Kazanie na szóstą niedzielę po Trójcy Św.

Albowiem powiadam wam: Jeśli nie będzie obfitsza sprawiedliwość wasza, niż uczonych w piśmie i faryzeuszy, żadnym sposobem nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Słyszeliście, iż rzeczono starym: Nie będziesz zabijał: a ktokolwiek by zabił, będzie winien sądu; ale ja wam powiadam; Iż każdy, kto się gniewa na brata swego będzie winien sądu; ktokolwiek rzecze bratu swemu; Racha, będzie winien sądu, a ktokolwiek rzecze: Błaźnie! Będzie winien ognia piekielnego. A tak jeślibyś ofiarował dar twój na ołtarzu, a tam byś wspomniał, iż brat twój ma coś przeciwko tobie, zostaw tam dar twój przed ołtarzem, a odejdź, pierwej się pojednaj z bratem twoim, a potem przyszedłszy ofiaruj dar twój. Zgódź się z przeciwnikiem twoim rychło, pókiś jest z nim w drodze, by cię snadź przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia by cię podał słudze i byłbyś wrzucony do więzienia. Zaprawdę powiadam: Nie wyjdziesz stamtąd, poki byś nie oddał do ostatniego pieniążka. Ewangelia Mateusza 5, 20 – 26.

W dzisiejszej ewangelii naucza miły Pan nasz Chrystus, aby chrześcijanie dla wiary swej i dla chrztu, oraz dla chwalebnego imienia chrześcijańskiego i dla rozlicznych duchowych skarbów i darów pobożny między sobą wiedli żywot bez fałszu i obłudy. Pan nie dał nam fałszywej, pozornej łaski, bo grzechy nasze też nie są malowane, ale są wielkie i potępienia godne grzechy. Pamiętając na to mamy się obchodzić z bliźnim naszym bez fałszu, wiernie i rzetelnie, jak dla grzechów naszych obchodzi się z nami Bóg. Ku temu przedstawia nam Pan w dzisiejszej ewangelii przykład którego wystrzegać się mamy. Wykładając piąte przykazanie mówi: „Jeśli nie będzie obfitsza sprawiedliwość wasza, niż uczonych w piśmie i faryzeuszy, żadnym sposobem nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. Krótka to myśl: Kto chce przyjść do nieba musi mieć obfitszą sprawiedliwość, niż faryzeusze. Jakaż tedy była sprawiedliwość faryzeuszy? Nie można naganić, iż wiedli żywot przykładny, czysty bez zgorszenia dla innych. Tego od nasz wszystkich wymaga Bóg, i na to nam dał zakon: „Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa” itd. Kto wypełnia zakon, dobrze czyni. Ale złą i naganną było rzeczą, iż faryzeusze dla zewnętrznych uczynków nad innych się wynosili. Myśleli, iż dla zewnętrznych karności i przyzwoitości są pobożnymi i sprawiedliwymi przed Bogiem, iż zakon w niczym ich oskarżyć nie może, bo go we wszystkim wypełnili. Zapomnieli, iż Bóg nie żąda tylko uczynków, ale nowe, czyste serce. Nie myślmy, żeśmy już pobożnymi, i we wszystkim wypełniliśmy zakon, jeżeli nie daliśmy zgorszenia uczynkami, i nienagannymi jesteśmy przed światem. Bo powiada Chrystus: Nie ten jedynie jest zabójcą i przestępcą przykazania, kto ręką zabija, albowiem Bóg nie zakazał tylko zabójstwa ręką dokonanego, ale zakazał gniew w sercu, słowo złośliwe i wejrzenie gniewne. Zewnętrznie być pobożnym, nie zabijać, nie cudzołożyć, nie kraść – taka była sprawiedliwość faryzeuszy. Przy tym myśleli, iż dla uczynków swych sa pobożnymi i świętymi, niczego im więcej nie potrzeba, zakon ich w niczym nie oskarża, gdyż wykonali go zupełnie, i że Bóg jest zadowolony i nie gniewa się, a serca ich pełne były grzechu i złych pożądliwości. Taka sprawiedliwość, powiada Chrystus, nie prowadzi do nieba, ale do piekła. Bo zakonu nie można wypełnić samymi uczynkami: serce czystym być musi, wolnym od gniewu, nienawiści, zazdrości, rozpusty i innych złych pożądliwości. Kto taki ma serce, ten jest sprawiedliwym. Ale strzeż się, byś się sam nie miał za sprawiedliwego, i chciał przyjść do nieba, bo jeszcze nie umarł grzech i złe pożądliwości w sercu twym; podnoszą się zawsze choć nie zawsze w czyn przechodzą. Z sprawiedliwością uczonych w piśmie i faryzeuszy nie wejdziecie do nieba, mówi Chrystus; obfitszej do tego trzeba sprawiedliwości.

