Kazanie na Nowy Rok

A gdy się wypełniło osiem dni, aby obrzezano ono dzieciątko, tedy imię jego nazwane jest Jezus, którym był nazwany od anioła, pierwej niż się w żywocie poczęło. Ewangelia Łukasza 2, 21.

O dwóch rzeczach w dniu dzisiejszym mówić trzeba. Naprzód o obrzezce. Potem o imieniu Jezus, o którym to jako rzecz osobliwą ewangelia opowiada, że było nazwane od anioła, pierwej niż dziecię w żywocie matki się poczęło. Zapewne tedy od imienia tego wiele zależało.

Pomówimy naprzód o obrzezce. Wielka zachodzi różnica pomiędzy obrzezaniem Pana Jezusa a obrzezaniem innych żydów; nie zaś z tej przyczyny, jakoby samo obrzezanie rozmaicie się odbywało, ale z tej, że osoby nie są jednakie. Tak wielka jest ta różnica, jak pomiędzy niebem i ziemią.

Obrzezanie synów nastało na mocy Pisma św., jak czytamy w pierwszej księdze Mojżeszowej w rozdziale 17 od wiersza 10 począwszy. Naznaczony jest też czas, jak długo ma ono trwać, mianowicie aż do Chrystusa. Abraham je pierwszy rozpoczął. Bo rozkazał mu Bóg, aby siebie i wszystkich domowników swoich obrzezał. Odtąd też każdy chłopiec w dniu ósmym po urodzeniu się miał być obrzezany. Którzy by ten znak obrzezki mieli na ciele swoim, tym Pan Bóg chce być Bogiem i ujmować się za nimi jak za swoim narodem.

Z obrzezki po dziś dzień nic już nie zostało, oprócz tego, że uważamy ją jako wzór wiary. Bo tylko aż do przyjścia Chrystusa miała trwać obrzezka, o którym też ona prorokowała. Nam zaś Pan Jezus Chrystus, którego narodem jesteśmy, rozkazał abyśmy się nie obrzezywali, ale chrzcili i wierzyli, jeśli chcemy być zbawionymi dziećmi Bożymi.

Co tu mamy uczyć się naśladować z onego dawnego zwyczaju obrzezywania się? Jest ono świadectwem, że głupim być się zdaje, co Bóg rozpoczyna, gdy tylko według rozumu naszego oceniamy. Tak by też i Abraham, gdy otrzymał rozkaz, aby się obrzezał, mógłby sobie pomyśleć: Panie! Cóż to pomoże do zbawienia, gdy ja stary człowiek obrzezki dopełnię? I cóż to pomoże dziecięciu? I czy lepiej człowiekowi po obrzezce aniżeli przed nią? Skoro też zaczynamy zadawać sobie pytanie, dlaczego Bóg kazał to albo owo, to diabeł już wygrał, jak świadczy Ewa w raju. Miała ona przykazanie, aby z drzewa zakazanego nie jadła. Zapomniała o tym przykazaniu, zaczęła słuchać diabła. Dlaczego Bóg tak zakazał, i i wpadła w owo obrzydliwe nieposłuszeństwo, pod którym i my jeszcze stękamy. Przeto gdy Bóg co rozkaże, mówi albo czyni, to zamknij usta swe, upadnij na kolana i o nic się nie pytaj; ale czyń, co ci każe, słucha co ci mówi, miej w tym upodobanie, co czyni.

Abraham spełniający obrządek obrzezki na sobie i pachołkach, przedstawia tedy wzór wiary niezachwianej i szczerej, który dla nas powinien być napomnieniem, abyśmy postąpili tak samo i rozumowi i mądrości swojej nie dali się odwieść od słowa Bożego.

