawajcie jałmużny i pomagajcie ubogim? Słuchaj! Pan mamonę czyli bogactwa nie zowie niesprawiedliwymi, iż są zebrane nieuczciwym sposobem (albowiem powiedzieliśmy, iż niesprawiedliwe dobra oddać mamy); ale iż ich nikt nie używa, jak się należy, wyjąwszy prawych i pobożnych chrześcijan, żyjących w bojaźni Bożej i według przykazań Pańskich. Wszyscy inni używają mamony zapominając o ubogich, którym by pomóc mogli, wynoszą się, używają hojnie i żyją w rozkoszach. Z tej przyczyny bogactwa i majętności noszą hańbiące imię, iż są mamoną niesprawiedliwości. Takie zaś Pan Bóg ma upodobanie w złym używaniu darów swoich, widzimy z słów proroka Ezechiela w rozdziale 16, wierszu 49-50: ” Oto ta była nieprawość Sodomy, siostry twojej, pycha, sytość chleba, i obfitość pokoju: co ona mając i córki jej, ręki jednak ubogiego i nędznego nie posilała. Owszem wyniósłszy się, czyniły obrzydliwość przed obliczem moim”. Pokój, wszystkiego obfitość, iż ludzie nie wiedzą, jaką rozpustę czynić mają, a mimo tego ręka dla ubogich zawarta, oto te trzy rzeczy, które są hańbą a przecież pospolitym świata zwyczajem. Dla zwyczaju tego noszą bogactwa, choćby najuczciwiej zapracowane, hańbiące imię, iż są mamoną niesprawiedliwości, potępionymi pieniędzmi i kradzionym dobrem; a zowią się tak nie same przez się, (albowiem cóż winne nędzny fennik, złoty, talar, chleb, mięso, ryba, wino i inne rzeczy?) ale dla człowieka, który ich nie używa jak się należy.

Ku temu więc przede wszystkim zmierza nauka dzisiejszej ewangelii, abyśmy łakomstwa się strzegąc majętności naszych dobrze używali i czym nas Bóg obdarzył czynili sobie przyjaciół, abyśmy gdy umrzemy i wstaniemy, gdy wszystko po sobie zostawić będziemy musieli, znaleźli tam przyjaciół, którzy by nas przyjęli do wiecznych przybytków. Albowiem cokolwiek tutaj ubogim dobrego uczynimy, jakąkolwiek przyjaźń lub dobrodziejstwo im okażemy, to w dzień sądny nie tylko świadczyć będzie za nami, żeśmy tutaj po bratersku i chrześcijańsku żyli, ale będzie nam też nagrodzone i zapłacone. Przyjdzie ten i ów i chwaląc nas mówić będzie: Panie, ten mi czasu potrzeby dał suknię, złotego, chleba albo wody. Owszem Chrystus Pan sam wystąpi, jako czytamy u Mateusza w rozdziale 25., i świadczyć będzie przed swoim ojcem niebieskim, wszystkimi aniołami i świętymi, cośmy mu dobrego uczynili i jakośmy okazali wiarę naszą. Ci przyjaciele pomogą nam do nieba, gdy ustaniemy, i wszystko na ziemi zostawić będziemy musieli. Kto by uwierzywszy temu pieniędzmi i majętnością, którą go Bóg obdarzył, wspierał i wspomagał ubogich, nie mogących na swój chleb zapracować, ten bez mamony niesprawiedliwości uczynił mamonę sprawiedliwości, albowiem z nieprawego przywiódł by ją ku prawemu używaniu. Chrześcijanie nie powinni pieniędzy i majętności używać jedynie dla siebie, ku swojej okazałości, sławie, rozkoszy i pysze, jak to widzimy u wielu. Świadczy przeciwko nim przysłowie, które taci w ustach mają mówiąc: Ja mam żyto i chleb dla siebie, chcesz li i ty je mieć, zgotuj je sobie. Ale ich żyto i chleb jest zaiste mamoną niesprawiedliwości; mogli by jej używać Bogu ku czci i upodobaniu, gdyby nią bliźniemu swemu służyli, ale używają jej ku grzechowi i ku własnemu zatraceniu.

Jeżeli już ci mają mamonę niesprawiedliwości, którzy innym nie pomagają, miły bracie, jakąż mamonę będą mieli, którzy jeszcze ku temu kradną i innym ich majętności odejmują? Albowiem jeśli nie ujdą kary, którzy potrzebującym nie dają, chociaż nie oszukują ani obciążają podwyższaniem czynszów, jakoż daleko większe potępienie wyjdzie na arcyzłodziei i łupieżców, którzy nie tylko nic nie dają, ale łakomstwem, lichwą, kradzieżą i łupiestwem drogość czynią, nędznych ubogich obciążają dlatego tylko, aby sami wiele talarów mieli i wzbogacili się, a czynią a czynią to wszystko bez najmniejszej zgryzoty sumienia.

