Kazanie na pierwszą niedzielę po św. Trójcy

A był niektóry człowiek bogaty, który się oblekał w szkarłat i bisior, i używał na każdy dzień hojnie. Był też niektóry żebrak, imieniem Łazarz, który leżał u wrót jego owrzodziały. Pragnąc być nasycony z odrobin, które padały u stołu bogacza; ale i psy przychodząc lizały wrzody jego. I stało się, że umarł on żebrak, i odniesiony był od aniołów na łono Abrahamowe; umarł też i bogacz, i pogrzebany jest. A będąc w piekle, podniósłszy oczy swoje, gdy był w mękach, ujrzał Abrahama z daleka, i Łazarza na łonie jego. Tedy bogacz zawoławszy, rzekł: Ojcze Abrahamie! zmiłuj się nade mną, a poślij Łazarza, aby umoczył koniec palca swego w wodzie, a ochłodził język mój, bo męki cierpię w tym płomieniu. I rzekł Abraham: Synu! wspomnij, żeś ty odebrał dobre rzeczy twoje za żywota twego, a Łazarz złe; a teraz on ma pociechę, a ty męki cierpisz. A nad to wszystko między nami i wami otchłań wielka jest utwierdzona, aby ci, którzy chcą stąd przejść do was, nie mogli, ani owi stamtąd przejść do nas. A on rzekł: Proszę cię tedy, ojcze! Abyś go posłał do domu ojca mego: Albowiem mam pięć braci, aby im świadectwo wydał, żeby też i on nie przyszli na to miejsce męki. I rzekł mu Abraham: Mają Mojżesza i proroków, niechże ich słuchają. A on rzekł: Nie, ojcze Abrahamie! ale gdyby kto z umarłych szedł do nich, będą pokutować. I rzekł mu: Ponieważ Mojżesza i proroków nie słuchają, tedy, choćby też kto zmartwychwstał, nie uwierzą. Ewangelia Łukasza 16,19-31.

To jest wyborna ewangelia, jakiej więcej w piśmie nie znajdujemy, o sądzie, jaki spotyka ludzi po tym doczesnym życiu. Nie potrzeba tu o to się spierać, czy to jest rzeczywiste opowiadanie, czy tylko podobieństwo. Ponieważ bowiem Pan Chrystus nazywa dwie osoby, i o każdej powiada, jakie było ich życie, i jaki ich sąd spotkał po śmierci, jako bogacz męki cierpiał w płomieniu, ubogi Łazarz zaś we wiecznej był radości, słusznie sadzić powinniśmy, iż się tak istotnie stało. Musimy też dalej wierzyć i w to, że taki sam sąd spotka wszystkich, którzy się tu za życia bądź według bogacza, bądź według żebraka Łazarza sprawują. Bo tych dwóch ludzi stawia Pan Chrystus całemu światu za przykład. Najprzód bogacza, który tu przez krótki czas używa na każdy dzień hojnie, a tam na wieki jest smutnym i zatraconym, potem Łazarza, który tu na czas jest ubogim i nędznym, ale tam na wieki jest bogatym i zbawionym. Z tych przykładów niechajże się każdy uczy, albowiem obu stronom potrzeba dokładnego i prawego nauczenia, aby się sprawowały, jak należy; inaczej żywot wieczny na wieki jest stracony.

