WSPÓŁPRACOWNICY BOŻY

Tutaj atoli zwykle wymykają się i uchylają się niektórzy od tych słów Pawła, że on uczynkami Zakonu nazywa rzekome czynności obrzędowe, które po śmierci Chrystusa działają zgubnie. Na to odpowiadam: Tutaj tkwi ów błąd i nieznajomość rzeczy Hieronima, któremu wprawdzie mocno przeciwstawią się Augustyn, jednak, ponieważ Bóg się wycofał i szatan jest górą, błąd ten rozpowszechnił się po świecie i utrzymał się do dnia dzisiejszego. Przez to doszło do tego, iż nie można było zrozumieć Pawła i znajomość Chrystusa musiała zostać przyćmiona. I choćby nawet poza tym nie było żadnego innego błędu w Kościele, ten jeden dostatecznie był zaraźliwy i zdolny do podważenia Ewangelii, przez co Hieronim, jeżeli jakaś szczególna łaska się nie wstawiła, zasłużył raczej na piekło aniżeli na niebo, i jeżeli o mnie chodzi, to daleki jestem od tego, bym się ośmielił go kanonizować lub nazwać świętym. Nie jest więc prawdą, że Paweł mówi tylko o czynnościach obrzędowych, jakże bowiem inaczej utrzyma się jego wywód, dzięki któremu dochodzi do wniosku, że wszyscy są niesprawiedliwi i potrzebują łaski ?

Mógłby bowiem ktoś powiedzieć: Przypuśćmy, że na podstawie czynności obrzędowych nie zostajemy usprawiedliwieni, lecz na podstawie uczynków moralnych nakazanych przez dekalog może ktoś być usprawiedliwiony. I dlatego ty, Pawle, przez swoje wnioskowanie nie dowiodłeś im, że łaska jest potrzebna. W tym wypadku na cóż byłaby użyteczna ta łaska, jeśliby uwalniała nas tylko od czynności obrzędowych, które są ze wszystkich najłatwiejsze i do wykonania których zniewalają nas chyba tylko bojaźń lub miłość własna ? A już i to jest błędne, że czynności obrzędowe dokonywane po śmierci Chrystusa są zgubne i niedozwolone. Paweł nigdy tego nie powiedział, lecz mówi, że one nie usprawiedliwiają i przed Bogiem nic człowiekowi nie są przydatne, by został uwolniony od skutków bezbożności. Jest to równoznaczne z tym, że choć je ktoś spełnia, jednak nic niedozwolonego nie czyni, tak jak i jedzenie i picie są czynnościami, które nie usprawiedliwiają i Bogu miłymi nas nie czynią, zarazem też kto je i pije nic niedozwolonego nie czyni.

Popełniają błąd także co do tego, że czynności obrzędowe były nakazane i wymagane w starym Zakonie w jednakowy sposób co i dekalog, i dlatego ani mniejszego, ani większego nie miały znaczenia, aniżeli tamten. Paweł zaś przemawia najpierw do Żydów, gdy mówi tak jak w liście do Rzymian r.1, w.16. Dlatego niech nikt nie powątpiewa, że (765) tutaj przez uczynki Zakonu rozumie się wszystkie uczynki całego Zakonu. Albowiem uczynki Zakonu nie są nawet godne wzmianki, jeżeli Zakon jest zniesiony i zgubny, Zakon zniesiony bowiem już nie jest Zakonem. Paweł doskonale o tym wiedział, dlatego gdy wspomina uczynki Zakonu, to nie mówi o Zakonie zniesionym, lecz o Zakonie obowiązującym i panującym. Jak łatwo byłoby mu w przeciwnym razie powiedzieć „Sam Zakon już jest zniesiony” ? To byłoby powiedziane otwarcie i jasno.

Lecz przytoczmy samego Pawła, który jest najlepszym tłumaczem siebie samego, i który w liście do Galacjan r.3. w.10 powiada: „Ci, którzy polegają na uczynkach Zakonu, są pod przekleństwem. Napisano bowiem: Przeklęty każdy, który nie wytrwa we wszystkim, co jest napisane w Księdze Zakonu, aby to czynił. „Tutaj widzisz, że gdziekolwiek Paweł o tej samej sprawie traktuje, co w liście do Rzymian i tymi samymi słowami się posługuje, mówi o wszystkich prawach, wypisanych w Księdze Zakonu, ilekróć wspomina uczynki Zakonu. I co jest jeszcze dziwniejsze, sam cytuje Mojżesza, który przeklina tych, którzy nie przestrzegają Zakonu, chociaż jednak określa jako przeklętych tych, którzy polegają na uczynkach Zakonu. Tak tedy przytacza zdanie przeciwne swojemu, które wypowiada myśl odwrotną, tylko że raz w znaczeniu negatywnym, a drugi raz w pozytywnym. Lecz tak się ta sprawa w rzeczywistości przed Bogiem przedstawia, mianowicie, iż ci, którzy najbardziej o uczynki Zakonu zabiegają, najmniej Zakon wypełniają, dlatego, ponieważ brak im ducha, który jedynie może wypełnić Zakon. Mogą oni wprawdzie próbować tego przy pomocy swoich sił, lecz niczego nie dokonują. I tak i jedno i drugie zdanie jest prawdą, to Mojżeszowe, że przeklęci są ci, którzy Zakonu nie przestrzegają, i to Pawłowe, że przeklęci są ci, którzy polegają na uczynkach Zakonu; gdyż i jeden i drugi domagają się Ducha, bez którego uczynki Zakonu, obojętne ilekolwiek ich się dokonuje, nie usprawiedliwiają jak mówi Paweł, a dzieje się tak dlatego, ponieważ nie trwają we wszystkim, co jest napisane, jak mówi Mojżesz, Deut. r. 27, w. 26.

Krótko mówiąc: Paweł, dokonując swojego podziału, dostatecznie potwierdza to, co powiadamy. Dzieli bowiem ludzi, wykonawców Zakonu, na dwa rodzaje: jednych przedstawia jako wykonawców Zakonu mocą Ducha, drugich jako wykonawców Zakonu ciałem, pośrednich nie uznaje. Powiada bowiem tak (Rzym. r.3, w.20): „Nie będzie usprawiedliwione z uczynków Zakonu żadne ciało”. A cóż to jest innego, jak nie to, że ci, którzy są bez Ducha, spełniają uczynki Zakonu, ponieważ są ciałem, to znaczy są bezbożni i Boga nie znają, i tym uczynki te nic nie pomagają. Zastosowując ten sam rozdział powiada w liście do Galacjan r.3, w.2: „Czy z uczynków Zakonu otrzymaliście Ducha, czy ze słuchania z wiarą ?” I znowu w liście do Rzymian r.3, w.21: „Teraz bez Zakonu objawiona jest łaska Boża”, i znowu Rzym. r.3,w.28: „Sądzimy, że człowiek usprawiedliwiony jest z wiary bez uczynków Zakonu”. To wszystko wyraźnie i jasno dowodzi, że u Pawła Duch przeciwstawiony jest uczynkom Zakonu nie inaczej, niźli wszystkim innym rzeczom nie duchowym i wszystkim siłom i określeniom ciała, tak iż z pewnością to zdanie Pawła pokrywa się ze zdaniem Chrystusa z ew. Jana r.3, w.6: „wszystko co nie jest z Ducha, ciałem jest”, choćby to było nie wiedzieć jak wspaniałe, święte, wybitne i choćby chodziło o same najpiękniejsze uczynki Zakonu Bożego, dokonane przy pomocy nie wiedzieć jakich wreszcie sił. Ducha Chrystusowego bowiem potrzeba, bez którego wszystko nie jest niczym innym jak tylko rzeczą potępienia godną. Niechaj przeto pozostanie jakby ustaloną zasadą, że Paweł przez uczynki Zakonu rozumie nie czynności obrzędowe, lecz wszystkie uczynki całego Zakonu. Zarazem będzie też ustalone, że w uczynkach Zakonu potępione zostaje wszystko, co tylko jest bez Ducha, bez Ducha zaś jest wszak owa siła wolnej woli, o niej bowiem dysputujemy jest ona tym, co najznamienitsze w człowieku. Istotnie (766) bowiem nie można powiedzieć o człowieku nic wspanialszego, aniżeli to, że „nakierowany jest na uczynki Zakonu”. Nie mówi bowiem (scl. Paweł) o tych, którzy są nakierowani na grzech i bezbożność przeciwko Zakonowi lecz o tych, którzy są nakierowani na uczynki Zakonu, to znaczy „ci najlepsi i bardzo gorliwi dla Zakonu, którzy ponad siłę wolnej woli byli również przez Zakon wspierani, to znaczy wychowywani i pobudzani. Jeżeli więc wolna wola, przez Zakon wspierana i z największym ładunkiem sił uczynki Zakonu spełniająca na nic się nie przydaje i nie usprawiedliwia, lecz nadal pozostaje w bezbożności i w ciele, to cóż tu dopiero myśleć o tym, że sama bez Zakonu coś może.