Jakaż tedy jest ta „obfitsza sprawiedliwość”. Słuchaj! Uczynek i serce muszą być sprawiedliwymi i według słowa Bożego. Nie tylko ręka nie śmie zabijać, ale też serce być musi bez wszelkiego gniewu. Nie tylko uczynkiem nie śmiesz cudzołożyć, ale też serce twe musi być czystym, bez wszystkich złych namiętności i pożądliwości. Również przy wszystkich innych przykazaniach tak być musi, bo tego wymaga zakon. Ni wymaga tylko uczynku, ale serca czystego, zgodnego we wszystkim ze słowem Bożym i zakonem. Ale pytasz się, gdzież znajdę serce? Nie znajdziesz go we mnie, nie znajdziesz go też w sobie. Maluczko tylko potrzeba, a żółć nam się wylewa i gniewem się unosimy. I zła pożądliwość łatwo budzi się w sercu, nawet w sercu świętego, bezwiednie i mimowolnie; nie jeden chciałby się jej pozbyć i gniewa się na samego siebie. Cóż tedy czynić mamy? Bo brak nam tej obfitszej sprawiedliwości, a tutaj czytamy wyrok; „Jeśli nie będzie obfitsza sprawiedliwość wasza, niż uczonych w piśmie i faryzeuszy, żadnym sposobem nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. O to się starać mamy, abyśmy nie byli podobni uczonym w piśmie i faryzeuszom, mieniąc się sprawiedliwymi dla uczynków naszych. Czyniąc wszystko dobre, co tylko możemy, jeszcze upokorzyć się mamy przed Bogiem i rzec: Miły Panie Boże, nędznym jestem grzesznikiem, przetoż bądź mi miłościw, i nie sądź mnie według uczynków moich, ale według swej łaski i miłosierdzia, któreś mi przyrzekł w Chrystusie Jezusie.

Czegoż nas tedy przede wszystkim uczy Pan? Ostrzega nas przed pychą duchową, a przywiódłszy ku poznaniu nieczystego i grzesznego serca naszego budzi w nas nadzieję swej łaski. Wtenczas dopiero dostępujemy sprawiedliwości, wiodącej do nieba. Nie dają jej nam uczynki nasze, choćby były czyste i nienaganne, ale mamy ją jedynie z łaski Bożej przez odpuszczenie grzechów. Bo choćbyśmy nawet tak doskonałymi byli, ćwicząc się w słowie Bożym i woli jego, nikomu nie dalibyśmy zgorszenia, nic nam to nie pomoże, gdyż serce nasze jest jeszcze pełne złych pożądliwości i grzechów. Ten tylko jest sprawiedliwym, kto ze słowa Chrystusowego wie i wierzy, iż grzechy są mu odpuszczone dla tegoż zbawiciela; nie dla siebie samego, bo jest grzesznym, ale z łaski, bo dla wiary w Chrystusa są mu grzechy odpuszczone. Dlatego też mówi Piotr w Dziejach Apostolskich w rozdz. 15: „Bóg wiarą oczyszcza serca”. Chociaż oczyszcza je Bóg, przecież zawsze na nowo budzą się w nich złe myśli i pożądliwości; ustaną dopiero, gdy pogrzebani do nowego powstaniemy żywota. Tam dopiero serce rzeczywiście i prawdziwie czystym będzie. Na świecie mamy tylko słowo i wiarę, iż Bóg dla Chrystusa nie będzie rachować ani karać grzechów, ale nam je odpuści i przebaczy. A wszakże już tutaj wiara ta owoc przynosi, bo z pomocą Ducha Świętego wprawiamy się w posłuszeństwo Bogu. Ale jak już powiedziałem, posłuszeństwo nasze nie jest jeszcze doskonałe, przetoż potrzebujemy zawsze opuszczenia grzechów.