Kto tedy tu na ziemi jest ubogi i nędzny, jako Łazarz, niechajże się tu uczy, nie gorszyć się z takiego stanu swojego, i nie pokładać nadziei swojej w tym doczesnym, ale raczej w przyszłym i wiecznym żywocie. Niechaj sobie bowiem żaden chrześcijanin, gdy mu się źle powodzi, nie myśli, że Bóg na niego zapomniał, albo go nienawidzi. Albowiem Bóg, jak dobry ojciec, rózgi nie zapomina przy dzieciach swoich, aby przez taką karę napomniane wystrzegały się grzechu. Inaczej stałyby się bezpieczne i w grzechach by zostawały. Dlatego chrześcijanin powinien się z utrapienia swego nie tylko nie gorszyć, ale wziąć z tego ufność ku Bogu, że Bóg go miłuje, o nim pamięta, i stara się o jego dobro. Jako i mądry człowiek powiada: „Ojciec, który dzieci swoje miłuje, strofuje je”. Jeżeli więc miłość i łaskę Bożą oceniasz według tego, jako ci się tu na ziemi powodzi, bardzo błądzisz. W prawdzie pieniądze i majętności, zdrowie i tym podobne są zaiste darem i błogosławieństwem Bożym, ale nie wiecznie trwałym. Bo w końcu wszystko to trzeba tu na ziemi zostawić. Nad to, jeżeli człowiek nie trwa w bojaźni Bożej, i nie uważa pilnie na słowo Boże, błogosławieństwo takie z powodu grzesznej naszej natury stanie się przyczyną wielorakich grzechów. Dlatego dopuszcza też Bóg na bogatych ludzi rozmaity krzyż i doświadczenie, choroby i inne nieszczęścia, nie tylko dla popełnionych przez nich grzechów, lecz aby przyszłym zapobiec i w bojaźni Bożej ich utrzymać. Inaczej ustawaliby z każdym dniem w modlitwie, wierze i gorliwości, albo by nawet zupełnie odpadli.

Właściwym więc, najprzedniejszym i najlepszym błogosławieństwem Bożym, z którego też istotnie możemy poznać łaskę Bożą, nie są doczesne dobra, ale ono wieczne błogosławieństwo, że nas Bóg do swojej świętej ewangelii powołał, z której słyszymy o nim i uczymy się, jako się nad nami przez Syna swego miłego chce zlitować, grzechy nam odpuścić i zbawić nas, do tego od władzy szatana i świata tego łaskawie nas zachować. Kto takie błogosławieństwo poważnie rozważa, nic sobie nie waży, chociaż w tych doczesnych rzeczach nie jest pożegnany i trapi go ubóstwo, choroba, gardzenie nim i inna nędza i przeciwności. Wie bowiem, że zawsze więcej zyska niż straci. Chociaż nie ma pieniędzy, ani innego bogactwa, ale za to wie, że jest powołany do żywota wiecznego, i że mu takowe przez chrzest i słowo jest zapewnione. Niechaj mu się powodzi, jak sam Pan Bóg raczy, ta pociecha zawsze mu zostaje, że maluczko, a wszystko się naprawi, i naprawi tak, że nikt radości jego od niego nie weźmie, ma bowiem przez Chrystusa łaskawego Boga, który jest jego ojcem, i przez Chrystusa powoła go do wiecznego dziedzictwa. Taką pociechę też miał ubogi Łazarz. Cieleśnie cierpiał, iż niezawodnie nieraz nad tym płakał i narzekał. Nieraz mu się niezawodnie i serce ścisnęło nad tym, że okrom choroby swojej tak był opuszczony, nie miał co zjeść, ani wypić, gdy oto bogacz używał na każdy dzień hojnie. Wszystko to bolało go, bo nie można, aby się tym serce człowieka nie gryzło. Ale przy tym wszystkim miał w sercu tę niezachwianą pociechę, że sobie rzekł: Widać, że się to tak Panu Bogu niebieskiemu podoba, chcę więc, gdy taka wola jego, wszystko cierpliwie znosić, wszak wiem, że to nie potrwa na wieki. Maluczko, a skończy się choroba i wszelkie utrapienie i nastąpi ona błogosławiona zmiana, na miejsce doczesnego utrapienia wieczna radość i pociecha. Mam bowiem tę pewną obietnicę, że mi Bóg chce być łaskawym dla Syna swego Jezusa Chrystusa, zdjąć ze mnie przekleństwo i udzielić mi odpuszczenia grzechów i łaski swojej wiekuistej. Niechże się tedy dzieje ze mną, co chce. Jeżeli ludzie mną gardzą i nie życzą mi okruszyn, które psom rzucają, tym się cieszę, że Bóg mnie przyjmuje i w wieczności wszelki niedostatek ode mnie odejmie. Cóż tedy, choć na chwilę muszę cierpieć i lepszej oczekiwać zmiany. Taka wiara utrzymywała go, aż gdy umarł, odnieśli go aniołowie na łono Abrahamowe.