„Przez Zakon – powiada Paweł Rzym. r.3, w.20 – jest poznanie grzechu”. Ukazuje tutaj, ile i jak dalece Zakon jest przydatny. Mianowicie: ponieważ wolna wola sama z siebie tak dalece jest ślepa, iż nawet grzechu nie zna, potrzebny jej jest Zakon jako nauczyciel. Kto atoli grzechu nie zna, jak może zabiegać o to, by grzech usunąć ? Najwyżej tak, że tego, co jest grzechem, za grzech nie poczyta, a co grzechem nie jest, za grzech poczyta. A doświadczenie dostatecznie ukazuje, jak świat nienawidzi i prześladuje przez tych, których ma za najlepszych i najgorliwszych rzeczników sprawiedliwości i pobożności, sprawiedliwość Bożą zwiastowaną przez Ewangelię i zniesławia je jako herezję i błąd i pod innymi jeszcze najgorszymi imionami, swoje zaś uczynki, rady i pomysły, które prawdziwie są grzechem i błędem wychwala i wysuwa jako sprawiedliwość i mądrość. Tym odezwaniem się więc Paweł zamyka usta wolnej woli, gdy poucza, że przez Zakon zostaje grzech pokazany jej lub temu, kto grzechu swojego nie zna, tym mniej zatem przyznaje jej jakąśkolwiek siłę dążenia do dobrego. I tutaj także rozstrzygnięta zostaje owa kwestia Diatryby, tylekroć powtarzana w całej tej książeczce: „Jeżeli nic nie możemy, to po co jest tyle praw, tyle przykazań, tyle gróźb, tyle obietnic ?” Odpowiada na tę kwestię Paweł: „Przez Zakon jest poznanie grzechu”. O wieleż inaczej odpowiada on na tę kwestię aniżeli myśli człowiek albo wolna wola. Powiada on: „Nie zostaje przez Zakon dowiedziona wolna wola, nie współdziałała w kierunku sprawiedliwości, nie o poznanie sprawiedliwości przez Zakon chodzi, lecz „Przez Zakon jest poznanie grzechu”. Taki bowiem jest plon, takie działanie, taka jest służba Zakonu, że jest on światłem dla niewiedzących i ślepych, lecz takim światłem, które wskazuje na chorobę, na grzech, na zło, na śmierć, na piekło, na gniew Boży. Lecz nie dopomaga do wyzwolenia się od nich ani nie uwalnia od nich, zadowala się tym, że wskazuje. A wtedy człowiek, poznawszy chorobę grzechu, smutnieje, zostaje poruszony, owszem popada w zwątpienie. Zakon nie pomaga mu, jeszcze może człowiek sam sobie pomóc. Potrzeba zaś innego światła, któreby wskazało środek zaradczy. Jest nim głos Ewangelii, wskazujący na Chrystusa, Oswobodziciela od tamtych wszystkich udręk. Jego nie ukazuje rozum lub wolna wola. Jakimże sposobem mogłaby wskazać, skoro sama jest ciemnością, potrzebującą światła Zakonu, któreby wskazało jej chorobę, której we własnym świetle nie widzi, a którą uważa za zdrowie.

W ten sposób tę samą kwestię rozpatruje także w liście do Galacjan r.3, w.19, powiadając: „Czymże więc jest Zakon ?” Odpowiada zaś nie sposobem Diatryby, że „Zakon dowodzi istnienie wolnej woli”, lecz mówi tak: „Z powodu przestępstw został on nadany, ażby przyszedł potomek, któremu dał obietnicę”. Powiada: „Z powodu przestępstw”, wprawdzie nie by je stłumić, jak to bajdurzy Hieronim podczas gdy Paweł wywodzi, że jest to przyobiecane przyszłemu potomkowi, iż zniesie grzechy i je stłumi, gdy zostanie (767) darowana sprawiedliwość, lecz „w celu pomnożenia przestępstw” jak to mówi w liście do Rzym. r. 5, w. 20, że „Zakon wkroczył, aby grzech obfitował”. Nie w tym sensie, jakoby bez Zakonu grzechy się nie działy lub nie obfitowały, lecz w tym sensie, że bez Zakonu nie poznaje się, iż są to przestępstwa lub grzechy tak wielkie, tylko że większość z nich, i to te największe, uważane są za sprawiedliwość. Gdy się zaś grzechów nie poznaje, to nie ma miejsca ani nadziei na środek zaradczy, ponieważ grzeszący nie znoszą ręki lekarza, skoro im się wydaje, że są zdrowi i że lekarza nie potrzebują. Dlatego potrzebny jest Zakon, któryby określał, co jest grzechem, ażeby pyszałek i ten kto wydaje się sobie zdrowym, poznawszy swoją niegodziwość i jej ogrom, ukorzył się i z upragnieniem wyglądał łaski w Chrystusie mu zaofiarowanej. Zobacz więc, jak prosta jest to wypowiedź: „Przez Zakon jest poznanie grzechu”, a jednak sama w sobie dostatecznie mocna, by wolną wolę podważyć i obalić. Jeżeli bowiem prawda jest to, że ona sama z siebie nie wie, co to jest grzech i zło, jak Paweł zarówno tutaj jak i w 7 rozdz. listu do Rzymian powiada: „Wszak i o pożądliwości nie wiedziałbym, że jest grzechem, gdyby Zakon nie mówił: „Nie będziesz pożądał”, to jakim sposobem kiedykolwiek się dowie, co to jest sprawiedliwość i dobro ? Nie wiedząc co to jest sprawiedliwość, jakim sposobem miałaby do niej dążyć ? Nie wiemy, co to jest grzech, w którym się urodziliśmy, w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, owszem, który w nas żyje, nami porusza i włada, jakimże tedy sposobem mielibyśmy poznać sprawiedliwość, która poza nami w niebie włada ? Całkowicie i to całkowicie unicestwiają te słowa ową biedną wolną wolę.

Skoro rzeczy tak się mają, zwiastuje Paweł z pełnym zaufaniem i powagą powiadając: Rzym. r.3, w.21 nn: „Ale teraz bez Zakonu objawiona zostaje sprawiedliwość Boża, o której świadczą Zakon i prorocy, sprawiedliwość – mówię- Boża, przez wiarę w Jezusa Chrystusa, dla wszystkich i ponad wszystkich, którzy weń wierzą. Nie ma bowiem różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo z łaski Jego przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanawia jako ofiarę przebłagalną przez wiarę we krwi jego”…itd. Tutaj Paweł miota same pioruny przeciwko wolnej woli. Po pierwsze powiada: Bez Zakonu objawiona zostaje sprawiedliwość Boża. Oddziela on sprawiedliwość Bożą od sprawiedliwości Zakonu, ponieważ sprawiedliwość, która jest z wiary, przychodzi z łaski, bez Zakonu. To co tutaj wyrażają słowa „Bez Zakonu”, nie może oznaczać nic innego, jak to, że sprawiedliwość chrześcijańska istnieje bez uczynków Zakonu, w ten mianowicie sposób, że uczynki Zakonu nic dla niej nie znaczą i nie przyczyniają się do jej dostąpienia. Tak wkrótce potem (r.3, w.28) powiada: „Uważamy bowiem, że człowiek zostaje usprawiedliwiony przez wiarę, niezależnie od uczynków Zakonu”, jak powyżej r.3, w.20 powiedział: „Z uczynków Zakonu nie będzie przed nim usprawiedliwione żadne ciało”. Z tego wszystkiego jak najjaśniej wynika, że usiłowanie czy dążenie wolnej woli w ogóle nie jest niczym, ponieważ, jeżeli istnieje sprawiedliwość przed Bogiem bez Zakonu i bez uczynków Zakonu, to jakimże sposobem nie miałaby tym bardziej istnieć bez wolnej woli ? Gdyż najwyższym dążeniem wolnej woli jest to, że ćwiczy się w moralnej sprawiedliwości czyli w uczynkach Zakonu, a przez to jeszcze wzmaga się jej ślepota i niemoc. To słowo „bez” usuwa uczynki moralnie dobre, usuwa moralną sprawiedliwość, usuwa przygotowanie do łaski, i choćbyś wreszcie wymyślił jakiekolwiek tylko potrafisz znaczące uzdolnienia wolnej woli, jednak Paweł ostoi się ze swoim zdaniem i powie: „Bez czegoś takiego istnieje sprawiedliwość przed Bogiem”. A choćby nawet przyznać, że wolna wola przez swoje usiłowanie może dokądś dojść, dajmy na to do dobrych uczynków lub do sprawiedliwości w obliczu prawa cywilnego czy moralnego, to jednak do sprawiedliwości (768) przed Bogiem nie dojdzie ani Bóg jej usiłowań nie uzna za godne uwzględnienia wobec sprawiedliwości przed Sobą, skoro powiada, że sprawiedliwość przed Nim jest niezależna od Zakonu. Jeżeli zaś do sprawiedliwości przed Bogiem nie doprowadza, to cóżby jej to pomogło, choćby swoimi uczynkami i usiłowaniami doprowadziła (w razie takiej możliwości ) nawet do świętości anielskiej ? Sądzę, że tutaj nie ma słów ciemnych lub dwuznacznych, ani nie pozostawia się tutaj miejsca na jakieśkolwiek przenośnie, ponieważ Paweł rozróżnia wyraźnie dwie sprawiedliwości: jedną zwie sprawiedliwością z Zakonu, drugą przydziela dziedzinie łaski, i powiada, że ta, sprawiedliwość z łaski, darowana zostaje bez tamtej i bez jej uczynków, tamta zaś, sprawiedliwość z Zakonu, bez tej sprawiedliwości z łaski nie usprawiedliwia i w ogóle nic nie znaczy. Chciałbym więc zobaczyć, w jaki sposób wolna wola może w obliczu tego utrzymać się i jak ją można obronić.