Nie oznaczą też te słowa, które mówi Pan: „Jeśli nie będzie obfitsza sprawiedliwość wasza, niż uczonych w piśmie i faryzeuszy, żadnym sposobem nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”, Iż uczynki faryzeuszy same przez się były złe. Bo jeżeli się ów faryzeusz u Łukasza w rozdz. 18. chlubi , „iż nie jest drapieżnym, niesprawiedliwym, cudzołożnikiem, iż pości dwakroć w tydzień i daje dziesięciną z wszystkiego co ma”, to nie możemy ganić żywota jego, owszem życzyłbym, aby wszyscy ludzie z zewnętrznym swym żywotem z nim się porównać mogli. Świecka zwierzchność, ojciec i matka, gospodarz i gospodyni łatwiejszą by mieli sprawę ze złymi ludźmi. Ale ganić musimy owego faryzeusza, iż dla swego zewnętrznego żywota miał się za sprawiedliwego, ani pomyślał, iż potrzebuje łaskawego Boga, aby mu odpuścił grzechy i złe pożądliwości serca. Przestrzega nas Pan, abyśmy się nie zadowolili taką sprawiedliwością; obfitszej szukać musimy, jeżeli chcemy wejść do królestwa niebieskiego. Na przykładzie piątego przykazania uczy nas, jaką jest faryzeuszowska sprawiedliwość, abyśmy się jej wystrzegali. Piąte przykazanie, jak wam wiadomo, brzmi: „Nie będziesz zabijał”. Faryzeusze mniemali, iż przykazania to wypełnili, jeżeli nikogo ręką nie zabili. Więcej nam nic nie potrzeba, myśleli, i nikt też od nas więcej wymagać nie może. Ale Chrystus więcej od nich wymaga. Nie, mój miły, przykazanie to inaczej wykładać trzeba. Gdyby piąte przykazanie brzmiało: Nie będziesz ręką zabijał, byłby je wykonał, kto ręką nie zabił. Ale przykazanie brzmi: „Nie będziesz zabijał!” Nie tylko ciała nie zabijesz, ale wystrzegać się będziesz wszystkiego, co śmierć przyśpiesza. Wynika stąd, iż Pan słówka „zabić” nie używa w ścisłym znaczeniu; znaczy mu ono więcej, niż życie wziąć, zawiera w sobie każdy czyn, który by z twej przyczyny śmierć mógł przyspieszyć. Gdy w gniewie na brata nie życzysz mu kawałka chleba, jako ów bogacz Łazarzowi, a z twej przyczyny umrze i zginie, tedyś go nie zabił ręką, a przecież jesteś jego zabójcą. Ambroży św. powiada: „Gdy łaknącego nie nakarmisz brata, tedyś go zabił”; a w pierwszym liście Jana w rozdz. 3. czytamy : „Każdy, co nienawidzi brata swego, mężobójcą jest; a wiecie, iż żaden mężobójca nie ma żywota wiecznego w sobie zostawającego”.