Chce tedy Pan nasz, Jezus Chrystus, abyśmy się temu przykładowi pilnie przypatrzyli i z niego się uczyli. Bo przecież chrześcijanie muszą na świecie, jako Łazarz, niedostatek cierpieć i wszelakie znosić nieszczęście. Kto zaś nie ma tej pociechy, jaką miał Łazarz, niezawodnie zniecierpliwi się i w końcu zwątpi. Bo ciało i rozum nie mogą zaniechać swojej mądrości. Gdzie nie ma słowa Bożego, zaraz myśli każdy, gdy mu się źle powodzi, że go Bóg opuścił i o niego nie dba, ponieważ by mu inaczej pomógł i nie zostawił go w jego biedzie. Aby się tego wystrzegać, trzeba pilnie patrzeć na naszego Łazarza. Ten ci zaiste jest biednym i nędznym człowiekiem; ponieważ atoli trzyma się silnie obietnicy żywota wiecznego w Chrystusie Jezusie, i poddaje się ochotnie woli Bożej, doznaje obfitej pociechy, i dostępuje w miejsce krótkiego utrapienia, niewypowiedzianą, wiekuistą radość. Tyle tedy o przykładzie ubogiego Łazarza, według którego wszyscy chrześcijanie winni się sprawować, i w krzyżu swoim nim się pocieszać.

Drugim przykładem jest bogacz, któremu tu na ziemi wszystko idzie, jako sobie sam życzy. Za to w tamtym żywocie musi na wieki męki cierpieć i być potępionym. Ale cóż właściwie przyprowadziło tego bogacza do tej nędzy i utrapienia? Nie to tylko, że był bogatym i wiele miał pieniędzy, że się oblókł w szkarłat, i używał na każdy dzień hojnie, bo to są dary Boże i nie sprzeciwia się postanowieniu Bożym. Jeżeli tylko zachowujemy wiarę i nie czynimy zbytków, chętnie nam Bóg życzy pieniądze i majętności, jedzenie i picie, uciechy i piękne szaty i inne rzeczy, każdemu według jego stanu. To atoli jest przyczyną męki tego bogacza, że mając pieniądze i majętności, ubierając się kosztownie i żyjąc hojnie, nic nie dbał na żywot wieczny, ani się pytał o to, co z nim będzie, gdy dziś albo jutro umrze. Wszystko starannie jego w tym, aby mu tu szło dobrze i aby miał dosyć, jakoby niczego więcej nie potrzebował. Jest to to samo, przed czym ostrzega Chrystus Pan mówiąc, abyśmy nie obciążali serc naszych obżarstwem i opilstwem, ani troską o ten żywot. To właśnie jest przyczyną jego potępienia. Widać bowiem stąd, że sobie nie wziął do serca słowa Bożego. Nie ważył sobie nic, ani obietnic, ani gróźb Bożych, gdy tylko miał wszystkiego dostatek. Drugą przyczyną potępienia jego było, że widząc Łazarza owrzodziałego, w niedostatku i nędzy jego nie życzy mu ani tyle jako psu; powiada bowiem ewangelista, że psy więcej miały nad nim litości i przychodząc lizały wrzody jego. Ani tedy nie pomyślał ten bogacz, że mu Bóg dał więcej, aby tym bardziej pamiętał o tych, którzy cierpią niedostatek, lecz tylko o sobie myśli, nie troszcząc się bynajmniej o innych, ubogich ludzi. Takimi grzechami sprowadził nasz bogacz na siebie ten sąd Boży, że za krótkie doczesne używanie, odbiera tam wieczną karę.