Drugim piorunem jest wypowiedź (scl. Pawła), która orzeka, że sprawiedliwość przed Bogiem zostaje objawiona i ma moc obowiązującą dla wszystkich i nad wszystkimi, którzy wierzą w Chrystusa, i że nie ma żadnej różnicy, Rzym. r.3, w.22-24. I znowu w słowach jak najjaśniejszych dzieli cały rodzaj ludzki na dwoje: wierzących obdarza sprawiedliwością przed Bogiem, niewierzącym jej odmawia. I chyba nikt nie jest tak nierozumny, by wątpić, że siłą i dążeniem wolnej woli jest cokolwiek innego, aniżeli wiara w Jezusa Chrystusa. Paweł atoli twierdzi, że cokolwiek jest poza obrębem tej wiary, nie jest sprawiedliwe przed Bogiem. Jeżeli nie będzie sprawiedliwe przed Bogiem, z konieczności jest grzechem. Albowiem nawet u Boga nie ma dziedziny pośredniej między sprawiedliwością a grzechem, dziedziny, która by była neutralną, ni taką ni taką, więc ani sprawiedliwością ani grzechem. Inaczej bowiem do niczego nie doprowadziłoby całe rozważanie Pawła, które wynika z owego podziału, że mianowicie przed Bogiem jest albo sprawiedliwością albo grzechem to, cokolwiek u ludzi się dzieje lub przez nich jest dokonywane – jest sprawiedliwością, jeżeli temu towarzyszy wiara, a grzechem, jeżeli wiary nie ma. U ludzi zapewne rzeczy tak się mają, że są u nich sprawy pośrednie i neutralne, obojętne, w dziedzinie których ludzie ani nic nie są sobie dłużni, ani nic dla siebie nawzajem nie świadczą. W stosunku do Boga bezbożny grzeszy, niezależnie od tego czy je czy pije, czy cokolwiek innego czyni, ponieważ nadużywa stworzenia Bożego w ustawicznej swojej bezbożności i niewdzięczności, ani też w każdej chwili nie oddaje z serca chwały Bogu.

Nie jest także lekkim piorunem to słowo, które brzmi: „Wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej” i „nie ma żadnej różnicy”. Zapytuję uroczyście: „Co możnaby jaśniej powiedzieć ?” Postaw tutaj człowieka spełniającego uczynki mocą wolnej woli i odpowiedz, czy on też już tym swoim usiłowaniem grzeszy ? Jeżeli nie grzeszy, to dlaczego Paweł nie czyni co do niego wyjątku, lecz bez różnicy włącza go tutaj ? Zapewne, kto mówi: „wszyscy”, ten nie czyni co do nikogo wyjatku, na żadnym miejscu, w żadnym czasie, w żadnym uczynku, w żadnym usiłowaniu. Jeślibyś bowiem zrobił wyjątek z człowiekiem z jakimśkolwiek usiłowaniem lub uczynkiem, zarzuciłbyś Pawłowi pomyłkę, ponieważ w liczbie tych „wszystkich” wymieniony zostaje także i spełniający i usiłujący npełniać uczynek mocą wolnej woli i Paweł powinien był mieć dlań szacunek a nie zaliczać go z taką swobodą i tak ogólnie między grzeszników. To dotyczy też tej wypowiedzi, iż „brak im chwały Bożej”. Wyraz „chwała Boża” mógłbyś tutaj przyjąć w dwojakim sensie: czynnym i biernym. Paweł czyni tak dość często, posługując się hebraizmami. W znaczeniu czynnym „chwała Boża” oznacza tę chwałę, którą On sam zostaje wśród nas uwielbiony, w znaczeniu biernym tę, którą my w Bogu będziemy uwielbieni. Mnie wydaje się jednak, że tutaj trzeba obecnie przyjąć znaczenie bierne, jak po łacinie w słowie „wiara Chrystusowa” pobrzmiewa znaczenie tego słowa „wiara Chrystusowa” jako ta wiara, którą ma Chrystus, lecz (769) po hebrajsku, przez słowo „wiara Chrystusowa” rozumie się wiarę, którą się wierzy w Chrystusa. Tak po łacinie „sprawiedliwością Bożą” nazywa się sprawiedliwość, którą ma Bóg, lecz po hebrajsku rozumie się przez nią tę sprawiedliwość, którą się ma z Boga i przed Bogiem. Tak też słowo „chwała Boża” przyjmujemy nie według jego znaczenia w języku łacińskim, lecz w języku hebrajskim, więc jako chwałę, którą się ma u Boga i przed Bogiem, i ona może być nazwana „chwałą u Boga”. Więc chwałę u Boga ma ten, kto na pewno wie, że Bóg jest mu przychylny i uznaje go godnym łaskawego nań spojrzenia, tak iż ma On upodobanie w tym, co ten czyni czyli darowane mu zostaje i nawet tolerowane jest to, co mu się nie podoba. Jeżeli więc usiłowanie i dążenie wolnej woli nie jest grzechem, lecz jest dobre przed Bogiem, to zapewne może się chlubić chwałą u Boga i w zaufaniu do tej chwały mówić: Bóg ma w tym upodobanie, Bóg jest temu przychylny, uznaje to za godne i przyjmuje to, lub przynajmniej toleruje to i przebacza. Taka jest bowiem chwała wiernych u Boga; a ci, którzy jej nie posiadają, są raczej wobec Bogła okryci hańbą. Lecz Paweł tutaj to zaprzecza powiadając, że tej chwały w ogóle są pozbawieni, że im jej brak. Poświadcza to także doświadczenie; zapytaj się proszę, w ogóle wszystkich „gorliwych do działania na podstawie wolnej woli”, czy potrafisz pokazać choćby jednego, któryby poważnie i z głębi duszy mógł, powiedzieć o jakimkolwiek swoim dążeniu i usiłowaniu: „wiem, że to podoba się Bogu”; jeżeli potrafisz, to jako pokonany chętnie ustąpię ci palmę zwycięstwa. Lecz ja wiem, że nikt taki się nie znajdzie. Jeżeli zaś tej chwały brak, tak iż sumienie nie ośmieli się na pewno tego widzieć i w to ufać, że to się Bogu podoba, to jest rzeczą pewną, że Bogu się nie podoba. Gdyż jak wierzy, tak ma. Nie wierzy bowiem, że na pewno się podoba, a to przecież jest potrzebne, gdyż już samo to obciąża winą niewiary, że się wątpi w przychylność Boga, który chce, by Mu z jak najpewniejszą wiarą wierzyć, że jest przychylny. I tak na podstawie świadectwa samego ich sumienia dostarczamy dowodu na to przekonanie, że wolna wola wraz ze wszystkimi swoimi siłami, dążeniami, usiłowaniami, bezustannie obciążona jest winą niewiary, ponieważ brak jej chwały Bożej.

Wreszcie zaś, co powiedzą obrońcy wolnej woli na to, co jest powiedziane dalej: „Usprawiedliwieni darmo przez łaskę jego”, Rzym. r.3, w.24. Co to znaczy „darmo” ? A co znaczy to: „przez łaskę jego” ? W jaki sposób zgadzają się usiłowanie i zasługa z darmową i darowaną sprawiedliwością ? Może powiedzą tutaj, że sami jak najmniej wolnej woli przypisują, a już wcale nie zasługi przynależnej. Lecz to są puste słowa. Przez wysunięcie terminu „wolna wola” zmierza się bowiem do tego, by zrobić miejsce dla „zasług”. Diatryba bowiem, wytaczając ustawicznie tę sprawę, tak tego się domagała: „Jeżeli nie ma wolności woli, to gdzież jest miejsce dla załug ? A jeżeli nie ma miejsca dla zasług, to gdzież jest miejsce dla nagród ? Komu ją przypisać, jeżeli można zostać usprawiedliwionym bez zasług ? Paweł odpowiada tutaj; że w ogóle nie ma żadnej zasługi, lecz darmo zostają usprawiedliwieni wszyscy, ile ich tylko zostaje usprawiedliwionych, i że nikomu nie należy tego przypisywać jak tylko łasce Bożej. Jeżeli zaś zostaje darowana sprawiedliwość, darowane zostaje zarazem królestwo i życie wieczne. Gdzież jest tedy usiłowanie ? Gdzie dążenie ? Gdzie uczynki ? Gdzie zasługi wolnej woli ? Jakiż ich pożytek ? Nie możesz się uskrażać na niejasność i dwuznaczność, i sprawa i słowa są jak najjaśniejsze i jak najprostsze.

A choćby nawet przyjąć, że jak najmniej przypisują wolnej woli, niemniej jednak nauczają, że sprawiedliwość (770) i łaskę możemy osiągnąć właśnie dzięki owemu „jak najmniej”. Albowiem w żaden inny sposób nie umieją rozwiązać tej kwestii, dlaczego Bóg jednego usprawiedliwia, a drugiego opuszcza, jak w ten sposób, że wyraźnie stwierdzają istnienie wolnej woli, mianowicie, że jeden wysilał się, a drugi się nie wysilał, i że Bóg na jednego spogląda łaskawie, ze względu na to jego usiłowanie, drugim zaś pogardza, aby nie okazać się niesprawiedliwym, jeśliby postąpił inaczej. I chociaż w mowie i piśmie udają, że nie osiąga się łaski przez zasługę przynależną, wystarczającą do osiągnięcia łaski i nie nazywają tego zasługą godną łaski, jednak mylą nas tym słowem i niemniej przy samej tej rzeczy obstają. Jakże bowiem miałoby ich uniewinniać to, że nie zwą tego zasługą godną łaski, a jednak jej przypisują wszystko to, co należy do zasługi godnej łaski, że mianowicie łaskę u Boga osiąga ten, kto się wysila, ten zaś, kto się nie wysila, jej nie osiąga. Czy nie należy to wyraźnie do zasługi godnej łaski ? Czy nie robią oni z Boga kogoś, kto bierze wzgląd na uczynki, na zasługi, na osoby ? Ponieważ mianowicie jeden z własnej swojej winy nie posiada łaski, gdyż się nie wysilał, drugi zaś osiąga łaskę, ponieważ się wysilał, nie byłby jej zaś osiągnął, jeżeliby nie był się wysilał. Jeżeli to nie jest zasługą godną łaski, to chciałbym się dowiedzieć, co wówczas mogłoby być nazwane zasługą godną łaski ? W ten sposób mógłbyś igrać ze wszystkimi słowami i mówić: Nie jest to wprawdzie zasługa godna łaski, a jednak dokonuje ona tego, co zwykle osiąga zasługa godna łaski. Głóg nie jest złym drzewem, lecz jednak dokonuje tylko tego, czego dokonuje złe drzewo. Drzewo figowe nie jest dobrym drzewem, lecz dokonuje tego, czego zwykle dokonuje dobre drzewo. Diatryba nie jest wprawdzie bezbożna, lecz mówi i czyni tylko to, co człowiek bezbożny.

