Kazanie na niedzielę Mięsopustną

A gdy się schodził wielki lud, i z różnych miast garnęli się do niego, rzekł przez podobieństwo: Wyszedł siewca, aby rozsiać nasienie swoje; a gdy on rozsiewał, tedy jedno padło podle drogi i podeptane jest, a ptaki niebieskie wydziobały je. A drugie padło na opokę, a gdy wzeszło, uschło, przeto iż nie miało wilgotności. A drugie padło między ciernie; ale ciernie wespół z nim wzrosło, i zadusiło je. A drugie padło na ziemię dobrą, a gdy wzeszło, przyniosło pożytek stokrotny. To mówiąc wołał: Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha! I pytali go uczniowie jego, mówiąc: Co by to było za podobieństwo? A on im rzekł: Wam dano wiedzieć tajemnicę królestwa Bożego, ale innym w podobieństwach, aby widząc nie widzieli, a słysząc nie rozumieli. A to podobieństwo takie jest: Nasieniem jest słowo Boże. A którzy podle drogi, ci są, którzy słuchają, zatem przychodzi diabeł, i wybiera słowo z serca ich, aby uwierzywszy, nie byli zbawieni, a którzy na opoce, ci są, którzy gdy słuchają, a z radością słowo przyjmują; ale ci co korzenia nie mają, ci do czasu wierzą, a czasu pokusy odstępują. A które padło między ciernie, ci są, którzy słuchają słowa; ale odszedłszy, od pieczołowania, i bogactw, i rozkoszy żywota bywają zaduszeni, i nie przynoszą pożytku. Ale które padło na ziemię dobrą, ci są, którzy w sercu uprzejmym i dobrym słyszane słowo zachowują, i owoc przynoszą w cierpliwości. Ewangelia Łukasza 8, 4-15.

Słyszeliście Najmilsi! W dzisiejszej ewangelii, że są czworacy, którzy szczerego słowa Bożego słuchają, a wszakże tylko ostatni je zachowują i owoc przynoszą. Jest to rzecz, która w dzisiejszej ewangelii z pilnością ma być ludowi oznajmiona, aby każdy dobrze na siebie uważał i z pilnością samego siebie doświadczał, do których sam należy, i tak się nauczył sprawować, żeby też kiedyś do tych należał, którzy są dobrą ziemią, i u których słowo owoc przynosi.

Pierwsi słuchacze. Powiada Pan, są „nasieniem, które pada podle drogi”; takowe nie przynosi owocu, bo albo bywa podeptane, albo je ptaki wydziobią. Drudzy są, „którzy go słuchają”, i zaczynają nie tylko o nim mówić, ale też i jemu „wierzyć”, i pięknie wyrastają, jako żyto, które pada na kamienistą rolę. Ale jak tylko przyjdzie trochę gorący, letni dzień: tedy poczyna schnąć, bo nie ma korzenia ani wilgotności. Tak gdy przyjdzie prześladowanie i pokuszenie, takowi ludzie odstępują, pierwej niż prawy owoc wiary w cierpliwości przyniosą. Trzeci są, a tych najłatwiej poznać można, podobni żytu między cierniem, które wprawdzie wyrośnie, ale owocu przynieść nie może i musi być zaduszone; bo ciernie rosnąc zaduszą je. Czwarci są dobrzy słuchacze, u których słowo Boże wpada w dobre serce, i zostaje w nim, aż owoc przyniesie przez cierpliwość; ci cierpią dla słowa, co im cierpieć przypada, ćwiczą się w miłości i posłuszeństwie Bogu, i przynoszą niektórzy stokrotny, niektórzy sześćdziesięciokrotny, a niektórzy trzydziestokrotny owoc.