Tyle o obrzezce u dawnych synów, która tylko tak długo trwać miała, jak zakon, czyli aż do przyjścia Chrystusa, który koniec uczynił zakonowi, co stwierdza już ta okoliczność, że dziecię Jezus dnia ósmego musiało być obrzezane. Pismo święte mówi, żę po sześciu dniach powinien być sabat, a z dniem po sabacie następującym, czyli z dniem ósmym, ma rozpocząć się nowy tydzień. Obrzezaniem się począł Chrystus, Pan miły spełniać, co o nim było prorokowane, że miał być Zbawicielem i światłością ku objawieniu poganom, a nierychło w niewielkiej ziemi żydowskiej, ale na całym świecie miał panować przez ewangelię i oczyszczać nas z grzechów; został tedy obrzezany, aby wskutek jego obrzezania się, dawna obrzezka ustała.

Mówiłem już, że chcąc mówić o obrzezaniu Chrystusa tak, jak się należy, trzeba różnicę między jego obrzezaniem a obrzezaniem żydów zachodzącą uznać za podobnie wielką, jaka jest między niebem a ziemią. Bo osoby są nierówne, choć tej samej rzeczy się poddają. Jako zakon, tak też i obrzezka dana była grzesznikom, którzy na wieczną śmierć sobie zasłużyli. Ale Chrystus jest bez grzechu i Panem zakonu. Zakon nie jest dany Chrystusowi, ale tylko grzesznikom, a Chrystus nie jest grzesznikiem. Gdyby Chrystus chciał, mógłby znieść zakon przemocą, ponieważ, będąc bez grzechu był Panem zakonu. Lecz podobało się mu znieść go nie przemocą, ale miłością i pokorą. Co stało się ku naszemu zbawieniu. Bo dla swej osoby nie potrzebował obrzezać się, jako nie potrzebował dla swojej osoby stać się człowiekiem i dać się ukrzyżować. Ale dla nas to uczynił; bo nam potrzeba męża, któryby był bez grzechu i za nas wypełnił zakon i gniew Boży przebłagał. Z tej to przyczyny poddał się pod zakon, a zwycięstwo, które nad zakonem otrzymał, nam ofiarowuje w darze, abyśmy użyli go ku swojemu zbawieniu, i odtąd te same mieli prawa względem zakonu, które ma Chrystus Pan, że zakon nie może nas już ujarzmić ani potępić. Bo kto szczerze wierzy w Chrystusa, ma być odkupiony od potępienia z zakonu.

Św. Paweł pisząc do Koryntian w pierwszym liście r. 7, w. 19: „obrzezka nic nie jest, także nieobrzezka nic nie jest; ale zachowywanie przykazan Bożych”, także uczy, że tylko w ten sposób mogliśmy być wybawieni od zakonu. Obrzezaniem się nikt nie wypełnia zakonu i nikt nie dostępuje zbawienia. Choć tedy Żydzi obrzezywali się, jednak mieli jeszcze to przykazanie Boże: „Będziesz miłował Boga z całego serca, z całej duszy i z całej myśli”. Otóż pokaż mi człowieka, który by śmiał się pochwalić, że wykonał to i jeszcze czyni. „Nie będziesz pożądał”, woła zakon. I któryż człowiek może powiedzieć, że wykonał albo może wykonywać, co zakon mu rozkazuje? Rozważ przykazanie, które tylko chcesz, o każdym wyznać musisz, że go nikt nie zachował doskonale. Jakiegoż zaś sądu spodziewać się mogą ci, co przykazań Bożych nie zachowują, chociaż są obrzezani? Odpowiada na to pytanie święty Paweł słowami z piątej księgi Mojżeszowej: „Przeklęty każdy, któryby nie został we wszystkim, co napisano w księgach zakonu, aby to czynił”. Gal. 3, 10.