Przytrafia się owym obrońcom wolnej woli to, co wypowiada owa przypowieść: „Wpada do Scylli ten, kto chce uniknąć Charybdy”. Albowiem chcąc okazać swoją niezgodność z Pelagianami zaczęli zaprzeczać zasługę wystarczającą do osiągnięcia łaski i przez argumenty użyte do jej zaprzeczania tym mocniej ją podbudowują. Słowem i pismem ją zaprzeczają, czynem zaś i nastawieniem serca ją potwierdzają i są dwakroć gorsi niźli Pelagianie. Po pierwsze dlatego, że Pelagianie niedwuznacznie, jasno i wyraźnie wyznają i obstają przy zasłudze wystarczającej do osiągnięcia łaski, czółno nazywając czółnem, figowiec figowcem i nauczając tak jak myślą. Nasi zaś przeciwnicy, choć myślą i uczą to samo, jednak mylą nas kłamliwymi słowy i fałszywym pozorem, jakoby nie godzili się z Pelagianami, podczas, gdy w rzeczywistości, gdy przyjrzysz się ich obłudzie, to wyglądają na najzażartszych wrogów Pelagian, a gdy spojrzysz na czyn i na nastawienie, to okazują się w dwójnasób Pelagianami. Po drugie, przez tę swoją obłudną postawę uważają łaskę Bożą za o wiele mniej wartą i lichszą aniżeli Pelagianie. Oni bowiem nie twierdzą, że w nas istnieje tylko coś drobnego, przez co osiągamy łaskę, lecz całe pełne doskonałe wielkie i liczne usiłowania i uczynki, nasi przeciwnicy zaś, że to jest coś bardzo małego, że to jest prawie że nic, przez co na łaskę zasługujemy. Jeżeli więc już trzeba błądzić, to błądzą w sposób szlachetniejszy i mniej dumny ci, którzy mając łaskę Bożą za coś drogiego i cennego mówią, że ona polega na czymś wielkim i wiele kosztuje, aniżeli ci, którzy mając ją za coś lichego i godnego pogardy nauczają, że polega ona na czymś małym i drobnym i bardzo niewiele kosztuje. Lecz Paweł i jednych i drugich miażdży w jedną masę tym jednym słowem: że wszyscy darmo zostają usprawiedliwieni, mianowicie usprawiedliwieni bez Zakonu, bez (771) uczynków Zakonu. Twierdząc bowiem, że usprawiedliwienie wszystkich, którzy mają być usprawiedliwieni jest usprawiedliwieniem darmo, bez zasługi, nie pozostawia nikogo, ktoby coś zdziałał, coś zasłużył, do czegoś się przygotował; nie pozostawia też żadnego uczynku, który mógłby być nazwany odpowiednim, należnym lub wystarczającym do osiągnięcia łaski, i jednym uderzeniem owego pioruna ściera zarówno Pelagian z całą ich zasługą jak i sofistów z ich drobniutką zasługą. Pojęcie usprawiedliwienia „bez wszelkiej zasługi i godności” nie dopuszcza myśli, że człowiek może je sobie zarobić, ponieważ wyraźnie kłóci się z sobą to, że coś zostaje darowane za darmo i to, że ktoś zarobił je sobie jakimś uczynkiem. Następnie, pojęcie „być usprawiedliwionym z łaski” nie dopuszcza do tego, byś wysuwał na czoło godność jakiejś osoby, jak zresztą Paweł poniżej w r.11 listu do Rzymian w.6 powiada: „jeżeli z łaski, to już nie z uczynków, inaczej bowiem łaska nie byłaby już łaską”. Tak i w r. 4, w.4 powiada: „Gdy kto spełnia uczynki, zapłatę za nie uważa się nie za łaskę, lecz za należność”. Dlatego Paweł, na którego ja się powołuję, ostaje się jako niezwyciężony niszczyciel wolnej woli i jednym słowem powala dwa wojska. Albowiem, jeżeli usprawiedliwiani zostajemy bez uczynków, to wszystkie uczynki, czy są drobne, czy duże, zostają skazane na zniszczenie, z żadnymi bowiem nie robi wyjątku, lecz na równi przeciwko wszystkim piorunuje.

Zobacz też tutaj ospałość wszystkich naszych przeciwników, że nie wiele może tu pomóc, jeśliby ktoś opierał się na dawnych Ojcach, uznanych jako powagi przez tyle stuleci ? Czyż i oni wszyscy nie byli tak samo zaślepieni, owszem nawat zlekceważyli bardzo jasne i wyraźne słowa Pawła ? Zapytuję uroczyście, co można jasno i wyraźnie powiedzieć „za łaską” przeciwko wolnej woli, jeżeli słowo Pawła nie jest jasne i wyraźne ? Przez porównawcze zestawienie posuwa się naprzód i wysuwa stanowczo łaskę przeciwko uczynkom, następnie używając słów bardzo jasnych i prostych powiada, że zostajemy usprawiedliwieni darmo i że łaska nie jest łaską, jeżeli wywodzi się z uczynków, i wyklucza w sprawie usprawiedliwienia w sposób najoczywistszy wszystkie uczynki, aby wysunąć na czoło jedynie łaskę i usprawiedliwienie nie oparte na zasłudze lecz pochodzące z łaski. A my w tej światłości nadal szukamy mroków i gdzie nie możemy przypisać sobie rzeczy wielkich i w ogóle wszystkiego, usiłujemy przypisać sobie przynajmniej rzeczy drobne i mierne, byle tylko utrzymać się przy tym, że usprawiedliwienie przez łaskę Bożą nie jest niezasłużone i bez uczynków osiągnięte. Jakgdyby mianowicie ten, kto zaprzacza w nas rzeczy większych i w ogóle wszystkiego, z o wiele większą słusznością nie zaprzeczał wystarczalności do naszego usprawiedliwienia także rzeczy drobnych i miernych, i w ten sposób ustanawia zasadę, że my usprawiedliwieni zostajemy jedynie przez jego łaskę bez żadnych uczynków, a nawet bez Zakonu, którym objęte są wszystkie uczynki, wielkie, mierne, przystojne i uznane za wystarczające do osiągnięcia łaski. Idź więc teraz i obstawaj przy powadze dawnych mistrzów, i ufaj wypowiedziom tych, co do których widzisz, że co do jednego zlekceważyli Pawła, najsławniejszego i najdokładniejszego doktora i jakby celowo unikali jutrzenki, owszem owego słońca, opanowani po prostu przez zmysł cielesny tak, iż niedorzecznością potem się wydaje, gdy dla zasług miejsca już się nie pozostawia.

Przytoczmy dalej ów przykłał, który również Paweł przytacza powiadając w liście do Rzymian r.4, w.2-3: „Jeżeli Abraham usprawiedliwiony został z uczynków, to ma z czego się chlubić, lecz nie przed Bogiem ! Co bowiem powiada Pismo? Uwierzył Abrabam Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwość”. Zauważ – proszę – i tutaj, że Paweł, przytaczając sprawiedliwość Abrabama, rozróżnia sprawiedliwość dwojaką: Jedna, to sprawiedliwość z uczynków; to jest ta moralna, obywatelska. Lecz co do niej, to zaprzecza, że przez nią został usprawiedliwiony przed Bogiem, chociaż nawet przez nią przed ludźmi jest sprawiedliwy. Następnie, ma z czego chlubić się przed ludźmi, (772) lecz brak mu nawet mimo tej sprawiedliwości chluby przed Bogiem. Nie jest też tak, że ktoś mógłby powiedzieć, iż tutaj potępione zostają uczynki Zakonu lub dotyczące obrzędów, skoro Abraham żył tyle lat przed nastaniem Zakonu. Paweł mówi w ogóle o uczynkach Abrahama, i to o tych najlepszych. Śmieszną bowiem byłoby rzeczą rozprawiać o tym, czy ktoś zostaje usprawiedliwiony przez złe uczynki. Jeżeli więc Abraham nie przez uczynki jest usprawiedliwiony, lecz jedynie dzięki przyobleczeniu w inną sprawiedliwość, to jest w sprawiedliwość z wiary, i zarówno on sam, jak i wszystkie jego uczynki pozostają, pod znakiem bezbożności to jasnym jest, że żaden człowiek nie dochodzi do sprawiedliwości dzięki własnym uczynkom, następnie, że żadne uczynki, żadne usiłowania, żadne starania wolnej woli, nic nie znaczą przed Bogiem, lecz wszystkie zostają osądzone jako bezbożne, niesprawiedliwe i złe. Jeżeli bowiem sam nie jest sprawiedliwy; to ani jego usiłowania, ani jego uczynki nie są sprawiedliwe. Jeżeli nie są sprawiedliwe, to są godne potępienia i zasługują na gniew Boży.