Tacy tedy są ci czworacy słuchacze. Wejrzyj tu każdy w serce swoje, rozmyśl i zobacz, między którymi ty jesteś. Pierwsze trzy rodzaje słuchaczy nie przynoszą żadnego pożytku. Osobliwie pierwsi są najgorsi; słuchają słowa, a gdy go słuchają, mówi Pan, przychodzi diabeł i wybiera słowo z serca ich, aby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na to z pilnością uważaj! Ja bym tak nigdy nie był śmiał sądzić, żeby serca tych ludzi od diabła były opętane, którzy słowa Bożego słuchają, a jednak o nie nie dbają, zapominają je a nigdy na nie nie pomną. Nam się wydaje, że to nie jest niebezpieczne, słuchać słowa Bożego, a jednak je zapominać, i że ci, którzy tak czynią, są prości i nie dbali ludzie, ale iż to rzecz prosta i zwyczajna, kazania słuchać a jednak je zapominać. Chrystus Pan inaczej sądzi mówiąc: „Diabeł wybiera słowo z serca ich”. Otóż tu widzisz, co o takich ludziach , dziatkach i czeladzi sadzić mamy, którzy kazania słuchają, a tak odchodzą, jak gdyby go nie byli słyszeli, i ani raz na nie nie pomną. Nie mogą się chlubić, żeby Ducha Św. mieli, ale diabeł tak blisko nich iż w serca ich sięga i bierze z nich słowo Boże. Z tego też inne płyną niecnoty: bywają nieposłuszni, niewierni, swawolni, samolubni, pyszni, niezgodni. Gdy bowiem słowo Boże w sercu ich zostawało, a oni go z pilnością słuchali, tedy by też ono uczyniło serca ich czyste, posłuszne, wierne, powolne, pokorne i przychylne. Tacy są pierwsi i najgorsi. Taka złość Panu bardzo się nie podoba, żadnych innych też tak nie łaja, jako tych pierwszych. Albowiem powiada, iż diabli biorą im słowo Boże z serca; nie przyjmują słowa Bożego, myśląc, że to mała szkoda, iż kazanie jednym uchem wchodzi, a drugim zaś wychodzi. Ale chcesz wiedzieć, jaka w tym wielka jest szkoda, tedy słuchaj, co Chrystus Pan powiada, który to zaiste lepiej wie, niż wszystek inny świat. On powiada: „Diabeł to czyni”. Gdy przeto widzisz człowieka, który słucha słowa i kazania, jakoby pień, a często czynią tak nasi łakomi mieszczanie i chłopi, a osobliwie nasi przeciwnicy Rzymianie, a wszystko co im bywa kazane, śpiewane, opowiadane, pomaga u nich tyle, jakoby w wodę uderzył; tam inaczej nie sądź, tylko iż diabeł serca ich opętał, i nasienie, słowo Boże, nikt z nich wydziera, aby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Bo gdyby tam nie było diabła, albo gdyby to była przyrodzona i wrodzona niepamięć, jakoż nieraz jeden człowiek zdolniejszy jest do nauki, niż drugi, tedy by tam przecież było pragnienie, iż by człowiek pomyślał: Ach Panie Boże, czemuż ja tak prawie nic nie mogę pamiętać! Racz mi też dać łaskę swoją i racz mi otworzyć serce moje, abym też mógł zachować i pamiętać, co słyszę w kazaniu słowa twego! U tych, którzy mają takie pragnienie słowa Bożego i radzi by je zachowali, diabeł nie ma mieszkania, ani miejsca; bo gdyby diabeł przy nich był, tedy by tego pragnienia w nich nie było. Ale ci pierwsi o to nie dbają; myślą nawet, żeby to wielka była szkoda, gdyby dla kazania stracili grosz, albo jeszcze co podlejszego. W tym zaiste jest diabeł, a niechaj nikt inaczej o tym nie myśli.