Potrzebujemy tedy lepszego i bardziej zbawiennego kazania, aniżeli zakon, który tylko rozkazywać umie, „abyśmy Boga miłowali z całego serca swego, a bliźniego swego jako samego siebie”, nawet wtedy, gdyby nas skrzywdził a my mścić byśmy się chcieli. Ale na próżno rozkazywać. Bo w jakimże utrapieniu woła święty prorok Dawid w psalmie 19, w. 13: „Ale występki któż zrozumie? Od tajemnych występków oczyść mnie”. Albo w psalmie 143, 2: „A nie wchodź w sąd ze sługą twoim; albowiem nie będzie usprawiedliwiony przed obliczem twoim żaden żyjący”. Albo w psalmie 130, 3: „Panie! będzieszli nieprawości upatrywał, Panie! któż się ostoi?”. Te i inne jeszcze wyroki świadczą, że nie może człowiek powiedzieć, że zakon wykonał i z powodu uczynkami swoich uniknął gniewu Bożego. Ale teraz wiem, że ani ja, ani żaden inny człowiek ciężaru zakonu unieść nie może> Lecz Chrystus wziął na siebie ciężar ten, poddał się zakonowi, począł go wypełniać swym obrzezaniem się i wykonał wszystko, do czego nas grzesznych Bóg zobowiązał. Oto, na czym polegam i czym się pocieszam! Mam wprawdzie starego Adama swego mieć w karności i zniewalać go, aby czynił swoją powinność, gdyż inaczej byłbym dzieckiem nieposłusznym. Ale jednak dopuszczam się wielorakiego nieposłuszeństwa. Często czynimy, czego mielibyśmy zaniechać; zaniedbujemy, co mielibyśmy wykonać, i niekiedy dopuszczamy się nawet jawnych i szkaradnych grzechów. I z tego powodu niema dla nas innej pociechy, prócz tej, aby udać się do Chrystusa, „który stał się pod zakonem”, aby tym się pocieszyć, że czego nie dostaje naszemu posłuszeństwu, to Chrystus wykonał. Nam nigdy nie uda się wykonać wszystkiego, co powinniśmy, jak pisze św. Paweł do Rzymian 7, 22-23: „Kocham się w zakonie Bożym według wewnętrznego człowieka. Lecz widzę inny zakon w członkach moich, oporny wobec zakonu umysłu mojego, i który mnie zniewala pod zakon grzechu, który jest w członkach moich”. Co znaczy, że muszę czynić, czego chce ciało; lecz wiarą tego nie czynię, bo mi tego żal, i nie czynie tego z upodobaniem. Na tym tedy sprawiedliwość chrześcijańska polega, żebym wprawdzie samego siebie poznał jako grzesznika, który zakonowi zadość uczynić nie może; ale abym jednak nie zwątpił. Bo Chrystus zmiłował się nade mną i za mnie poddał się zakonowi i zadość mu uczynił. Więc serce moje powie też: Tyleż to Pan Bóg dla mnie uczynił? Czy nie miałbym miłować Boga tak łaskawego? Czy nie miałbym szczerze dbać o jego wolę i pilnie też czynić to, co jemu się podoba? Tak tedy nabierze człowiek ochoty i miłości ku Bogu, z której wynika prawdziwe wykonywanie zakonu, które nie dzieje się z przymusu, ale z dobrej wolnej woli. A choć wykonywanie to, gdyż jeszcze mieszkamy w ciele, nie jest doskonałe, jednak podoba się ono Bogu u tych, którzy wierzą w Chrystusa. Co bowiem jeszcze jest nieczyste i niedoskonałe, to zakryte zostanie ową zasłoną, jaką mamy w odpuszczeniu grzechów, dla Jezusa Chrystusa.