Inną jest sprawiedliwość z wiary, która nie polega na jakichś uczynkach, lecz wywodzi się od przychylności i uznania człowieka przez Boga za sprawiedliwego z łaski. A zobacz, jak Paweł opiera się na słowie „uznać”; ustawicznie je podkreśla, powtarza i wdraża. Powiada: „Gdy kto spełnia uczynek, zapłatę zań uważa się nie za łaskę, lecz za należność – gdy zaś kto nie spełnia uczynku, ale wierzy w tego, który usprawiedliwia bezbożnego, wiarę jego poczytuje mu się za sprawiedliwość według postanowienia łaski Bożej”. Rzym. r.4, w.4-5. Potem przytacza Dawida, który tak samo mówi o zaliczeniu łaski, Rzym. r.4, w.7: „Błogosławiony człowiek, któremu Pan grzechu nie poczyta”… itd. Prawie że dziesięć razy powtarza w tym rozdziale słowo: „zaliczyć, przypisać, poczytać, uznać”. Krótko mówiąc: Paweł przeciwstawia tego, który uczynki spełnia temu, który uczynków nie spełnia, i nie pozostawia między tymi dwoma nic pośredniego. Zaprzecza, że temu, który uczynki spełnia, sprawiedliwość zostaje przypisana, obstaje zaś przy tym, że temu, który uczynków nie spełnia zostaje sprawiedliwość przypisana, jeżeli tylko wierzy. Nie ma tu niczego, dzięki czemu wolna wola mogłaby ze swoim usiłowaniem czy wysiłkiem ujść lub wymknąć się. Gdyż jest ona traktowana albo na równi z tym, który uczynki wykonuje, albo z tym, który uczynków nie wykonuje. Jeżeli na równi z tym, który uczynki wykonuje, to – jak tu słyszysz – nie zostaje mu przypisana żadna sprawiedliwość; jeżeli zaś na równi z tym, który uczynków nie wykonuje, ale jednak wierzy Bogu, to sprawiedliwość zostaje mu przypisana. Wtedy atoli nie mamy do czynienia z siłą wolnej woli, lecz ze stworzeniem przez wiarę odnowionym. Jeżeli zaś sprawiedliwość nie zostaje przypisana temu, który uczynki spełnia, to jasnym się staje, że jego uczynki nie są przed Bogiem niczym innym, jak grzechami, czymś złym i bezbożnym. I żaden sofista (scholastyk) nie może tutaj bezwstydnie twierdzić, że aczkolwiek człowiek jest zły, jednak uczynek jego może nie być zły. Albowiem dlatego Paweł bierze pod uwagę nie człowieka w oderwaniu od rzeczywistości, w sensie abstrakcyjnym, lecz człowieka, który wykonuje uczynki, aby w sposób jak najwyraźniejszy wyjaśnić, że na potępienie zasługują wszelkie uczynki i usiłowania człowieka, jakimkolwiek by one nie były i pod jakimkolwiek by one nie były i pod jakimkolwiek by imieniem czy postacią byłyby one oceniane. Rozprawia zaś o dobrych uczynkach, ponieważ rozważa sprawę usprawiedliwienia i zasługi. A gdy mówi o kimś, kto dokonuje uczynków, to mówi ogólnie o wszystkich, którzy uczynków dokonują i o wszystkich ich uczynkach, przede wszystkim zaś o uczynkach dobrych i zacnych. W przeciwnym razie bowiem jego rozróżnianie między tym, który uczynków dokonuje a tym, który uczynków nie dokonuje nie miałoby żadnego uzasadnienia.

Pomijam tutaj owe najmocniejsze argumenty wysnute z idei zbawiennego postanowienia łaski, z idei obietnicy, z idei mocy Zakonu; z pojęcia grzechu pierworodnego, z pojęcia wybrania Bożego, wśród których to argumentów nie ma takiego, któryby sam w sobie, od samych podstaw nie obalał wolnej woli. Jeżeli bowiem łaska przychodzi do nas z postanowienia Bożego lub z przeznaczenia, Efez. r.1, w.11, to przychodzi z „konieczności” a nie na podstawie (773) naszego usiłowania lub zabiegania, jak powyżej wyszczególniliśmy. Również jeżeli Bóg obiecał łaskę przed nadaniem Zakonu, jak Paweł tutaj w liście do Rzymian i w liście do Galacjan wywodzi, to pochodzi ona nie z uczynków lub z wypełnienia Zakonu, w przeciwnym razie obietnica będzie niczym. Tak również, jeżeli znaczenie mają uczynki, niczym nie będzie wiara, chociaż przez nią jednak Abraham został usprawiedliwiony przed nastaniem Zakonu. Również, skoro Zakon jest siłą pobudzającą do grzechu, grzech tylko ujawniając, nie zaś go usuwając, obwinia on sumienie przed Bogiem i grozi gniewem; i to jest to, o czym mówi Paweł, że Zakon jest sprawcą gniewu. Jakże więc mogłoby się stać, że z Zakonu wyszłaby sprawiedliwość ? Jeżeli Zakon nam nie pomaga, jak mogłaby nam pomóc sama siła woli ? Również, gdy przez jedno przekroczenie jednego Adama wszyscy jesteśmy pod władaniem grzechu i potępienia, jakże możemy zabiegać o coś, co nie byłoby grzechem i czymś, zasługującym na potępienie ? Powiadając bowiem „wszyscy”, co do nikogo nie robi wyjątku, ani co do siły wolnej woli, ani co do kogokolwiek z wykonujących uczynki, czy te uczynki spełnia czy ich nie spełnia, czy się wysila, każdy wraz ze wszystkimi innymi z konieczności jest tym objęty. I my nie grzeszylibyśmy ani nie bylibyśmy potępieni za owo jedyne przekroczenie Adama, jeśliby to nie było naszym przekroczeniem. Któż bowiem zasługiwałby na potępienie za przekroczenie popełnione przez kogoś innego, zwłaszcza przed Bogiem ? Naszym zaś przekroczeniem staje się ono nie przez naśladowanie albo przez działanie, skoro nie mogłoby nim być owo jedyne przekroczenie Adama, ponieważ nie on je popełnił, lecz my je popełniliśmy, lecz naszym staje się ono przez urodzenie. Wszelako o tej sprawie należy podysputować kiedyindziej. Więc ów grzech pierworodny nie pozostawia wolnej woli zgoła żadnej innej możliwości, jak tylko możliwość grzeszenia i ściągnięcia na siebie potępienia.

Owe argumenty, jak ponownie powiadam, tutaj pomijam, ponieważ są one bardzo wyraźne i mocno uzasadnione, a następnie, ponieważ powyżej niemało już na ten temat powiedzieliśmy. A jeślibyśmy chcieli rozpatrzyć w samych listach Pawłowych to wszystko, co obala wolną wolę, to nic lepszego nie byłoby do zrobienia, jak całą spuściznę Pawłową w nieprzerwanym komentarzu rozpatrzyć i wykazać prawie że w każdym poszczególnym słowie obalanie wywodów o tak wielbionej sile wolnej woli, jak to zresztą już zrobiłem przy omawianiu tego III i IV rozdziału, które dlatego najraczej potraktowałem, aby ukazać gnuśność wszystkich naszych przeciwników; my zaś Pawła tak czytamy, iż w tych nader jasnych miejscach jego pism nic innego nie odkrywamy jak właśnie bardzo mocne argumenty przeciwko wolnej woli, zaś owo opierające się rzekomo na powadze i na pismach dawnych uczonych zadufanie obnażamy jako głupie, a zarazem pozostawiamy im wiele do myślenia nad tym, do czego doprowadzają owe bardzo wyrażne argumenty, jeżeli się je rozpatruje z pilnością i należytą rozwagą.

Co do mnie, to powiem, że niezmiernie się dziwię, że gdy Paweł tylekroć używa tych ogólnych słów: „wszyscy”, „nikt”, „nie”, „nigdzie”, „bez”, jak np. : „Wszyscy zboczyli” – „Nikt nie jest sprawiedliwy”- „Nie ma ktoby czynił dobrze, nie ma ani jednego” – „Przez upadek jednego wszyscy stali się grzesznikami i są potępieni” – „Przez wiarę, bez Zakonu” – „Bez uczynków zostajemy usprawiedliwieni”, to chociażby ktoś chciał wyrazić to inaczej, jednak nie mógłby tego wypowiedzieć jaśniej i wyraźniej – powtarzam – dziwię się, jak się to stało, iż nad tymi ogólnymi słowami i zdaniami przewagę zyskały te przeciwne, owszem nawet z nimi sprzeczne, mianowicie: „Są niektórzy, którzy nie zboczyli” – „Nie ma niesprawiedliwych” – „Nie ma złych” – „Nie ma grzesznych” – „Nie ma potępionych” (774) „Jest w człowieku coś, co jest dobre i ku dobremu się skłania”, tak jakgdyby ten człowiek, który ku dobremu się skłania, kimkolwiek on jest, nie był już objęty tym słowem „Wszyscy”, „Żaden” lub „Nie”. Ja nie miałbym – chociaż bym i chciał – Pawłowi coś przeciwstawić lub odpowiedzieć – lecz byłbym zmuszony przyznać: że siła mojej wolnej woli wraz z jej usiłowaniem objęta została tym słowem „wszyscy” lub „żaden”, o których Paweł mówi, chyba że zostanie wprowadzona nowa gramatyka i nowy sposób mówienia.