Takich niestety jest najwięcej, którzy słowa Bożego słuchają, a jednak o nie nie dbają; albowiem diabeł wydziera im je z serc ich. Drudzy i trzeci słuchacze nie są tak zupełnie źli, ale są słabi. Poczynają trochę słuchać, coś też pamiętają, nawet im się to podoba. Dlatego Pan Bóg nie podaje ich tak zupełnie diabłu, jako tych pierwszych, chociaż też nie przynoszą owocu. Należą do nich ci, którzy w prześladowaniu nie wytrwają, ani zostają stałymi; są jako owoc robaczywy, który wisi na drzewie, póki jest cicho, a spada gromadą, skoro wiatr powstanie. „Do czasu wierzą” mówi o nich Pan, ale skoro krzyż przychodzi, tedy odwracają się, nie chcą ani nie mogą nic cierpieć. Przetoż nie mogą też przynieść owocu żywota wiecznego, ani innych dobrych owoców, które pochodzą ze słowa Bożego i z wiary.

Do trzecich słuchaczy należą, którzy dla łakomstwa, pieczołowania, dla rozkoszy tego świata o słowo Boże nic nie dbają. Albowiem kto o doczesne rzeczy pieczę ma, zgromadza, łupi i zdziera, i o tym tylko myśli, jakoby się wywyższył i wzbogacił, ten obciąża serce swoje, jak Chrystus Pan mówi u Łukasza w rozdziale 21, tak iż słowo Boże w nim bywa zaduszone, jako żyto między cierniem. Robić wprawdzie mamy, każdy ma się w powołaniu swoim sprawować jak najlepiej. To nie jest nam zakazane, ale owszem przykazane w 1 księdze Mojżeszowej w rozdz. 3: „W pocie oblicza swego będziesz spożywał chleb itd.”. Ale iż byśmy tak łupić i drzeć chcieli, jak to świat teraz czyni, myśleli tylko o talarach, i na to tylko patrzyli, jako byśmy się wzbogacić i wywyższyć mogli, toć nam jest zakazane. Takie rzeczy to są ciernie, które słowo Boże w sercu zaduszają, iż nie może wyróść, ani owocu wydać, bo nikt o nim nie myśli, więcej się o doczesne rzeczy starając.

U tych trojakich słuchaczy słowo Boże jest darmo i bez pożytku. Jest to zaiste nie mała, ale wielka i brzydka szkoda, nad którą serce ludzkie nigdy dosyć zastanowić się nie może. Przetoż napomina nas wszystkich Chrystus Pan mówiąc: „Patrzcie na to, jako słuchacie: albowiem kto ma, będzie mu dano; ale kto nie ma, i to co ma, będzie od niego odjęte”. Tymi słowy dosyć jasno daje nam do zrozumienia, iż nie mówi o ladajakich rzeczach. Nie żartuje Pan, abyś myśleć mógł; O, niejaki czas tak jeszcze zostanę, będę czynił, co mi jest pożyteczne i co mi służy; nauczę się jeszcze dobrze słowa Bożego i będę wierzył, gdy nie będę tak zajęty jak teraz jestem; pierwej sobie nazbieram, co mi potrzebnym jest. Patrz, abyś nie oszukał samego siebie. Kto wie, jak długo będziesz żył, jak długo będziesz słowa Bożego słuchał, albo jako cię Bóg prowadzić i czym cię nawiedzać będzie? Oszukać możesz tylko samego siebie; Chrystusa Pana nie oszukasz, który cię pilnie i szczerze napomina mówiąc: „Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha!” On nie chce, abyś to na inny czas odkładał, jako my zwyczajnie czynimy. Teraz, mówi, gdy je słyszysz, przyjmij je, inaczej źle z tobą będzie.