Uczy nas też Pan, iż w czworaki sposób można przestąpić piąte przykazanie. Najpierw sercem gdy powodujemy się gniewem i nieprzyjaźnią przeciwko bliźniemu. Po wtóre, gdy gniew serca w twarzy się maluje, np. gdy przechodząc koło bliźniego ani nań nie spojrzysz, ani z nim nie mówisz, ani mu nie dziękujesz, gdy cię pozdrawia. Bo słówko „Racha”, którego Pan używa, odnosi się osobliwie do skrzywionej, niemiłej postawy człowieka, któremu gniew z oczu i z twarzy patrzy, albo w mowie się przebija. Po trzecie, gdy gniew serca wstąpił w usta, gdy bliźniego przeklinamy, złorzeczymy, albo nic dobrego o nim nie mówimy. Czwarty sposób jest najgorszy, gdy razem się złączą gniewne serce, krzywe wejrzenie, gniewne usta i gniewna ręka, gdy ręką uderzywszy zabijasz, albo zabić pragniesz. Chociaż jedno następstwo cięższe niż drugie (bo Pan sam je rozróżnia i czyni różnicę w karze), przecież każde (najmniejsze i największe), jest grzechem przeciwko piątemu przykazaniu. A tak każdy zwie się i jest mężobójcą przed Bogiem, kto w sercu swoim nosi gniew, nieprzyjaźń albo nienawiść przeciwko bliźniemu. Rozważ teraz dobrze, czyś całe życie wypełniał, albo jeszcze wypełniać możesz to przykazanie, jak je Chrystus wypełnić przykazuje. Jeśli nie jesteś obłudnikiem wyznasz, żeś go nie tylko nie wypełnił, lecz iż go też nigdy zupełnie wypełnić nie możesz. Cóż tedy czynisz? Albowiem jasnymi słowami powiada Mojżesz, jak Bóg karać będzie przestępców słowa swego, mówiąc w 5 Księdze w rozdz. 27: „Przeklęty, ktoby nie został przy słowach zakonu tego, aby je czynił”.

Uczyń według nauki Chrystusowej: Strzeż się, abyś się nie stał jak uczony w piśmie albo faryzeusz, abyś się nie miał za sprawiedliwego, ponieważ ręką nikogo nie zabiłeś. Uważaj na serce, na usta, na postawę, a znajdziesz, że gniew cię opanował, śpiesz do Boga z prośbą: Panie, ja nędzny grzesznik, przestąpiłem piąte przykazanie, rozgniewałem się, słowem i postawą zgrzeszyłem przeciwko bliźniemu. Odpuść mi ten wielki grzech i użycz mi twej łaski, abym się poprawił i więcej nie grzeszył. Pokorna prośba, to jedno, co masz czynić, a czego faryzeusze nie czynią; w bezpieczności swej gniewu nawet za grzech nie uważają, a tym mniej o odpuszczenie tego grzechu proszą. Potem też stań do mężnego boju przeciwko sobie samemu, i mocną wolą poskrom swój gniew. Chociaż nie prędko go wygubisz z serca, wszakże proś o odpuszczenie, wyznawszy z żalem przed Bogiem twój grzech. Broń, aby gniew będący jeszcze w sercu, nie rozpalił się i nie wybuchnął z czasem objawiając się w postawie, złych słowach i ręce gotowej. Staraj się, byś go przynajmniej przytłumił, abyś mógł dobrotliwie rozmawiać z twym bliźnim. Dobre słowo też trafi do serca, a ty się przekonasz, że gdy tak czynisz, gniew z każdym dniem ustępować będzie z serca, i rozpłynie się jako dym.