Oto masz kazanie przeciwko łakomstwu. Chcesz być chrześcijaninem nie otwieraj ustawicznie ręki, abyś tylko brał, a nie zawieraj jej tak, aby ani jeden setnik z niej wypadł; ale rad dawaj szczodrobliwie pomagaj potrzebującemu, gdzie tylko możesz. Gdy tak czynisz, służysz Bogu, a Bóg ci też zapłaci. Ale łakomcy i lichwiarze, którzy wszystko ku sobie garną, bo innego nic nie umieją, i nikomu nic albo bardzo skąpo dają, służą diabłu przeklętemu; diabeł im też płacić będzie. Dnia onego będą narzekać na nich wszyscy święci mówiąc: Ten chłop, mieszczanin, kupiec, szlachcic itd. umiał tylko łupić, drzeć ,zagarniać i zgromadzać. Potrzebowałem często jego pomocy, ale mi nie pomógł ani słowem, a nigdy pieniędzmi i majętnością swoją. Przed oczami nam tu maluje Pan, jako ubodzy święci stojąc przed Chrystusem Panem oskarżać będą onego dnia bogatych i nikczemnych skąpców. W wielkiej czci będą bogacze, którzy majętnościami swymi szczodrze szafując innym pomagali; znajdą wielu przyjaciół (przed wszystkimi samego Chrystusa Pana) wysławiających dobrodziejstwa ich. Wiedząc to pomnażamy się z wszelką gorliwością w pobożności, szczodrobliwości dobrotliwości i miłosierdziu. Przez takie cnoty okażmy wiarę naszą, a ci którym wyświadczyliśmy dobrodziejstwa , będą dnia sądnego świadczyć za nami przed Chrystusem Panem, iżeśmy się wystrzegali tego haniebnego grzechu, który nic innego nie czyni, tylko drze i łupi, choćby się innym najgorzej działo.

Czytaliśmy, iż Pan pochwalił niesprawiedliwego szafarza. Nie tak mamy to rozumieć, iż Panu się to podoba, gdy innym krzywdę czynimy; chwali on tylko przebiegłość i przezorność szafarza napominając, abyśmy w dobrym tej samej używali przezorności i roztropności, jakiej w złem używał szafarz niesprawiedliwy sobie ku pożytkowi a panu swemu ku szkodzie.

Uważamy też na przerażające słowo, które Chrystus Pan powiada mówiąc: „Synowie świata tego roztropniejsi są nad synów światłości w rodzaju swoim?” Tego trzeba wiele objaśniać albowiem widzimy na każdy dzień, niestety więcej niż pożyteczne, jak troskliwie świat szuka pożytku swego, a nie przykrzy mu się żadna praca ani staranie. Zaiste iż nadto ciężka ich służba diabelska! A przy „dzieciach światłości”, czyli przy prawdziwych chrześcijanach cóż widzimy? Oto są leniwymi, omierzłymi, niedbałymi i niepilnymi w rzeczach Bożych, choć wiedzą, iż Bóg ma w nich upodobanie, a oni wieczny pożytek. Ciężko im dobrze czynić? Dzieje się według znajomego przysłowia, iż bezbożnym dwa kroć trudniej zasłużyć piekło niż pobożnym niebo, gdyż tak pilnie służą diabłu, cierpiąc i czyniąc wszystko jemu ku upodobaniu. Trafne to przysłowie, lecz trzeba je rozumieć. Pan Bóg chrześcijan jakby za włosy musi ciągnąć i przymuszać, aby czynili co powinni.

Piękny przykład dają synowie świata tego synom światłości, osobliwie w tej rzeczy, o której Chrystus Pan mówi w dzisiejszej ewangelii. Albowiem popatrz na człowieka łakomstwem opętanego: ni we dnie ni w nocy nie ma pokoju przed myślami swymi, a pieniądze jedyną jego troską i staraniem. Znajdzie wolny kątek w domu, zaraz urządza komórkę albo sklepik, aby czynsz mógł wziąć; poczyna dziś ten, jutro inny handel, próbując gdzie największa korzyść. Słowem nie przykrzy mu się żadna praca i trud, gdzie pieniądze można zyskać, choćby tylko jeden fennik. Uczmy się od łakomego: Starajmy się o wieczne zbawienie, jak on się stara o pieniądze. Ale gdzież znajdziesz chrześcijanina, który by to czynił? Raduje się bogaty lichwiarz, gdy z pieniędzy swoich ciągnie wielki zysk, a gdzież chrześcijanin radujący się, że znalazł ubogiego, któremu pomóc może dziesięcioma talarami, lub też mniejszą albo większą sumą, według możności i potrzeby? Z pieniędzy swoich chciałby każdy wziąć dziesięć, dwadzieścia albo więcej od stu; ale cóż to jest wobec lichwy, którą nam przyniosą pieniądze, gdy ubogim pomagamy? Powiada Salomon (w przypowieściach rozdz. 19. W 17.): „Panu pożycza, kto ma litość nad ubogim: a on za dobrodziejstwo jego odda”. Pewnego mielibyśmy dłużnika, któryby wiecznie oddał, gdybyśmy tylko chcieli! Ale diabeł nie chce dopuścić, abyśmy uwierzywszy starali się o tę lichwę przewyższającą cały kapitał. Raczej dajemy na lichwę ludziom niż Bogu, a przetoż się nam dobrze dzieje, że upadamy nie tylko w brzydki grzech i wielkie nieszczęście, ale z haniebną mamoną razem zatracamy ciało i duszę.

