Kazanie na drugą niedzielę w Post, czyli Reminiscere

A wyszedłszy Jezus stamtąd, ustąpił w strony Tyru i Sydaonu. A oto niewiasta kananejska z onych granic wyszedłszy wołała, mówiąc do niego: Zmiłuj się nade mną, Panie, synu Dawida! Córka moja ciężko bywa od diabła dręczona. A on jej nie odpowiedział ani słowa. Tedy przystąpiwszy uczniowie jego, prosili go mówiąc: Odpraw ją, boć woła za nami. A on odpowiadając rzekł: Jestem posłany tylko do owiec, które zginęły z domu izraelskiego. Lecz ona przystąpiwszy, pokłoniła mu się, mówiąc: Panie ratuj mnie! A on odpowiadając, rzekł: Niedobrze jest brać chleb dzieci a miotać szczeniętom. A ona rzekła: Tak jest, Panie! A wszakże i szczenięta jedzą odrobiny, które spadają ze stołu panów ich. Tedy odpowiadając Jezus, rzekł jej: O niewiasto! Wielka jest wiara twoja; niechaj ci się stanie, jako chcesz. I uzdrowiona jest córka jej od onejże godziny. Ewangelia Mateusza 15, 21 – 28.

Wzniosła i wysoka to ewangelia. Dlatego ją zaś na tę niedzielę, równie jak i inne, ustanowiono, ponieważ opowiada o wypędzeniu diabła. Chciano bowiem przez to dać znać, żeby ludzie stawali się dobrymi, spowiadali się i przyjmowali wieczerzę Pańską.

A przetoż to wiedzieć musimy, iż ta ewangelia podaje wielką i ważną naukę o prawym boju i śmiertelnym uciśnieniu naszym w wierze przed Panem Bogiem, z której mamy się uczyć, jako nic nie ma nas odstraszać od wzywania Pana Boga i modlitwy, chociażby Bóg prośbie naszej odmawiał. Tego doznajemy w ostatniej godzinie, przy skonaniu naszym; tu szatan obudza w nas takie myśli, jakoby Pan Bóg nas mieć nie chciał, ani o nas nie dbał. Zaiste straszna to rzecz, gdy tak ciemne czarne chmury zakrywają nam jasne słońce. Jest to ucisk i nędza nad wszelkie uciski.

Wzór takiego boju i pokuszenia wiary mamy w tej niewieście, u której nie tylko jej osobliwe położenie, lecz także wszystkie okoliczności są tak złe, iż już gorsze być nie mogą. Najprzód jest to niewiasta pogańska! Nie jest dziecięciem Abrahamowym, ani z pokolenia Abrahamowego, dla tego nie ma prawa prosić Pana o cokolwiek, będąc cudzoziemką. Już ta okoliczność mogła ją tak zastanowić, iż mogła rzec sama sobie: Po cóż ja mam go o co prosić? Wszakże to rzecz próżna, gdy jestem obcą cudzoziemką, a do tego pogańską niewiastą, on zaś żydem i do żydów posłany itd.

Gdybyśmy my takowe pokuszenie w sercu naszym tak mocno uczuli, toć byśmy prędko upadli i od prośby odstąpili. Albowiem to nie żart, kiedy sumienie powiada sobie: Tyś nie jest z tych, którzy modlić się mają, ani do Chrystusa nie należysz. Niechaj się św. Paweł, św. Piotr modlą! Ciebie Pan Bóg nie wysłucha, ty nie masz wiary, nie jesteś podobno wybranym Bożym, ani dosyć doskonałym i godnym do tak wielkiego uczynku, byś stanąwszy przed Bogiem mógł go o co prosić. Takimi myślami umie szatan człowieka przywieść do rozpaczy, boć to istotnie jest wielkie pokuszenie. W takim razie tedy spojrzyj na tę niewiastę, i naucz się od niej w podobnym położeniu równie jak ona się zachować. Ona bowiem poszła, a jakoby w duchu ślepą była, nic na to nie dba, ani na to nie baczy, że jest poganką, a on żydem. Ufność jej serca do Chrystusa Pana jest tak wielką, iż tylko to myśli: On mnie nie opuści. Jej wielka wiara zadusiła to wątpienie, że jest poganką a on żydem. Inny bez wiary nie byłby tego uczynił, ale pomyślałby sobie: Zły duch cię opanował, wszakci to daremna, że się modlisz; niech raczej jego lud go prosi; z tobą on nic nie chce mieć do czynienia. A tak by go nie był prosił, ani się do niego modlił; albowiem kto nie wierzy, lecz wątpi, prosić nie może. Ta niewiasta jednak nie zna żadnej przeszkody, ani nie rozumie w sercu swoim, iż nie należy do domu, iż jest wyłączona, jako poganka i niegodną, aby ją ziemia nosiła. Pokuszenie takie jest bardzo ciężkie.