Taki przykład przedkłada nam Pan ku nauce, abyśmy się takich grzechów i takiego sądu wystrzegali, nie żyli bezpiecznie, jakoby innego żywota prócz ziemskiego nie było, i nie zapominali na ubogich ludzi. Komu bowiem dał Pan Bóg, że i ubogim może pomóc, a nie czyni tego, temu w dzień sądny i w wieczności to będzie najsroższą męką i karą, że tych ubogich, którymi gardził i nie pomógł im, zobaczy w wiecznej radości, jako nasz bogacz widział Łazarza. Zaś kto wielu pomagał, dobrze czynił i wspierał, będzie tam miał z tego radość. Nie jestże to bowiem szczyt nędzy i utrapienia, że bogacz żąda kropli zimnej wody, a na wieki nie może tego dostąpić? Dlatego nie zapominajmy o ubogich ludziach, pomagajmy im ochotnie i wspierajmy ich, jako tego ich potrzeba wymaga, a nasza własna zamożność pozwala. Taką pomoc każdy ubogim ludziom jest winien, a przez to uczynilibyśmy sobie także, jako powiada Chrystus: niesprawiedliwą mamoną przyjaciół, którzy by nas przyjęli do wiecznych przybytków.

Ale świat światem zostanie, i nie da się ani pomóc, ani poradzić. Kto ma wiele, nie chce nic dać, owszem chce mieć coraz więcej. Kto ma mało, o to tylko dba, aby też co nabył, wszystko jedno, czy ze szkodą bliźniego, czy nie. Musi więc Bóg i różne kary zsyłać na ten bezbożny świat i nad to piekielnym karać ogniem. Lecz choć tego świat po części sam doznaje, po części w kazaniu słyszy, nic o to nie dba, ani się naprawia. Czyż to niestraszne i sromotne zaślepienie i zatwardzenie? W innych rzeczach to my się rozumiemy na ostrożności. Gdy grozi drożyzna, kto tylko może zaopatrza się na rok, dwa, trzy, aby uszedł niedostatku. Czemu tego tu nie czynimy, wiedząc, że nastąpi wieczny niedostatek, jeżeli się nie zaopatrzymy? Sąd to bowiem tym straszniejszym, że raz mu podpadłszy, więcej się od niego nie uwolnisz. Tu nie ma żadnej więcej pomocy. Jako tu bowiem słyszymy, Abraham i Łazarz nie tylko nie chcą, ale też nie mogą pomóc. Skądże to, że się my biedni ludzie tak mało troszczymy o to wieczne niebezpieczeństwo, i tak mało dbamy o to, jakoby mu ujść? Nie inaczej, tylko sam diabeł odbiera nam rozum i zdrowe zmysły, inaczej musielibyśmy więcej dbać o tę wieczną, niż ladajaką doczesną szkodę. Ale tak każdy o to tylko dba, co by tu miał dosyć, swoim dzieciom zostawił jak najwięcej i jak najlepiej żył. Tak to obciążają się serca troską o ten żywot, że sąd przychodzi na nie jako sidło, i ani się obejrzą, już są w śmierci i potępieniu.

Z tej to przyczyny przedkłada nam nasz Pan ten przykład o bogaczu, aby nas do tego przywiódł, żebyśmy się nie tylko o doczesne, ale także o wieczne rzeczy starali, a w tych doczesnych tak się sprawowali, abyśmy się nie stali sami przyczyną naszego potępienia. Bo ten bogacz nie byłby przyszedł do takiej biedy, gdyby był miał mniej, albo gdyby też był miał taki krzyż i doświadczenie. Ale pieniądze i majętność wzbiły go w dumę, że się mu zdało, iż mu nie trzeba Boga ani jego słowa, i używał na każdy dzień hojnie, o nic nie dbając. Przed tym właśnie ostrzega nas Pan Chrystus mówiąc: Patrzcie, chcecieli jako ten bogacz, tylko o to dbać, jakobyście tu używali na każdy dzień hojnie, taki też koniec weźmiecie jako on, za krótką doczesną i niepewną radością, przyjdzie na wasz wieczna nędza i utrapienie. Na te dwa przykłady tedy powinniśmy dobrze pamiętać, abyśmy w utrapieniu i doświadczeniu nie byli bez pociechy, i umieli dóbr doczesnych tak używać, żebyśmy dla nich nie przyszli o dobra wieczne.