Przeto miły Ojcze niebieski! Na Synu twoim polegam i zmiłuj się nade mną dla niego i dopuść, abym z jego bogobojności i świętości miał pożytek ku żywotowi wiecznemu. Gdy każdy nauczy się, ufać świętości i niewinności Chrystusa Pana, wtedy wszyscy będziemy bezpieczni, i nie przemoże nas ani grzech, ani śmierć. W drugiej części dzisiejszej ewangelii wzmiankę czyni ewangelista o imieniu Jezusowym, które znać trzeba, gdyż nie zmyślili go ludzie, ale anioł z nieba nazwał je, pierwej niż się dziecię w żywocie matki poczęło. Winien tedy każdy pamiętać, że podoba się Bogu to imię, skoro nim Syna swego nazwał. Znaczy wyraz ten po polsku tyle co Zbawiciel. Dlaczego tak się Chrystus nazywać ma, objaśnia anioł Gabriel Józefowi, jako czytamy u Mat. 1, 21: „Nazwiesz imię jego Jezus; albowiem on zbawi lud swój od grzechów ich”. Pamiętajmy, że dzieciątko to nazywa się Jezus, ponieważ jest Zbawicielem, który człowieka wybawi z największej biedy, czyli z grzechów, a nie z małych dolegliwości, w doczesnym życiu zwyczajnych. To polecił światu, który ma swoich królów i cesarzy, aby poddanych swych bronili od nieprzyjaciół; ma też świat ojca, matkę, aby dzieci żywili i wychowywali; lekarzy, aby w chorobach dawali radę i pomagali itd. Lecz ci wszyscy małymi są wybawcami, gdy ich przyrównamy do tego Zbawiciela, który lud swój od grzechów zbawi.

Kto tedy dziecię to chce przyjąć i mieć je swoim Jezusem czyli Zbawicielem, niechaj pamięta, że nie jest Zbawicielem dla niewielkich doczesnych dolegliwości, w których ratować innym polecone jest; ale ze ma nam dopomóc do żywota wiecznego i zbawić nas od grzechów i od śmierci. Bo gdzie grzech ustał, tam i śmierć musi ustąpić. Rozważ tedy od kogo większych darów spodziewać się możesz, czy od Boga, czy też od cesarza lub innych świeckich panów. Gdybyś nie chciał wierzyć, że po doczesnym życiu jest jeszcze inne życie, wtedy dostatecznymi zbawicielami twymi byliby cesarz, ojciec, matka, lekarz, bo tych dla życia doczesnego i biedy jego Pan Bóg ustanowił. Gdy zaś wierzysz, że po doczesnym życiu jest jeszcze inne życie, to by go dostąpić, potrzebujesz do tego zbawiciela Jezusa. Bo gdyby nie było piekła, ani królestwa diabelskiego, ani wiecznej męki i kary na cóż przydałby się nam Pan Jezus? Byłby człowiek umierający podobny do drzewa, które się obali, albo do bydlęcia, które zdycha i już jest po nim. Widać jak mizernymi są ci ludzie, co ani w Boga, ani w żywot wieczny nie wierzą. Kto zaś wierzy, że jest Bóg, ten prędko też zrozumie, że życie doczesne nie jest życiem jedynym, ale jest także inne życie, życie wieczne. Doświadczamy bowiem, że Bóg nie bardzo się troszczy o doczesne życie; bo inaczej nie pozwoliłby łajdakom swawolić tak długo i mieć się przy tym dobrze. Ale po doczesnym życiu obiecuje nam Bóg życie wieczne, ku któremu dzieciątko Jezus chce być naszym zbawicielem i pomocnikiem. I dostatecznie nam Bóg dopomógł gdy do żywota wiecznego nam dopomógł. I nic to nie szkodzi, gdy dopuszcza, abyśmy w doczesnym życiu trapili się, jak gdyby nie było Boga, któryby chciał i mógł nas ratować. Jego wspomożenie jest wspomożeniem wiecznym, na którym powinniśmy poprzestawać i polegać, czy dobrze czy źle w doczesnym życiu nam się wiedzie.