A może wolno byłoby podejrzewać, że Paweł tutaj używa jakiejś przenośni i może wolno byłoby przekręcać pewne wyjęte z tekstu słowa, jeśliby używał takiego wyrażenia raz lub w jednym miejscu. Tymczasem on używa ich stale i to w dodatku zarówno twierdząco jak i przecząco, i rozwija swój pogląd w jednym i drugim miejscu ogólnych swoich wywodów przez przeciwstawienie i podział w ten sposób, iż nie tylko brzmienie słów i sama ich treść, lecz i to, co po nich następuje, i to co je poprzedza, dalej, przytoczone w nich okoliczności, i ich intencja, i samo zestawienie całej dysputy – wszystko to daje w wyniku ten ogólny sens, że Paweł chce dowieść, iż poza wiarą Chrystusa nie ma nic, co nie byłoby grzechem i potępienia godnym. Oto, co obiecaliśmy, że w ten sposób zbijemy tezę o wolnej woli, tak iż żadni przeciwnicy nie zdołają nam się oprzeć. A sądzę, że tego dokonałem, chociaż zwyciężeni nie zgodzą się na nasze zdanie albo zamilkną. To bowiem nie leży już w naszej mocy, ale jest darem Ducha Świętego.

Lecz zanim posłuchamy ewangelisty Jana, dorzućmy tu jeszcze końcowy zakrętas Pawłowy, zdecydowani na to, by – jeśliby to nie wystarczyło, opatrzyć całego Pawła w nieprzerwany komentarz skierowany przeciwko wolnej woli. Jest to list do Rzymian r.8, w.5, gdzie Paweł dzieli rodzaj ludzki na dwie części: „na ciało i na ducha”. Podobnie czyni to Chrystus w ew. Jana r.3, w.6, gdzie mówi tak: „Którzy są według ciała, na to, co cielesne są nastawieni, którzy zaś są według ducha, na to, co duchowe”. Że Paweł tutaj cielesnymi nazywa wszystkich, którzy nie są duchowymi,.widoczne jest zarówno z samego podziału i przeciwstawienia ducha i ciała, jak i ze słów samego Pawła, gdzie ciąg dalszy brzmi: Rzym. r.8, w.9: „Wy nie jesteście w ciele lecz w duchu, jeżeli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś ktoś ducha Chrystusowego nie ma, ten nie jest jego”. Cóż bowiem innego znaczy tutaj to słowo: „Wy nie jesteście w ciele, jeśli Duch Boży jest w was”, jak nie to, iż z konieczności w ciele są ci, którzy Ducha nie mają ? A kto nie jest Chrystusowy, do kogóż innego może należeć, jak nie do Szatana ? Pewnym jest więc, że ci, którzy Ducha nie mają, ci są w ciele i pod władaniem Szatana ? Zobaczmy więc, co myśli o usiłowaniu i o sile wolnej woli tych, którzy są cielesnymi ? „Którzy są w ciele, Bogu podobać się nie mogą”. Rzym. r.8, w.8. I znowu: „Zamysł ciała to śmierć”, Rzym. r.8, w.6. I dalej: „Zamysł ciała jest wrogi Bogu”, Rzym. r.8, w.7., I znowu: „Zakonowi Bożemu się nie poddaje, bo też nie może”. Niech mi odpowie tutaj rzecznik wolnej woli, w jaki sposób może dążyć do dobrego to, co jest śmiercią; to co Bogu się nie podoba, to co jest wrogie Bogu, to co nie jest posłuszne Bogu i nie może być mu posłuszne ? Paweł nie chciał bowiem powiedzieć: Zamysł ciała jest umarły lub wrogi Bogu, lecz jest samą śmiercią, samą wrogością, dla której niemożliwością jest poddać się Zakonowi Bożemu lub Bogu się podobać, jak i już przedtem powiedział: „Albowiem czego Zakon nie mógł dokonać, w czym on był słaby z powodu ciała, tego Bóg dokonał” itd.:.Rzym. r.8, w.3. Także mnie znany jest mylny pogląd Origenesa o trzech składnikach ludzkiej osobowości, z których jednym jest ciało, drugim dusza, a trzeci zwie się u niego duch; dusza zaś jest owym członem pośrednim, który może się zwrócić w jedną lub w drugą stronę: albo w stronę ciała, albo w stronę ducha. Lecz to są jego własne urojenia, on (scl.Origenes) (775) je tylko wypowiada, ale ich nie udowadnia. Paweł zwie tutaj ciałem to, co jest bez ducha, jak to ukazaliśmy. Dlatego owe najwyższe cnoty najlepszych ludzi są w ciele, to znaczy są umarłe, są wrogie Bogu, Zakonowi Bożemu nie poddane ani nie mogące się poddać, i Bogu się nie podobają. Paweł bowiem nie tylko mówi, że one się nie poddają, ale że ani nie mogą się poddać. Tak i Chrystus powiada w ew. Mateusza r.7, w.19: „Złe drzewo nie może owoców dobrych przynosić”, a w r. 12, w. 34: „Jak możecie mówić dobre rzeczy, skoro jesteście źli”. Tutaj widzisz, że my nie tylko mówimy złe rzeczy, lecz i że nie możemy mówić rzeczy dobrych. A ten, który gdzieindziej powiada, Mat. r.7, w.11: „Wy, którzy jesteście źli, umiecie synom waszym dawać dobre rzeczy”, zaprzecza jednak, że my czynimy dobre rzeczy, chociaż nawet dajemy dobre rzeczy, ponieważ mianowicie dobre jest stworzenie Boże, które my dajemy, lecz jednak my sami dobrzy nie jesteśmy ani owych dobrych rzeczy w sposób dobry nie dajemy. Powiada zaś to do wszystkich, ma się rozumieć także do uczniów swoich, tak iż utrzymana jest owa podwójna wypowiedź Pawła: „Sprawiedliwy z wiary żyje” – i „wszystko, co nie jest z wiary, jest grzechem”. (Rzym. r.l, w.17 i r.14, w.23). Z nich zaś jedna wypowiedź wynika z drugiej. Jeżeli bowiem nie istnieje nic, przez co możemy być usprawiedliwieni, jak tylko wiara, to jasne jest, że ci, którzy są bez wiary, jeszcze nie są usprawiedliwieni, są grzesznikami, a jako grzesznicy są drzewami złymi , i nie mogą nic, jak tylko grzeszyć i przynosić złe owoce. Dlatego wolna wola nie jest niczym innym jak niewolnikiem grzechu, śmierci i szatana, i nie czyni nic, ani nie może czynić ni usiłować czynić nic, jak tylko zło.

Dobierz i ten przykład przytoczony w rozdziale 10 listu do Rzymian w. 20 z Izajasza r. 65, w. 1: „Dałem się znaleźć tym, którzy mnie nie szukali i objawiłem się tym, którzy o mnie nie pytali”. Mówi to o poganach, że dane im jest słyszeć o Chrystusie i poznać Go, chociaż przedtem ani myśleć o Nim nie mogli, tym mniej Go szukać lub siłą wolnej woli na Niego się przygotować. Na tym przykładzie dostatecznie jasnym jest, że łaska przychodzi tak dalece darmo, iż ani myśl o niej jej nie wyprzedza, tym mniej jakieś usiłowanie czy zabieganie. Tak było i z Pawłem, gdy był jeszcze Saulem: czegóż to dokonał ową najwyższą siłą wolnej woli ? Zapewne miał na myśli rzeczy najlepsze i najszlachetniejsze, jeżeli spojrzeć na to od strony rozumu. A zobacz, dzięki jakiemu to usiłowaniu znalazł łaskę ? Nie tylko jej nie szuka, lecz dostępuje jej działając nawet wręcz w sposób szaleńczy przeciwko niej. Odwrotnie powiada o Żydach w liście do Rzymian r.9, w.30 nn: „Poganie, którzy nie dążyli do sprawiedliwości, sprawiedliwości dostąpili, sprawiedliwości, która jest z wiary, Izrael zaś, który dążył do sprawiedliwości z Zakonu, do sprawiedliwości z Zakonu nie doszedł”. Co może przeciwko temu mruknąć jakikolwiek rzecznik wolnej woli ? Poganie pełni będąc bezbożności i wszelkich grzechów otrzymują sprawiedliwość darmo, gdyż Bóg się lituje; Żydzi, choć z najwyższym wysiłkiem i staraniem do sprawiedliwości dążą, celu nie osiągają. Czy nie znaczy to tyle samo co mówić, że usiłowanie wolnej woli jest daremne, gdy dąży do najlepszych rzeczy, i że ona sama raczej w co gorszego popada i zamiast iść naprzód, to przez upadek się cofa ? I nikt nie może powiedzieć, iż i jedni i drudzy nie zdobywali się na najwyższy wysiłek wolnej woli. Sam Paweł zaświadcza im w liście do Rzymian w rozdziale 10, w.2, że mają gorliwość dla Boga, lecz gorliwość nierozsądną. Więc Żydom nie brakuje nic z tego, co przypisuje się wolnej woli, a jednak nie wynika z tego nic, owszem wynika z tego coś przeciwnego. W poganach nie ma nic, co przypisuje się wolnej woli, a jednak wynika z tego sprawiedliwość u Boga. A cóż to jest innego, jak nie potwierdzenie przez najwyraźniejszy przykład obu tych narodów, a zarazem też przez najjaśniejsze świadectwo Pawłowe, że łaska zostaje (776) darowana darmo tym, którzy na nią nie zasłużyli i są jej najmniej godni i że nie zostaje uzyskana przez jakiekolwiek starania, usiłowania, uczynki, drobne lub wielkie nawet najlepszych i najszlachetniejszych ludzi z żarliwą gorliwością szukających sprawiedliwości i o nią zabiegających.