Chrystus Pan prawdę powiada mówiąc na końcu, iż dzieci świata tego w swych rzeczach są pilniejsze i roztropniejsze niż jego dziatki. Bo zaiste tak się dzieje, iż diabeł ma sto sług, gdzie Chrystus ma jednego. Cóż my na to? Zmienić tego nie możemy, bo świat nie da sobie nic powiedzieć. Ale kazać możemy i będziemy ustawicznie karać, grozić i napominać, czybyśmy chociaż niektóre dzieci świata nie uwolnili z więzów szatana; będziemy namawiać leniwych, niedbałych chrześcijan i nas wszystkich, abyśmy biorąc sobie przykład z pilności dzieci świata w służbie szatana w dobrym się ćwiczyli, jako dzieci szatana ćwiczą się w złem, abyśmy choć po części mogli im dorównać. Przecież (niech się tam z nami dzieje co chce) mamy to pierwszeństwo, żeśmy dziećmi światłości. Jeżeli to imię zachowamy, że do światłości należymy, nie mamy się czego bać, choć w pilności i roztropności nie dorównamy dzieciom świata tego; wystarczy jeżeli chociaż cokolwiek uczynimy, abyśmy przynajmniej poczęli należeć do tych, którzy zwą się dziećmi światłości.

Niechaj atoli nikt nie myśli, że przyjdziemy do takiej doskonałości jaką mają dzieci świata tego w rodzaju swoim. Mielibyśmy je wprawdzie przewyższyć, boć mamy obietnicę, że odbierzemy wieczną koronę, ale bardzo wiele jest przeszkód na naszej drodze. Wszakże z pilnością się ćwiczyć powinniśmy, abyśmy się na każdy dzień pomnażali w karności, cierpliwości, cichości, łagodności, miłosierdziu i innych chrześcijańskich cnotach. Bo jeżeli tylko początek uczynimy, i stanąwszy na prawej drodze na niej zostaniemy, nauczymy się chodzić i dojdziemy do celu, choćby pierwsze kroki były najpowolniejsze i najmniejsze. Lecz nie myśl, żeśmy już doszli do celu: Nasze pocieszenie w tym, że nas Bóg nie będzie sądził jako synów, którzy z taką gorliwością i trudem biegną do piekła. W łasce swej rzecze do nas: Miałeś mi służyć z większą pilnością i wiernością, boś synem światłości. Leniwość twoją przykryć muszę płaszczem łaski i odpuszczenia grzechów. Odpuszczenia grzechów bowiem potrzebujemy w żywocie naszym. Rozpostarte być musi nad nami, abyśmy pod nim chodzili jakby pod niebem szerokim; tedy znajdziesz tam przynajmniej jednego albo dwu przyjaciół, a z pewnością tego prawdziwego przyjaciela, który zbawić i niebo dać może, Jezusa Chrystusa , miłego Pana naszego. Tak tedy uczymy się z dzisiejszej ewangelii, jako mamony niesprawiedliwości uzywać mamy; pomagając ludziom mamy sobie z niej czynić przyjaciół, jako szafarz przyjaciół sobie czynił z pieniędzy pana swego.

Mogłoby się ktoś spytać, jakże ewangelia dzisiejsza zgadza się z nauką o wierze? Osobliwie Rzymianie na nią się odwołują wykładając ją tak, że uczynkami niebo zasłużyć można, a wiara tego sama nie czyni, bo powiada Pan: „Przyjaciele was przyjmą do wiecznych przybytków”. Chociaż oni niegodni, abyśmy im na ten i na inne zarzuty odpowiedzieli (albowiem odpowiedzi naszej nie przyjmą, raczej bluźnią i coraz to więcej się srożą) przecież ze względu na pobożnych, na stawiane pytanie krótką damy odpowiedź. A tak naprzód muszą przyznać sami Rzymianie, iż przyjaciele, o których mówi Pan, są ludzie z nami i koło nas mieszkający. Bo jakoż byśmy im coś dać mogli? Ci zaś nie są w niebie, jakże tedy nas do nieba przyjąć mogą? A przecież prawdą być musi, że nas przyjmą do nieba, albowiem mamy słowo Chrystusowe, którego naruszyć , ani o nim wątpić nie śmiemy: „Czyńcie sobie przyjaciół z mamony niesprawiedliwości; aby, gdy ustaniecie, przyjęli was do wiecznych przybytków”.