Przetoż ta historia dla nas jest napisana, abyśmy się nie gorszyli, gdyby zły wróg duszy naszej nam zarzucał i powiedział: Tyś nie jest pobożny a modlitwa twoja nic nie znaczy. Nie zważaj na słowo jego, ale mów: Kimkolwiek jestem, nic nie dbam na to. Bo aczkolwiek ja jestem grzesznym i złym człowiekiem, to jednak, to jednak wiem, iż dla tego mój Pan, Jezus Chrystus nie jest złym ani grzesznym, ale zawsze sprawiedliwym i łaskawym. Więc tym bardziej będę go wzywał i do niego wołał, nie dbając na żadną inną rzecz. Teraz to czuję, że jego wspomożenia mi potrzeba, a dla tego się do niego uciekam i szukam go we wszelkiej pokorze. To jest prawe naśladowanie niewiasty kananejskiej. Ona bowiem była niewiastą pogańską, a z tego musiała się domyślać, że nie jest wybraną. Jednak przystąpiła do pana Jezusa, i myślom takim nie dała się odwieść od modlitwy. Uczyń i ty także i mów: Panie Boże, teraz przychodzę do ciebie, albowiem wspomożenia potrzebuję i muszę to i owo mieć; a gdzieżbym tego indziej szukać miał, tylko u ciebie samego w niebie, przez Jezusa Chrystusa, Syna twego miłego i odkupiciela mego?! Toć zaiste bój wiary i bardzo wielki cud w tej pogańskiej niewieście.

Dalej stoi w ewangelii, że woła: „Ach Panie, Synu Dawidowy, zmiłuj się nade mną”. Co to za pokorna, gorliwa i pełna żywej wiary modlitwa. Wyznaje bowiem o nim piękne i dobre wyznanie, iż jest Chrystusem, onym obiecanym zbawicielem, którego Bóg posłał na świat. Na ten urząd jego powołuje się i uskarża się na swój krzyż, mówiąc: „Córka moją ciężko bywa od diabła dręczona”. Pan Chrystus wprawdzie to wołanie jej dobrze słyszy, ale jej na to ani słowa nie odpowiada. To drugie pokuszenie, że Pan Chrystus takowym się okazuje, jako sama u siebie rozumiała, to jest, że ją uważa za niewiastę pogańską, której nie należy się dziedzictwo i która nie może dostąpić dobrodziejstwa. Gdy tedy za Chrystusem bieży i prosi go, on milczy zupełnie, jakoby z nią nie chciał nic mieć do czynienia. Od takich dwóch pocisków mógłby runąć nawet żelazny mur. Mogła bowiem pomyśleć sobie: „Gdzież jest ten mąż, którego mi wszyscy tak wychwalali, jako on miłosierny, każdego od razu wysłuchuje i chętnie pomaga? Ale jak teraz widzę i doznaję, on wysłuchuje kogo i kiedy sam chce, a nie kiedy my tego potrzebujemy. Ale i teraz ta biedna niewiasta nie daje się odstraszyć! Cóż jednak spotyka ją dalej?