Faryzeusze tak nie czynili. Serce i wejrzenie gniewne, nawet złe słowa nie wydawały im się grzechem. I my też nasz gniew zupełnie pięknie uniewinniamy. Gdy serce skłonne jest do gniewu wmawia w siebie, iż i chwalebnie czyni gniewając się na bliźniego dla przestępstw jego, zaraz w nim gniew wybucha płomieniem, a diabeł dmucha weń, aby gniew i rozdrażnienie serc powiększały się z każdym dniem. Przestrzega nas Pan, abyśmy się takim faryzejskim myślom zwieść nie dali. Jako dobrzy chrześcijanie powinniśmy żyć w sprawiedliwości, albo przynajmniej wyznać grzechy nasze prosząc Boga, aby nam odpuścił i czyste nam darował serca. Ktoby się tak doświadczał według dziesięciu przykazań, miałby z pewnością każdej godziny dosyć przyczyny wyznawać grzechy swe, i ćwiczyć się w modlitwie, wierze i słowie Bożym. Wyznawszy grzechy nasze modlić się mamy, aby nam je Bóg nie przyrachował, ale by je przebaczył, i dla Jezusa Chrystusa przez Ducha Świętego nas poświęcił. Modląc się niewątpliwie wierzyć mamy, iż nam Bóg dla Chrystusa przebacza grzechy nasze.

Wymagania Pańskie nad wszelką miarę są wielkie; wymaga Pan, abyśmy zawsze ściśle wykonywali piąte i inne przykazania, jeżeli chcemy być chrześcijanami. Ostrym bowiem jest słowo, którym się zaczyna ewangelia dzisiejsza: „Jeżeli nie będzie obfitsza sprawiedliwość wasza, niż uczonych w piśmie i faryzeuszy, żadnym sposobem nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. Nie mniej ostre jest słowo zakańczające ewangelię. A mówi Pan o dwóch stronach, bo dwie strony być muszą, gdzie jest gniew i niezgoda. Jedna, która krzywdę czyni i drugą obraża, a druga, która krzywdę cierpi. Krzywdzącemu, który był powodem gniewu powiada Pan krótkim słowem, aby się nie ważył przystąpić przed Boga i odprawić służbę Bożą, zanim by się nie pogodził z przeciwnikiem swoim. Mówi bowiem: „Jeśli byś ofiarował dar swój na ołtarzu, a tam wspomniał byś, iż brat twój ma co przeciwko tobie, zostaw tam dar twój przed ołtarzem, a odejdź pierwej się pojednaj z bratem twoim”. Póki się nie pojednasz, ofiara twoja jest daremna, Bóg nie ma w niej upodobania.