Bo właśnie z tej przyczyny, że Bóg przez Syna swego dopomóc nam chce do żywota wiecznego, doczesne nasze życie tak urządza, że zdaje się częstokroć, że wcale o nas się nie troszczy; abyśmy uczyli się i wierzyli, że dziecię Jezus jest owym zbawicielem, który w tej chwili i godzinie nam pomoże, gdy nikt pomóc nam nie może, to jest wtedy, gdy mamy być osądzeni i na wieczną śmierć skazani. Bo wtedy już nie pomoże cesarz, ani ojciec i matka, ani lekarz i prawnik, ani nawet anioł, ani też żadne inne stworzenie. Gdzież tedy pójdziesz szukać rady i pomocy? Oto tylko u tego dzieciątka! Bo właśnie dlatego Jezusem się nazywa, aby był i pomagał tam, gdzie ludzie tę swoją biedę poznają i u niego szukają pomocy.

Innej tedy i gdzie indziej pomocy szukać nie trzeba. Ale diabeł chce dziecię to innym imieniem ochrzcić, aby je świat miał za nieubłaganego sędziego i innych zbawicieli i pomocników szukał. Lecz stanęło na tym: Jezus nie dlatego nazywa się Jezus, aby ci dał dużo pieniędzy i panem cię uczynił na świecie. To ci Bóg już dał, gdy w I Mojż. 1, 28 powiedział: „Panujcie nad rybami morskimi, i nad ptactwem niebieskim, i nad wszelkim zwierzęciem, które się rusza na ziemi”. Ale Jezusem się nazywa, aby był zbawicielem i pomógł nam wtedy, gdy utracimy wszystko i gdy wszystko cośmy posiadali, zostawić musimy na ziemi i iść do innego życia.

Przeto imię to odrzuca i odpycha wszystko co ludzie bez Chrystusa czynią ku uzyskaniu grzechów odpuszczenia i żywota wiecznego. Papież i kaznodzieje jego, nauczając, że sama wiara nie wystarcza, jeśli zbawiony chcesz być, musisz mieć dobre uczynki i nimi żywot wieczny sobie zarobić, także mówią: Dobre uczynki są i nazywają się Jezusem. Ale się mylą. Bo co ja sobie myślę i obrazy jakie sobie tworzę, to nie ma nazywać się Jezusem; tylko owe dzieciątko ma się tak nazywać. Kto na imieniu tym niezachwianie będzie polegał, ten będzie zabezpieczony przed diabłem, nie mówiąc już o tym, że świat nic złego uczynić mu nie może. Bo imię to anioł przyniósł z nieba i na rozkaz Boży dał dziecięciu temu, pierwej niż się w żywocie matki poczęło. Gdy tego prześladowcy tego imienia, przez zachwalanie innych zbawicieli i pomocników, kłam zadają aniołowi Gabrielowi, przeto on zawoła do Pana Boga i powie: Panie, rozkazałeś abym tym imieniem dziecię to nazwał. Wiesz Ty czego dokażą prześladowcy imienia tego i co uzyskają; że nie będą mieli ani Jezusa ani Boga, ale w grzechach swoich pomrą i poginą. A natomiast ci, co na tym imieniu niezachwianie polegają, ostoją się przed Bogiem i Synem Jego i żyć będą.

Miejmy tedy w pamięci imię to, i wierzmy niezachwianie, że dziecię to jedynym jest zbawicielem naszym, który nas zbawi od grzechu, śmierci i diabła.