Przejdźmy także do Jana, który sam jest również wymownym i potężnym pogromcą wolnej woli. Zaraz na początku swojej ewangelii przypisuje wolnej woli tak wielką ślepotę, iż ona w ogóle nawet nie widzi światła prawdy, tym mniej tedy może o nie zabiegać. Mówi bowiem tak: „Światło w ciemności świeci, lecz ciemności jej nie ogarnęły”, Jan r.1, w.5. I nieco dalej: „Na świecie był, ale go świat nie poznał. Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli”. Jan r.1, w.10. Jak myślisz ? Co Jan rozumie tutaj przez słowo „świat” ? Czy z treści tego słowa wyłączysz innego jakiegoś człowieka, z wyjątkiem tego, który przez Ducha Świętego jest nowostworzony ? U tego apostoła występuje szczególne zastosowanie tego słowa „świat”, a rozumie przez nie właśnie cały po prostu rodzaj ludzki. Co zatem mówi tutaj o świecie, to odnosi się do wolnej woli, ponieważ ona jest tym najznamienitszym w człowieku.

A więc według tego apostoła świat nie poznał światłości prawdy. Świat nienawidzi Chrystusa i tych, którzy są jego. Świat nie poznał Ducha Świętego ani go nie widzi, Jan r.1, w.10, r.15, w.19, r.14, w.7: „Świat cały tkwi w złem”. I Jan r. 5, w.19 : „Wszystko, co jest na tym świecie, to żądza ciała, oczu i pycha żywota.”. I Jan r.2,w.16: „Nie miłujcie więc świata”. I Jan r.2, w.15: „Wy jesteście z tego świata”. Jan r.8, w.23: „Świat nie może was nienawidzić, lecz mnie nienawidzi, ponieważ Ja świadczę, że jego uczynki są złe”, r.7, w.7. To wszystko i wiele temu podobnych rzeczy, to są pienia pochwalne dla wolnej woli, tej naczelnej cząstki, mającej w świecie przewagę pod władztwem szatana. Albowiem i sam Jan mówi o świecie przez przeciwstawienie go duchowi, że światem jest wszystko, co z tego świata nie zostało przeniesione do sfery duchowej, jak Chrystus mówi do Apostołów, Jan r.15, w.19: „Wziąłem was z tego świata, i przeniosłem… ” Jeśliby tedy byli na tym świecie niektórzy tacy, co mocą wolnej woli dążyliby do dobrego, jak staćby się powinno, gdyby wolna wola cośkolwiek potrafiła, to przez szacunek dla nich Jan słusznie złagodziłby swoje słowo, aby przez tak szerokie zastosowanie tego słowa nie podciągać pod ich powszechne potępienie za zło, jakie trafia w świat. A ponieważ tego nie robi, widoczne jest, że obarcza wolną wolę winą za wszystkie te określenia, jakie zastosowuje do świata, gdyż to, co świat robi, robi mocą wolnej woli, to znaczy mocą rozumu i chcenia swoich najznamienitszych składników.

Jan tak ciągnie dalej swoją rzecz (r.1, w.12): „Którzykolwiek go przyjęli, tym dał prawo, by zostali synami Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego, którzy narodzili się nie z krwi, ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga”. Przez to wyraźne odróżnienie wyłącza z Królestwa Chrystusowego krew, w wolę cielesną, wolą mężczyzny. Przez więzy krwi – myślę – rozumie Apostoł Żydów, to znaczy tych, którzy chcieli być synami Królestwa, na tej podstawie, że są synami Abrahama i patriarchów, mianowicie, chlubiących się pokrewieństwem. Przez wolę cielesną rozumiem usiłowania ludu, przez które ćwiczyli się w Zakonie i w uczynkach. Ciało oznacza bowiem tutaj ludzi cielesnych bez ducha, ponieważ mają oni wprawdzie chcenie i usiłowanie, lecz nie mając przy tym ducha, zachowują się po cielesnemu. Przez wolę mężczyzny rozumiem ogólnie usiłowania wszystkich, czy to mających Zakon, czy będących bez Zakonu (777), dajmy na to pogan czy jakichkolwiek bądź ludzi, a sens tego jest taki, że dziećmi Bożymi stają się nie przez cielesne narodzenie, ani przez gorliwość o Zakon, ani przez jakiekolwiek inne ludzkie usiłowanie, lecz jedynie przez narodzenie się z Boga. Jeżeli więc rodzą się nie z ciała i nie zosłają wychowani przez Zakon, ani nie przygotowuje ich jakakolwiek ludzka karność, lecz z Boga zostają na nowo narodzeni, jasnym jest, że tutaj wolna wola nie ma żadnego znaczenia. Sądzę bowiem, że w tym miejscu słowo „mężczyzna” brane jest według hebrajskiego sposobu mówienia w znaczeniu: „Ktokolwiek”, lub „ktobądź”, tak jak słowo „ciało” przez przeciwstawienie w znaczeniu: „lud bez ducha”, słowo „wola” zaś w znaczeniu: „Najwyższa siła w ludziach”, albo mówiąc inaczej, w znaczeniu: „naczelny składnik wolnej woli”. Lecz przyjmijmy nawet, że słów tych w każdym poszczególnym przypadku nie rozumiemy właściwie, to jednak sama istota tego zagadnienia jest całkiem jasna, że Jan przez to rozróżnienie odrzuca to, co nie narodziło się z Boga, skoro powiada, że dziećmi Bożymi nie można stać się inaczej, jak przez narodzenie się z, Boga, to zaś dzieje się, jak sam to wyjaśnia, przez wiarę w jego imię. Tym odrzuceniem z konieczności objęte jest ludzkie chcenie czyli wolna wola, skoro nie jest ona „narodzeniem się Boga” ani wiarą. Jeśliby zaś wolna wola miała jakiekolwiek znaczenie, to nie powinna była zostać przez Jana odrzacona wola mężczyzny ani ludzie nie powinni byli zostać od niej odciągnięci a skazani i nakierowani jedynie na wiarę i na narodzenie się na nowo, aby nie miało zastosowania do niej owo słowo z Izajasza r.5, w.20: „Biada wam, którzy dobre nazywacie złem”. Skoro zaś teraz w równy sposób odrzuca więzy krwi, wolę cielesną, wolę mężczyzny, to jest rzeczą pewną, że wola mężczyzny nie wiele większe ma znaczenie dla „uczynienia” kogoś dziecięciem Bożym, aniżeli więzy krwi lub cielesne urodzenie. I dla nikogo nie jest rzeczą wątpliwą, że cielesne narodzenie nie czyni kogoś dziecięciem Bożym, jak to Paweł w liście do Rzymian r.9, w.8 nn. powiada: „Nie ci, którzy są synami z cielesnego urodzenia są synami Bożymi…” a dowodzi tego na przykładach Ismaela i Ezawa.

Tenże sam Jan wprowadza Chrzciciela, który tak mówi o Chrystusie: „A z pełni jego my wszyscy wzięliśmy, i to łaskę za łaską (Jan r.1, w.16). Mówi, że my wzięliśmy łaskę z pełni Chrystusowej; lecz za jaką zasługę albo za jakie usiłowanie ? Powiada: „Z łaski”, mianowicie Chrystusowej, jak i Paweł mówi w liście do Rzymian r.5, w.15: „łaska Boża i dar z łaski jednego człowieka Jezusa Chrystusa dla wielu obfitszą się okazała”. Gdzież jest teraz usiłowanie wolnej woli, przez które łaska zostaje zgotowana ? Tutaj Jan mówi, że łaskę otrzymuje się nie tylko bez żadnego naszego usiłowania, lecz jedynie dzięki cudzej łasce czyli cudzej zasłudze, ma się rozumieć dzięki łasce i zasłudze jednego człowieka Jezusa Chrystusa. Więc albo jest rzeczą fałszywą,że my otrzymujemy naszą łaskę z cudzej łaski, albo jest rzeczą widoczną, że wolna wola nie jest niczym, boć i jedno i drugie jednocześnie zachodzić nie może, by łaska Boża była tak mało warta, żeby ją można było otrzymać wszędzie i zawsze za lada drobniutki wysiłek któregokolwiek człowieka, a znowu tak cenna, iż darowana byłaby nam z łaski i przez łaskę jednego, i to tak wielkiego człowieka. Chciałbym zarazem tu w tym miejscu upomnieć rzeczników wolnej woli, niechaj wiedzą, że obstając przy tezie o wolnej woli zaprzeczają Chrystusa. Albowiem jeżeli otrzymuję łaskę Bożą dzięki mojemu usiłowaniu, to na co potrzebna mi jest łaska Chrystusowa, bym łaskę otrzymał ? Albo czego mi brak, gdy będę miał łaskę Bożą ? Powiedział bowiem autor Diatryby, a mówią także wszyscy sofiści (scholastycy), że my uzyskujemy łaskę Bożą i możemy się do jej przyjęcia przygotować, oczywiście wprawdzie nie jakobyśmy na nią wystarczająco zasługiwali, lecz według zasad słuszności, mamy podstawę, by jej móc oczekiwać a to jest jawne zaprzeczanie Chrystusa, z łaski (778) którego – jak tutaj zaświadcza Jan Chrzciciel my łaskę otrzymujemy. Albowiem już powyżej (str.769) walnie rozprawiłem się z owym wymysłem o „zasłudze według godności” i „zasłudze według zasad słuszności” i dowiodłem, że są to słowa puste, w rzeczywistości zaś mają na myśli zasługę wystarczającą do osiągnięcia łaski, to zaś,jest bezbożnością większą aniżeli Pelagiańska, jak to powiedzieliśmy.