Słowem tym trafił Pan w samo jądro myśli faryzeuszów. Myśleli oni, iż dymem ofiar zaćmią oko Boże, aby nie widział w sercach ich zazdrości i nienawiści przeciwko bliźniemu, a iż wszyscy ludzie za sprawiedliwych ich uważać będą. Ale nic im to nie pomogło, oszukiwali samych siebie. Bóg patrzy najpierw na serce, jak jesteś usposobiony do bliźniego twego. Gdy znajdzie nienawiść i zazdrość nie ma upodobania w twej ofierze i służbie Bożej. Rozkazał: „Miłuj bliźniego, jak siebie samego”, wymaga od ciebie zupełnego posłuszeństwa, albo nie potrzebuje twej służby. Chcesz służyć Bogu, służ mu sercem miłującym bliźniego, inaczej służba twoja jest obrzydliwością Bogu. Przetoż też nie jeden nie przystępuje do wiczerzy Pańskiej, ani nie zmawia modlitwy Pańskiej, gdy się gniewa na bliźniego swego. Obraża się o słowo modlitwy: „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. Lęka się, iż wyrok wyda na samego siebie, iż Bóg mu też nie odpuści, gdy sam nie odpuszcza. Jest to istotną prawdą i niechaj nikt o tym inaczej nie myśli. Jeżeli ty nie odpuścisz bliźniemu i tobie nie odpuści Bóg; inaczej być nie może. Rozważ tedy dobrze, jaką sobie gotujesz karę, gdy nie odpuszczając bliźniemu trwasz w gniewie. A nie polepszysz, owszem pogorszysz twą sprawę, gdy się nie modlisz i nie przystępujesz do wieczerzy Pańskiej. Albowiem Bóg będzie cię sądził, jakim cię znajdzie. Przetoż czyń, co ci radzi Chrystus: Korząc się przed Bogiem wyznaj grzechy twoje, zapomnij gniewu, a pojednawszy się z bratem „potem ofiaruj dar twój”.. Słyszysz bowiem, iż pierwej nie powinieneś się zbliżać do Boga, bo obrzydliwością mu będzie ofiara, modlitwa itd. Tak mamy rozumieć słowo Chrystusowe gdy mówi: Zostaw tam dar twój przed ołtarzem”, bo ci zaiste nie pomoże przed Bogiem. Napomina też Pan drugą, obrażoną stronę, która myśli, iż ma przyczynę do gniewu, aby bez długiej prośby rada odpuszczała. Albowiem wielkie jest niebezpieczeństwo w odwłaczaniu. Gdy cię długo trzeba prosić, a tyś nie jest skłonny do zgody, przeciwnik twój poda cię sędziemu, Bogu w niebiesiech i rzecze: „Panie, uczyniłem, com był powinien, u ciebie znajduję łaskę, u ludzi nie, otóż tobie poruczam sprawę moją. Jakiż wyrok wyda Pan, gdy cię w takiej zaskoczy zatwardziałości? Weźmie ciebie, który nie możesz ani odpuścić, ani zapomnieć, „poda cię słudze, i będziesz wrzucony do więzienia. Nie wyjdziesz stamtąd, póki byś nie oddał do ostatniego pieniążka”. Tak, nie znajdziesz łaski, bo powiada Pan u Łukasza w rozdz. 6.: „Tąż miarą, którą mierzycie, będzie wam zaś odmierzone”. A tak Pan od obu żąda stron, aby zapominając gniewu były i miłosierni dla wszystkich. Inaczej bowiem piąte przykazanie oskarży nas o zabójstwo przed Bogiem i kara nas. Chrześcijanie w takiej nauce i życiu pilnie ćwiczyć się powinni, inaczej obrzydliwością będą Bogu. a sobie samym wyrządzają szkodę nie tylko na ciele, ale też na duszy.

Takie znaczenie ma piąte przykazanie w stanie chrześcijańskim i królestwie Chrystusowym, inne zaś w świeckich urzędach i sądach. Dla tych dał Pan inne przykazanie, którego słuchać i które pełnić musimy. Albowiem świecka zwierzchność ma rozkazanie Boże, aby się gniewała, karała i zabijała, gdy poddani czynią coś niesprawiedliwego i śmierci godnego. Takie rozkazanie od Boga mają też w domu ojciec i matka, aby się nie śmiali, gdy dzieci i czeladź złość czynią, ale by łajali i karali. Przykazał im to Bóg, a gdy tego nie czynią, są nieposłuszni Bogu, czynią przeciwko swemu urzędowi i rozkazaniu.

Jest więc różnica między królestwem Chrystusowym i królestwem tego świata. W królestwie Chrystusowym zakazany jest wszelki gniew, a przykazana jest szczera dobrotliwość i miłość. Serce ma miłować wszystkich równą miłością, a ręce i usta nikogo nie powinny obrażać. W królestwie tego świata i zwierzchności domowej i świeckiej powinny usta i ręce według naszego stanu i powołania łajać i karać wszystkich, którzy się źle sprawują i nie czynią, co im przykazano. Tu jest na miejscu przebaczenie i miłosierdzie, ale kara. Kto nie karze, ten powód daje najwyższemu sędziemu, Panu Bogu, aby sam przyszedłszy, karał nieprawość. A mały zaiste z tego mamy pożytek. Albowiem gdy Pan Bóg przychodzi, a przyjdzie, tedy karze cały kraj, jednego łotra z drugim. Taka jest nauka dzisiejszej ewangelii. Niechaj nam miły Pan Bóg nasz przez Ducha Świętego użyczy swej łaski, abyśmy żyli między sobą jako chrześcijanie i sprawowali wszyscy z pilnością swój urząd i powołanie. Amen.