Dwie tedy nauki czerpiemy z ewangelii dzisiejszej, imię i uczynek święta dzisiejszego razem rozważając. Dziecię Jezus poddaje się obrzezaniu jak każde inne dziecię. Dlaczego? Jest przecież bez grzechu i nie potrzebuje, aby dopiero przez obrzezanie stał się Synem Bożym, bo jest nim wiecznie. Ale w tym stało się to celu, aby nazywał się Jezusem, czyli zbawicielem, który wybawi nas od grzechu i sumienia strwożonego, od śmierci i od wszystkiego złego, które z grzechu wynika. Zostaje obrzezanym i poddaje się pod zakon, aby zostało wypełnione wszystko, co kiedykolwiek Bóg człowiekowi wykonać rozkazał, abyśmy mając serca nieobrzezane i widząc u siebie wielkie nieposłuszeństwo, przecież nie rozpaczali, ale na Chrystusie polegali i mówili: jestem niestety! wielki grzesznik i nie czyniłem woli Boga mojego, lecz z tej przyczyny nie będę wątpił, że Bóg jest łaskawym. Albowiem czego ja nie uczyniłem, to uczynił za mnie Chrystus, którego zakon nie może obwinić, jakoby najmniejszego przykazanie nie był wypełnił. Przeto zakon zostawi mnie w pokoju, i nie oskarży mnie, ani nie potępi. Bo nie jestem sam; Chrystus jest ze mną; na Nim polegam, bo On drogo zapłacił za grzechy moje i darował mi swoją niewinność i sprawiedliwość, na przekór zakonowi i diabłowi, które mnie tej pociechy pozbawić nie mogą. Taki to użytek należy zrobić z obrzezania Chrystusa i jego imienia.

Ktoby miał czas, mógłby zestawić pocieszające kazania proroków o Chrystusie i jego królestwie, który pragnie grzechy odpuszczać, usprawiedliwiać i żywot wieczny dawać. Bo wszystkie te kazania ogarnia anioł tym jednym słowem, że Chrystus ma być zbawicielem całego świata i nazywać się Jezus. Tylko na jedno proroctwo zwracam uwagę, które napisane jest u Izajasza rozdział 9, wiersz 6. Część zacnych imion daje tam prorok Chrystusowi: „Dziwny, Radny, Bóg Mocny, Ojciec wieczności, Książę pokoju”. Imiona te odnoszą się do dzieła Chrystusowego i zwiastują, że owe dzieciątko ma nas zbawić od grzechu, śmierci i diabła, i dopomóc nam do usprawiedliwienia i do żywota wiecznego. Jakże tedy ostoi się obrzydliwy antychryst, papież i jego kaznodzieje, którzy odbierają Chrystusowi jego imię i malują go ludziom jako surowego i zagniewanego sędziego, do którego nie można inaczej przystąpić ani łaski uzyskać, jak tylko przez modlitwy przyczynne świętych i przez wiele dobrych uczynków? Podwójny w tym jest grzech. Naprzód ten, że odbiera się Chrystusowi jego imię i nie chce go się mieć zbawicielem Jezusem. Potem ten, że imię to daje się tzw. Świętym a nawet naszym własnym uczynkom, jakoby Chrystus był zbawicielem dla samego siebie, i miał upodobanie w naszym zginieniu. Któryż więc to diabeł wrzuca ustawicznie do serc naszych tę brzydką myśl, jakoby Bóg nie był łaskawym, i dopuszczał nam upadać w pokuszeniu, a nie chciał nas ratować? Jakoż zgadzają się myśli podobne z imieniem Jezus, którym na rozkaz Boży anioł owe dzieciątko nazywa? Jeśli imię to słuszne i prawdziwe jest, tedy nie jest to wolą Bożą, jakoby nasze zginienie miało się Jemu podobać, ale to jest Jego wolą, abyśmy byli zbawieni. Przeto imię to winno być nam miłe, i we wszystkich pokuszeniach na tym polegać winniśmy, że Syn Boży a nasz Pan, Chrystus, nazywa się Jezus i jest zbawicielem, jako już w raju było powiedziane: „Ten wężowi potrze głowę”, co znaczy, że nas wybaw od diabła i jego królestwa. Bóg, Ojciec wszelkiej pociechy i miłosierdzia, niech raczy taką wiarę i ufność co dzień w nas pomnażać i w tym nowym roku przez Syna swego, Jezusa Chrystusa, zbawiciela naszego, zachować nas do żywota wiecznego. Amen.