Jako się to dzieje uczy nas Chrystus Pan sam, mówiąc u Mateusza w rozdziale 25., że w dzień sądny sam wyzna, żeśmy jemu uczynili, cośmy dobrego uczynili na ziemi bliźnim naszym, a da nam zbawienie nie dla uczynków naszych, ale iż nam zgotowane jest od założenia świata. Prawdziwy więc przyjaciel, który niebo dać chce, jest bez wątpienia Chrystus Pan. Ubodzy żebracy, którym myśmy na ziemi dali złotego albo fennika, nieba nam nie dają, chociaż nam przyczyną modlitwą służyć i pomóc mogą. Po drugie odpowiedzieć musimy na pytanie, czy jałmużną (jakby się wydawało) można kupić sobie niebo i żywot wieczny? Odpowiedź na to łatwa. Apostoł Paweł powiada w liście do Rzymian w rozdziale 14.: „Cokolwiek nie jest z wiary, grzechem jest”. Wynika stąd, że Bóg nie ma upodobania w jałmużnie niewiernych, a tym mniej da im za nią niebo i żywot wieczny. Ale uczynki wierzących w Chrystusa okazujących uczynkami wiarę swoją, podobają się Bogu, bo płyną z wiary, z zapłatę da za nie Pan w żywocie wiecznym. Lecz nie wynika jeszcze stąd, że dla uczynków daje Pan żywot wieczny, bo obiecany jest jedynie tym, którzy wierzą w Chrystusa. Poświadcza to często Chrystus Pan, mówiąc: „Kto we mnie wierzy, śmierci oglądać nie będzie na wieki. Tam jest droga, prawda i żywot. Bóg dał Syna swego, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny itd.” Odpowiedź nasza zaiste jest prawdziwa i gruntowna. Albowiem oto wyrok św. Pawła: „Cokolwiek nie jest z wiary, grzechem jest”. Ma tedy jałmużna podobać się Bogu, poprzedzić ją musi wiara w Chrystusa. Wiara przynosi żywot wieczny, bierze odpuszczenie grzechów i sprawia, że uczynki nasze podobają się Bogu; chociaż nie są doskonałe, przecież Bóg chce za nie dać zapłatę w żywocie wiecznym. Powiada nam to Chrystus Pan u Mateusza w rozdziale 25. I zapewnia apostoł Paweł, iż utrapienia teraźniejszego czasu nie są godne onej przyszłej chwały, która się ma objawić w nas. Jeżeli tedy Chrystus Pan powiada: „Czyńcie sobie przyjacioły z mamony niesprawiedliwości; aby, gdy ustaniecie, przyjęli was do wiecznych przybytków”, słowa te tyle tylko znaczą, iż nam Bóg zapłaci w żywocie wiecznym dobre uczynki, jeżeli będąc uczniami Chrystusowymi dobre uczynki czynimy. Cóż atoli powiada św. Paweł? Jeżeli uczynki mają być dobre, z wiary pochodzić muszą. A Chrystus Pan powiada, iż z wiary mamy odpuszczenie grzechów i żywot wieczny. Wyroki te też są prawdziwe a nie skłamane, i wierzyć im musisz, jako wierzysz dzisiejszej ewangelii. Jakże je z sobą pogodzić mamy? Słuchaj! Z wiary w Chrystusa mamy odpuszczenie grzechów i żywot wieczny. Dla wiary tej podobają się Bogu nasza jałmużna i inne dobre uczynki, i zapłaci nam je obficie w żywocie wiecznym. Chociaż nam tedy przykro służyć Bogu i dobre czynić uczynki, przecież mamy je czynić z dobrą wolą i ochotą dla nadziei, która nam odłożona jest w niebiesiech, jako mówi św. Paweł w liście do Kolosan w rozdziale pierwszym. Oto masz prawdziwy i właściwy wykład dzisiejszej ewangelii, oraz prawą, gruntowną odpowiedź na pytanie o dobrych uczynkach. Pan Bóg niechaj nam da łaskę swoją dla Jezusa Chrystusa, i niechaj przysposobi serca nasze przez Ducha swego Św., aby takie wierne i piękne obietnice i napomnienia owoc w nas sprawiły, a my według nich żyjąc kiedyś zbawienia dostąpili! Amen.