Tę samą naukę zawiera też w sobie i to, co Pan Jezus Chrystus dalej mówi, jako ów bogacz, nie widząc już dla siebie pomocy, pamięta na braci swoich, i prosi Abrahama, aby posłał do nich Łazarza, żeby i oni nie zostali potępieni. Lecz Abraham odmawia wprost tej prośbie, mówiąc: „Mają Mojżesza i proroków, niechże ich słuchają”. Gdy zaś bogacz nie przestaje nalegać, mówiąc: „Nie! ojcze Abrahamie! ale gdyby kto z umarłych szedł do nich, będą pokutować”, jeszcze raz odpowiada mu Abraham: „Ponieważ Mojżesza i proroków nie słuchają, tedy, choćby też kto zmartwychwstał, nie wierzą”. Widzi to bogacz, że kto chce ujść podobnemu sądu, musi pokutować i inaczej żyć, jako on, rozważa również i to, że się drugim stać może jako jemu, tj. że mając kazanie i słowo Boże, mogą nim pogardzić i nie poprawić się. Zdaje mu się tedy, że dla braci jego nie ma lepszej pomocy nad tę, żeby przyszedł do nich ktoś, o kim wiedzą, że umarł i jest na tamtym świecie, i opowiedział im jako się tam dzieje. A w rzeczy samej, i nam się zdaje, żeby ludzie takim kazaniem tak nie gardzili, jako inny kazaniem. Ale Abraham nic o tym nie chce słyszeć, tylko powiada: Kto chce ujść sądu takiego i być zbawiony, niechaj żadnego innego ostrzeżenia nie oczekuje, niechaj się trzyma samego Mojżesza i proroków, bo to jest jedyna do zbawienia droga. Kto zaś nie chce słuchać Mojżesza i proroków, do tego by i umarli szli po darmo, przecieżby nie uwierzył. Toć jest wysławianie urzędu kaznodziejskiego, i wierne napomnienie do słuchania kazania, gdyż nie ma innego sposobu, aby ujść tak strasznemu sądu i od wiecznego potępienia się uchować.

Ale cóż każą Mojżesz i prorocy? Nade wszystko dwie rzeczy. Najprzód wskazują na ono nasienie niewiasty, które potrze wężowi głowę, to jest złamie moc diabelską i odwróci od nas szkodę, którą nam tenże w raju wyrządził. O tym nasieniu niewiasty, to jest o Synu Bożym, który ma na świat przynieść boską moc i sprawiedliwość, każą Mojżesz i prorocy, i napominają, żebyśmy go, gdy przyjdzie, słuchali, słowa jego się trzymali i jemu wierzyli. Tak tedy wiara w Chrystusa jest jedyną drogą, aby śmierci ujść i zbawienia dostąpić. Tego zbawiciela i tej pociechy nie trzymał się ów bogacz, ale miał samego siebie za dosyć pobożnego i sprawiedliwego. Jakoż przed światem mógł być i uchodzić za pobożnego, bo i ewangelia nie zarzuca mu cudzołóstwa, zabójstwa albo innych grzechów. Myślał sobie tedy: Gdybym nie był taki pobożny, to by mi Bóg nie dał tyle szczęścia i błogosławieństwa. Jest to bowiem człowiekowi jakby przyrodzone, że nieszczęściu myśli: Bóg się na mnie gniewa, nie pamięta o mnie, tak muszę zostać bez pomocy i zginąć. W szczęściu znowu, gdy ma wszystkiego obficie i wszystko mu się wiedzie jako sam chce, zaraz myśli sobie, że mu Bóg bardzo jest rad, bo by inaczej nie było przeciw niemu takim łaskawym. A przecież, jakobyśmy już powyżej powiedzieli, jakie doczesne błogosławieństwo jest najmniejszą rzeczą. Dlatego też często bezbożni daleko więcej mają na tym świecie i lepiej się im powodzi, niż tym pobożnym. Ale choćbyś miał nie wiem jak wiele pieniędzy i majętności strzeż się, abyś się nie miał za pobożnego, lecz owszem spuszczaj się i ciesz się jedynie kazaniem Mojżeszowym i proroków. Inaczej tak ci pójdzie jako temu bogaczowi, ponieważ mając Mojżesza i proroków, przecież się nie pocieszał Panem Jezusem.