Po trzecie, uczniom Chrystusowym sprzykrza się owo wołanie, i są w umyśle swym lepszymi, niżeli sam Chrystus. Zdaje się im, że jest zbyt twardy. Przetoż przystąpiwszy proszą za ową niewiastą, mówiąc: Ach Panie, ty widzisz, jak ona pokornie i z szczerą ufnością cię prosi, zmiłujże się nad nią a pomóż jej, boć jednak nie przestanie wołać. Piękny to przykład, abyśmy w modlitwach i prośbach naszych nie ustawali. Taulerus (jeden z najznakomitszych kaznodziei średniowiecznych) pisze na jednym miejscu, że trzeba niekiedy zaniechać modlitwy. Powiedział on to w tej myśli, że człowiek modliwszy się długo i nieustannie, czasami ma przestać, i po takim wołaniu i modleniu się, uspokoić się we wierze, że Pan Bóg modlitwę jego zaiste wysłuchał i nie pogardził nią. Ale gdyby nas kto uczył, że mamy w modlitwie ustawać, a Pana Boga więcej nie wzywać, byłaby to niedobra nauka, albowiem zaniechanie modlitwy znajdzie się u nas samo przez się, i za prędko. Przykład ten też dostatecznie pokazuje, iż żadnym sposobem nie mamy ustawać w modlitwie, ale zawsze prosić, z ową niewiastą mówiąc: Teraz nie mogę się nad tym zastanawiać, czym dobry czy zły, godny czy niegodny, na to teraz nie mam czasu zważać, bo mam pilniejszą rzecz do wykonania. „Córka moja od diabła jest dręczona i ciężko się trapi”. W tym muszę mieć poradę i wspomożenie Widzimy tedy, jako w ucisku, który czujemy, tym więcej powodu mamy do prośby i modlitwy o pomoc, bez względu na to, czy tej pomocy godni jesteśmy, czy nie.

Teraz nadchodzi trzecie pokuszenie, gdy Pan Chrystus mówi: „Jestem posłany tylko do owiec, które zginęły z domu izraelskiego”. Te słowa uderzyły i uczniów jego iż nie chciał ani onej niewiasty, ani ich, co za nią prosili, wysłuchać. Mogłaby sobie pomyśleć: Przecież to twardy człowiek, który i drugich ludzi, którzy sami od siebie i nieproszeni za mną się wstawili, nie chce wysłuchać. A prawda to, nigdzie Chrystus Pan w ewangelii nie okazuje się tak twardym jak właśnie tutaj. A jednak ona nie przestaje prosić, owszem błaga i błaga. A gdy ani jej wielkie wołanie, ani wstawienie się uczniów za nią nie pomaga, tedy „sama idzie za nim w dom”, jak św. Marek powiada. Tę niewiastę można by nazywać bezwstydną, gdyż po ulicach wołając za Panem biegała, a gdy Pan w dom się przed nią schronił, i tam za nim poszła, kłaniając się mu. Ale to wszystko jest napisane nam ku nauce i ku pocieszeniu, abyśmy poznali, jak się serdecznie Panu Chrystusowi podoba, kiedy tak ufnie i wytrwale prosi.

A wszakże ani teraz jeszcze Pan Chrystus nie okazuje się takim, jakim go mieć pragnie. Albowiem słuchaj tylko, co do tej niewiasty mówi: „Nie dobrze jest, brać chleb dzieciom a miotać szczeniętom”. Gdyby do mnie te słowa był powiedział, tedy bym zaiste od niego był uciekał myśląc sobie: Próżna to rzecz, niczego tu nie dostąpisz! Albowiem jest to zaiste nader ostre słowo, kiedy ją Pan tak niemiłosiernie od siebie odpycha a nie przestawając na tym zarzucie, że nie jest dziecięciem ludu izraelskiego, lecz nędzną poganką, przezywa ją szczenięciem, to jest psem. Bo to daleko gorzej, niżby ją po prostu przezwał poganką. A toć zaiste jest wielkie pokuszenie! Cóż dopiero dziać się musiało w duszy tej niewiasty, której sam Chrystus tak powiedział.