Dołóżmy przeto pilności, abyśmy znalezieni byli między nielicznymi czwartymi słuchaczami; prośmy też uprzejmie Pana Boga, abyśmy dobre i pobożne serca mieli, słowo Boże zachowali, i dobre owoce przynosić mogli. Do tych słuchaczy należą mili, świeci ludzie: nie papieskim świętym równi, którzy noszą kapice, łysiny i osobliwego stroju odzienia, czytają msze, poszczą, i tym podobne rzeczy mają; ale którzy słuchają słowa Bożego, któremu papież i zgraja jego najświętszymi są nieprzyjaciółmi i prześladowcami, jak to jawnie widzimy. „Którzy słowa Bożego słuchają, przynoszą stokrotny” to jest niezliczony „owoc”, albo jako Mateusz św. rozdziela, „jeden setny, drugi sześćdziesięciokrotny a drugi trzydziestokrotny owoc”. Bo jako zewnętrzne powołania są nierówne, tak też i owoce są nierówne. Kaznodzieja kościołowi więcej służy, niż rzemieślnik, który tylko dom swój własny opatrza: a jednak obydwaj są chrześcijanami, wybawionymi przez Chrystusa od grzechów i śmierci, i są dziedzicami żywota wiecznego. Patrzmy tedy, abyśmy między tych nielicznych przyszli słuchaczy! Ale ku temu jest konieczne „uprzejme i dobre serce”, jako Chrystus mówi, to jest takie serce, które po pierwsze nie jest niedbałe, ale słowo Boże sobie prawie i wielce sobie waży. Takie serce przede wszystkim mieć musimy, aby diabeł nie przyszedł i słowa Bożego nam nie wydarł. Po drugie, serce to musi być pewne i stałe, a nie mdłe ani bojaźliwe, aby się ani zwieść ani odstraszyć nie dało, i aby się ani o łaskę ani o niełaskę ludzką nie troszczyło: bo jeśli się nie będziemy Pana Boga nade wszystko bać i jego miłować, tedy słowo Boże nie będzie długo przy nas trwało. Nie będzie ono bowiem nigdy na świecie w pokoju, ponieważ diabeł nie może go cierpieć. Diabeł zaś jest panem nigdy nie próżnującym, który sługi swoje zawsze pogania i próżnować im nigdy nie da: widzimy to u Rzymian i doświadczamy tego co dzień to więcej. Po trzecie musi to serce być oczyszczone i ochędożone, aby w nim ciernia nie było, to jest, abyśmy więcej nie miłowali majętności, pieniędzy, czci, sławy i rozkoszy tego świata, niźli słowo Boże i przyszły żywot, i abyśmy się nie troszczyli więcej o inne świeckie sprawy, niźli o słowo Boże, bo mówi Chrystus Pan: „Czytajcie naprzód królestwa Bożego itd.”. A gdy serce jest pilne i pewne, tak stałe i ochędożone, to jest „uprzejme i dobre”, przyniesie z pewnością owoc; ale przynosić go musi w cierpliwości, bo nie może być bez klrzyża i pokuszenia, bez prześladowania i przeciwności, jak św. Paweł mówi w 2 liście do Tymoteusza w rozdz. 3: „Wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowani będą”. Ku temu mamy się gotować, i nie zapominając modlitwy (jako Chrystus Pan mówi) w cierpliwości uzbroić dusze nasze: bo sami wyznać musimy, iż zewsząd przychodzą na nas wielkie pokuszenia, w niczym się nam poszczęścić nie chce, i nie możemy też na tym świecie doczesnymi rzeczami gardzić. Diabeł też nie próżnuje, ale różnymi sposobami usiłuje się, jakoby od nas mógł odjąć słowo Boże, a obciążyć serca nasze pieczołowaniem, łakomstwem, pychą, gniewem i wszelaką złośliwością. Widzimy to często, iżby było wiele zacnych ludzi, gdyby nad nimi nie panowało, i od słowa Bożego ich nie odwodziło łakomstwo, chciwość, sława, wszeteczeństwo i inne złości. Jest tedy potrzeba, abyśmy zawsze pamiętając na tę krewkość natury naszej nie trwali w bezpieczności, ale byśmy prosili Pana Boga o Ducha Świętego (mamy bowiem jasną i pocieszającą obietnicę u Łukasza w rozdz. 11: „Ojciec da Ducha św. tym, którzy go oń proszą), aby tenże Duch wykorzenił z serca naszego zatwardziałość i zakamieniałość, i oczyścił je z ciernia i ostu. Potem też będziemy słuchali słowa Bożego, oraz je zachowywali, i wydamy prawy owoc, wiarę w Chrystusa Pana, która nas nie tylko w posłuszeństwie Bożym utrzymuje, ale też dziatkami i dziedzicami Bożymi nas czyni. Boć dlatego przede wszystkim bywa to nasienie wysiewane, to jest, ewangelia święta bywa po całym świecie opowiadana, aby sprawiła i wydała w nas taki owoc, któryby wiecznie przy nas został.