Po wtóre nauczają Mojżesz i prorocy, abyśmy usprawiedliwieni będąc przez ono nasienie niewieście, słuchali też Pana Boga, wykonali i trzymali się w tym życiu jego przykazania, i wystrzegali się wszystkiego, co on zakazuje. To bowiem znaczy Boga się bać i mieć go przed oczyma. Kto tego nie chce, lecz woli słuchać własnej swojej woli i pożądliwości, niż przykazania Bożego, ten grzeszy i nie może się chwalić, że jest dziecięciem Bożym i Boga ma przed oczyma. Dlatego też w nieustannym żyje niebezpieczeństwie, że Bóg go przed siebie wezwie i osądzi, jakim go znajdzie. Obie tedy rzeczy mieć potrzeba, wiarę i posłuszeństwo naprzeciw Bogu. Przez wiarę stajemy się wolnymi od grzechu i dziećmi Bożymi. Przez posłuszeństwo, czyli miłość i jej uczynki okazujemy, że jesteśmy istotnie posłusznymi dziećmi, Boga więcej do gniewu nie pobudzamy i mamy dobre sumienie. Lecz tego nie mogą mieć jawnogrzesznicy, którzy bez poprawy i pokuty w grzechach swoich zostają.

Jednym słowem, bój się Boga i bądź pobożnym, ale się na tę pobożność nie spuszczaj, owszem spuść się jedynie na Pana swego Jezusa Chrystusa, a będzie z tobą dobrze. Albowiem taka wiara pomoże ci od grzechów i śmierci. Ponieważ zaś Pan Bóg i posłuszeństwo nakazał, i w nim też będzie miał upodobanie, chociaż to posłuszeństwo w tym życiu nigdy nie będzie doskonałe. Nie będzie to bowiem posłuszeństwo, które chce się świecić samo przez się, ale posłuszeństwo w Chrystusie Jezusie, dla którego mili będą Bogu wierzący w niego i uczynki ich, choć niedoskonałe, dla którego też odpuszczone im będzie, co jeszcze w uczynkach i posłuszeństwie ich jest niedoskonałego. Tak więc trzeba słuchać Mojżesza i proroków, żeby się z nich nauczyć wierzyć w Chrystusa i być pobożnym. Tego zaniechał bogacz, musi więc cierpieć w wiecznym potępieniu, ze wszystkimi, którzy choć mają Mojżesza i proroków przecie ich nie słuchają. Ci zaś, którzy ich słuchają, to jest, którzy wierzą w Chrystusa i wiedzą, że Bóg dla niego chce nam być łaskaw i nas zbawić, którzy też dla niego żyją w pobożności, diabłu i ciału swemu nie folgują, owszem strzegą słowa Bożego i woli Bożej, pójdą na łono Abrahamowe i będą zbawieni. Tego nam użycz Panie Boże, dla Syna swego Jezusa Chrystusa, przez Ducha twego Świętego. Amen.