I w ten sposób dochodzi do tego iż Pana Chrystusa, który nas odkupił, zaprzeczają bezbożni sofiści wraz z Diatrybą bardziej, niż go kiedykolwiek zaprzeczali Pelagianie lub inni heretycy łaska bowiem żadną miarą nie znosi obok siebie jakiejśkolwiek cząstki lub siły wolnej woli. Że zaś rzecznicy wolnej woli zaprzeczają Chrystusa, dowodzi nie tylko to miejsce Pisma św., lecz i ich własne życie. Z tego bowiem powodu mają w Chrystusie już nie łagodnego pośrednika, lecz uczynili sobie z niego sędziego, którego należy się lękać, którego też starają się ułagodzić wstawiennictwami jego Matki i Świętych, a następnie wielu wymyślonymi uczynkami, obrzędami, zakonami mniszymi i ślubowaniami, a przez to wszystko zmierzają do tego, by Chrystus tym ubłagany darował im łaskę, nie wierzą zaś, że jest On u Boga orędownikiem i uzyskuje dla nich łaskę przez swoją krew i – jak tu jest powiedziane – łaskę za łaskę. To też, jak wierzą, tak mają. Jest bowiem Chrystus dla nich prawdziwie i słusznie sędzią nieubłaganym, skoro Go odrzucają jako najłagodniejszego pośrednika i zbawiciela, a Jego krew i Jego łaskę mają za mniej wartą aniżeli usiłowania i zabiegi wolnej woli.

Posłuchajmy też o pewnym przykładzie wolnej woli. Wiadomo, że Nikodem, (Jan r.3, w.1n), to mąż, u którego nic więcej już nie możnaby sobie życzyć z tego, co wolna wola potrafi. Jakiegoż to bowiem usiłowania lub zabiegania mąż ten zaniedbał ? Wyznaje o Chrystusie, że prawdziwie od Boga przyszedł, przyznaje jego znamiona, przychodzi do Niego w nocy, aby Go słuchać i omawiać z Nim to, co jeszcze pozostało do omówienia. Czy nie robi wrażenia człowieka, który siłą wolnej woli szukał tego, co dotyczy pobożności i zbawienia ? Lecz zobacz, jak się obrusza, gdy słyszy, że Chrystus naucza go nowej drogi zbawienia przez odrodzenie ! Czy ją uznaje i czy przyznaje, że sam kiedykolwiek tej drogi poszukiwał ? Owszem, wzdryga się przed nią i tak jest zmieszany, iż nie tylko mówi, że jej nie rozumie, lecz nawet ją odtrąca jako niemożliwą. Powiada: „Jak może to się stać” ? (Jan r.3, w.4). I nic w tym dziwnego. Kto bowiem kiedykolwiek słyszał, że człowiek musi się do zbawienia na nowo narodzić z wody i ducha ? Kto kiedykolwiek pomyślał, że Syn Boży musi być wywyższony (Jan r.3, w.14 n), aby każdy kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny ? Czy najbystrzejsi i najlepsi filozofowie kiedykolwiek o tym pomyśleli ? Czy władcy tego świata poznali kiedykolwiek tę umiejętność ? (I. Kor. r.2, w.8) Czy czyjaśkolwiek wolna wola kiedykolwiek o to zabiegała ? Czy i Paweł nie wyznaje o niej I Kor. r.2, w.7, że jest to mądrość tajemna, zakryta, głoszona wprawdzie przez proroków, lecz objawiona przez Ewangelię, tak iż od wieczności była przemilczana i światu nieznana ? Cóż mam powiedzieć ? Zapytajmy doświadczenia ! Cały świat sam, sam ludzki rozum, a nawet sama wolna wola musi wyznać, że Chrystusa nie znała i o Nim nie słyszała, zanim Ewangelia nie przyszła na świat. Jeżeli zaś nie znała, to tym mniej go szukała lub mogła go szukać lub do niego zmierzać. A wszak Chrystus jest drogą, prawdą, życiem i zbawieniem. Przyznaje więc, czy chce czy nie chce, że własnymi siłami ani nie mogła znać ani szukać (779) tego, co należy do tej drogi, do prawdy i do zbawienia. Niemniej jednak wbrew samemu temu przyznaniu i przekonaniu, i wbrew naszemu własnemu doświadczeniu popadamy w szaleńczą utratę rozumu i pustymi słowy rozprawiamy, że pozostała w nas tak wielka siła, która zarówno poznaje jak i może zwrócić się ku temu, co należy do zbawienia; a to znaczy tyle co wypowiedź: „Chrystus, Syn Boży, za nas został wywyższony”, dokonana, chociaż nikt jeszcze o tym nie wiedział, ani nie mógł pomyśleć; lecz jednak sama ta niewiedza nie jest niewiedzą, ale znajomością Chrystusa, to znaczy tego, co należy do zbawienia. Czy nie widzisz jeszcze i nie możesz po prostu namacalnie wybadać tego, że ci, którzy obstają przy wolnej woli, całkowicie utracili rozum, gdy nazywają umiejętnością to, o czym sami wyznają, że jest to niewiedza ? Czy nie znaczy to nazywać ciemność światłością według Izajasza r.5, w.20 ? Zaiste, tak potężnie zatkał Bóg usta wolnej woli na gruncie jej własnego przyznania się i doświadczenia. Lecz i tak nie może ona milczeć i oddać Bogu chwały.

Następnie, ponieważ Chrystus nazwany jest drogą, prawdą i żywotem, i to w formie przeciwstawienia, iż co nie jest Chrystusem, to nie jest drogą, lecz zbłąkaniem, nie jest prawdą lecz kłamstwem, nie jest żywotem lecz śmiercią, to w takim razie wolna wola, nie będąc ani Chrystusem ani w Chrystusie, z konieczności zawiera w sobie zbłąkanie, kłamstwo = śmierć. Gdzie więc jest i skąd ma się wziąć owa dziedzina pośrednia i neutralna, która nie jest ani jednym ani drugim, mianowicie owa siła wolnej woli, która nie będąc ani Chrystusem (to znaczy drogą, prawdą i żywotem), ani zbawieniem, ani zbłąkaniem, ani śmiercią, jednak być powinna ? Albowiem jeżeli wszystko to, co jest wypowiedziane o Chrystusie i o łasce, nie jest wypowiedziane przez przeciwstawienie tak iż przeciwstawieństwa są sobie nawzajem przeciwstawione, tak mianowicie, że poza Chrystusem jest tylko szatan, że poza łaską jest tylko gniew, że poza światłością jest tylko mrok, że poza drogą jest tylko zbłąkanie, że poza prawdą jest tylko kłamstwo, że poza życiem jest tylko śmierć, to – zapytuję – jaki skutek mogą mieć wszystkie mowy Apostołów i całe Pismo święte ? Przecież daremnie byłoby to wszystko wypowiedziane, jeżeliby nie zmuszało do przyjęcia, że Chrystus jest potrzebny, a o to wszak przede wszystkim w nich chodzi. Wtedy też odkryto by jakąś dziedzinę pośrednią, która sama w sobie nie byłaby ani zła ani dobra, ani Chrystusowa, ani szatańska, ani prawdziwa, ani fałszywa, ani żywa ani umarła, może nawet nie byłaby ani czymś, ani niczym i to nazywałoby się najznamienitszym i najwyższym w całym rodzaju ludzkim. Wybieraj więc, którą z tych dwóch chcesz ! Jeżeli przyznajesz, że Pismo święte mówi przez przeciwstawienie, to o wolnej woli nie będziesz mógł wypowiedzieć nic innego, jak tylko to, co stoi w przeciwieństwie do Chrystusa, mianowicie, że w niej władają zbłąkanie, śmierć, szatan i wszelkie zło. Jeżeli nie przyznajesz, że Pismo św. mówi przez przeciwstawianie, to już Pismo osłabiasz, że ono nic nie może wskórać i że nie dowodzi, iż Chrystus jest potrzebny, i w ten sposób, twierdząc, że istnieje wolna wola, Chrystusa pozbawiasz mocy i całe Pismo depcesz nogami. Chociaż nawet w słowach udajesz, że Chrystusa wyznajesz, jednak w rzeczywistości i w sercu Go zaprzeczasz. Gdyż jeśli pogląd o sile wolnej woli nie jest całkowicie pomyłką i rzeczą potępienia godną, lecz przypisuje się jej świadomość i chęć tego, co jest zacne i dobre, i co do zbawienia należy, to jest ona zdrowa i Chrystus jako lekarz nie jest jej potrzebny, ani też Chrystus tej części człowieka nie odkupił. Gdyż na co potrzebna jest światłość i życie ? Jeżeli zaś ta część człowieka nie jest przez Chrystusa odkupiona, to nie jest odkupione to, co jest w człowieku najlepszego, lecz jest ono samo przez się dobre i zbawione. A wtedy także Bóg jest niesprawiedliwy, jeżeli tego człowieka skazuje na potępienie, ponieważ skazuje na potępienie to, co w człowieku jest najlepszym (780) i zdrowym, to znaczy człowieka niewinnego. Albowiem nie ma takiego człowieka, któryby nie miał wolnej woli. I chociaż nawet zły człowiek jej nadużywa, to jednak z nauki twojej wynika, że sama siła nie zostaje stłumiona, tak by do dobrego się nie wysilała i wysilać się nie mogła. Jeżeli zaś jest taką, to bez wątpienia jest dobrą, świętą i sprawiedliwą i dlatego n