Nad to jeszcze i ku temu służy to podobieństwo, abyśmy się nie dziwili, gdy słowo Boże nie przyniesie wszędzie owocu. Słyszymy bowiem, iż Pan sam na czworo ludzi rozdziela i o czworakich mówi słuchaczach, z których tylko jedna część, a to jeszcze najmniejsza owoc przynosi. Inne trzy wielkie części na nic się nie godzą. Na te mamy nie zważać, ani się z nich gorszyć, bo gdzie ewangelia bywa opowiadana, tam się tak dzieje, iż ma trojakich niegodnych słuchaczy. Lecz w tym nie jest wina słowa Bożego, , ani tego który je opowiada, albo także, jako zaślepieni rzymianie ustawicznie o tym mówią. Im się wydaje, że naszej ewangelii nie mogą żadnym sposobem więcej zesromocić i zhańbić, jak gdy te zgorszenia przypominają, które diabeł nasiał od tego czasu, odtąd ewangelię poczęto kazać. Ale jeżeli tak, powiedzże mi, izali też nie było wiele zgorszenia i nie działy się największe grzechy, gdy Chrystus Pan sam kazał, z Janem św. i z apostołami? Gdy Jan Chrzciciel powstał i począł kazać, biegli do niego wszyscy, słuchali jego kazania, i widzieli, że był świętym człowiekiem; a przecież musiał słyszeć, iż jest opętany od diabła i diabelstwo ma. A król Herod, który wiele i rad go słuchał jak ewangeliści świadczą, na ostatek dał do zamordować. Słuchali też Chrystusa, Syna Bożego i widzieli, że umarłe pogrzebał, i inne wielkie cuda czynił, a przecież go ukrzyżowali. Czemuż i tu nie mówisz: Jan św., Chrystus Pan. Apostołowie nie byli prawymi kaznodziejami, bo by też i ludzie nie byli tak złymi, i byliby się polepszyli prawą nauką. Ale tutaj stulić muszą gęby, bo by się odpowiedzią zdradzili, że są nieprzyjaciółmi i bluźniercami Chrystusowymi. Ale naszą naukę i nas w ten sposób osromocić, zda im się, iż mają większe prawo.

Teraz już temu, co się nauki naszej dotyczy dajmy pokój, nie mówmy o tym, co o niej sądzimy, i dla czego się od niej odwieść nie damy. Uważaj tylko na te słowa, które Pan Jezus mówi: „nasieniem jest słowo Boże”. Zaiste, żaden Rzymianin tak szalony i głupi nie będzie, aby śmiał rzec: słowo, o którym tu Chrystus Pan mówi, jest złym słowem albo fałszywą nauką. A cóż powiada Chrystus Pan o tym dobrym i prawym nasieniu? Jakże się obrodzi? Oto czwarta część tylko przyjmuje się i przynosi owoc. Któż tedy może przeczyć, że ten świat może złym pozostać, chociaż słowo Boże i kazanie jest prawe, czyste, dobre i samo przez się urodzajne? Powiedziałem, iż o naszej nauce jeszcze mówić nie będziemy, za co my ją uważamy. Rzymianie zaś to przyznać muszą, a nikt im za to nie podziękuje, iż świat przecież złym zostaje i przez słowo Boże się nie polepsza, chociaż kazanie jest prawe i kaznodzieja dobry. Świadczy o tym nie tylko kazanie Chrystusa Pana, iż tylko czwarta część nasienia owoc przynosi, ale też jego własny przykład (nie wspominając już Jana św. i apostołów). On sam nie mógł ludzi ku temu przywieść, aby wszyscy uwierzyli i słowo Boże przyjęli. Ludzie po większej części są źli i nie przynoszą owocu; najmniejsza część polepsza się i wierzy. A gdy się tak stało Chrystusowi Panu, Synowi Bożemu i najwyższemu kaznodziei, cóż dziwnego, iż się tak stało Janowi Chrzcicielowi i apostołom, a iż nam dzisiaj też się tak dzieje? Czy dlatego może kto ganić i rzec, że nie jest dobrą? Niechaj tedy też rzecze, iż nasienie nie jest dobre, które pada na drogę, na opokę i między ciernie. Ale to prawie jest odwrotnie. Słowo Boże jest nasieniem, które bywa rozsiewane; to słowo jest prawdziwe, dobre, zbawienne, i samo przez się nic innego wydać nie może, tylko dobry owoc. Ale iż nie wszędzie owoc wydaje, w tym nigdy nie przypisuj winy Panu Bogu i słowu jego, ale ziemi złej, w której się nasienie psuje, i owocu nie przynosi. Że więc zgorszenie się znajduje, dlatego nie powinni Rzymianie naszej nauki ganić, ani jej nieprawdziwą nazywać; ale niechaj ganią samych siebie i wszystkich innych ludzi, iż nie mają uprzejmego i dobrego serca. Bo nie słowo Boże jest winą zgorszenia, ale nieczyste i złe serca ludzkie. W te wstępuje diabeł i podburza je przeciwko słowu Bożemu, jak Pan opowiada u Mateusza w rozdz. 13, w podobieństwie o dobrej roli, która obsiana była dobrym nasieniem, a przecież na niej wyrósł i kąkol. Pytasz się, skądże tedy kąkol? Słuchaj i ucz się od Chrystusa Pana: „diabeł”, powiada, „nasiał go między pszenicę”; ten cierpieć nie może, aby pszenica była czystą; całej wygubić nie może, przynajmniej kąkolu między nią nasieje. Ale któżby dlatego chciał winić słowo Boże i rzec: ono jest przyczyną takiego zgorszenia?

Nauczże się tu tedy każdy, iż ewangelii nigdy inaczej nie będzie się powodziło, tylko tak jak w tym podobieństwie oznajmia Chrystus Pan: Niektórzy się przez nią polepszać będą i pobożniejszymi się staną, ale zawsze się znajdzie trzykroć więcej takich, którzy się z niej gorszyć będą. Dzieje się tak jak Pan powiada w innej ewangelii, iż wiele jest powołanych, ale mało wybranych. Nie może się to bowiem Panu Bogu podobać, że nie mają uprzejmych, czystych serc, a dają miejsce diabłu i zaniedbają słowo Boże. Z tego wypływa nie tylko wiele zewnętrznych grzechów i zagrożenia, ale taka złość karana będzie ślepotą, iż jako Chrystus Pan mówi, widząc nie będą widzieli, a słuchając nie będą rozumieli, ani się do tego nie będą umieli zastosować. Niechaj się więc nikt z tego nie gorszy, ani też z ewangelii dla tego bluźni, choć niejedno będzie z niego zgorszenie: w tym nie jest wina słowa Bożego, ale złośliwych, od diabła opętanych serc ludzkich. Bo nie jest też winą nasienia, iż owocu nie przynosi na drodze, na opoce i między cierniem. Nie frasuj się dla zgorszenia, ale o to miej staranie, abyś to nasienie słowa Bożego miał. Proś Pana Boga o łaskę, aby otworzył i oczyścił serce twe przez Ducha swego św., aby słyszane słowo Boże w nim zostać mogło, byś owoc przyniósł w cierpliwości, i byś kiedyś zbawiony był przez wiarę w Chrystusa, którą Duch św. krzewi w nas przez słowo Boże i św. sakramenty. Ku temu niechaj nam wszystkim dopomoże miły Pan nasz Jezus Chrystus. Amen.