A przetoż to wyborny przykład, z którego widać, jak potężną rzeczą jest wiara: ona trzyma Chrystusa za słowo, gdy jest najbardziej zagniewany i ostre słowo na pociechę sobie wykłada, obracając je sobie ku dobremu. Ty mówisz Panie, powiada ona, żem ja pies; niechże i tak będzie, jestem psem, obchodźże się i ty ze mną, jako się z psami obchodzą. Dziatkom twoim daj chleb i posadź je koło stołu, tego ja nie żądam. Mnie zaś tylko pozwól pod stołem pozbierać odrobiny i nie odmawiaj mi tego, czego dziatki i tak nie używają a co by inaczej zginęło. Na tym ja chętnie przestanę. Tak chwyciła Chrystusa Pana jegoż wołaniem słowami, a co większa, z prawem psa nabyła prawa dziecięcia. Bo cóż ma począć miły Pan Jezus! Sam się złapał i musi się poddać. Ale kto by to tylko umiał, da się on tak z radością złapać.

A jest to prawdziwy kunszt, osobliwy i rzadki przykład, dany nam ku tej nauce, żebyśmy się od Pana Chrystusa niczym odprawić nie dali, choćby nas nazwał psami i poganami. Psy bowiem muszą mieć i panów i co jeść. Tak poganie także muszą mieć Boga.

Tą usilną prośbą i mocną wiarą Pan został pokonany i odpowiedział: O niewiasto! Kiedy ty takie pokuszenia w sercu twoim znieść i przecierpieć potrafisz, niechaj ci się stanie, jakoś uwierzyła. Bo i dla niego była to rzecz niezwyczajna. Wiedział, bowiem, że żydzi często się gorszyli dla jednego słowa, kiedy np. powiedział: że muszą jeść ciało jego, a ta niewiasta jednak mimo tylu pokuszeń nie traci nadziei w pomoc jego ani od niego odejść nie chce.

Otóż widzimy, czemu Pan Chrystus się jej tak nieczułym okazywał i pomocy swej odmawiał. Nie dlatego to czynił, iż by nie chciał jej dopomóc, ale iż by się objawiła wiara jej, a iżby żydzi, którzy byli dziedzicami i dziatkami królestwa jego, od niewiary pogańskiej, która ani dziedziczką ani dziecięciem nie była, nauczyli się wierzyć w Chrystusa i w nim jedynie ufność swoją pokładać. Bo tego Chrystus Pan pragnął i tak rzecz ta jemu się podobała, iż dobroci i uprzejmości swej nie mógł dłużej utaić, ale rzekł: „Idź, niechaj ci się stanie, jak chcesz”. Więcej jej tedy dał, niż żądała; bo nie tylko to otrzymała, co się psom należy, nie tylko Pan uzdrowił jej córkę, ale daje jej też to, czego prawdziwie żądała, obiecuje ją postawić między plemię Abrahamowe. Do takiej łaski przywiodła ją wiara, iż już więcej ani psem ani poganką nazwaną nie była, ale miłą, prawą i świętobliwą córką Abrahamową się stała.

Ten przykład nas naucza, że chociaż Pan Bóg nasz długo odwłacza, a od razu prośby naszej nie wysłucha, nie powinniśmy przecież przestawać modlić się, ale mamy mocno wierzyć, iż w końcu ku modlitwom naszym się przychyli i wysłucha nas. Choćby jawnie tego nie wyrzekł, tedy w sercu swym jednak jest za nami, a gdy czas jego przyjdzie, sami się o tym przekonamy i ujrzymy, jeśli tylko w prośbach i wołaniu naszym nie ustaniemy. Inne przykłady także tego dowodzą. Józef wołał i nie przestawał w modlitwach prawie przez trzynaście lat i więcej, prosząc Pana Boga o pomoc. Ale im więcej się modlił, tym gorzej mu się powodziło. Tak samo dzieje się i dnia dzisiejszego z chrześcijanami. Kiedy najwięcej do Pana wołają, tedy żadnego polepszenia, ani pomocy nie czują, ale im dalej, tym gorzej z nimi bywa, właśnie jak z Józefem. Gdyby Pan Bóg Józefa rychlej wysłuchał i wybawił, tedy by się istotnie Jakub, ojciec jego, z tego był weselił, ale Józef byłby pozostał pasterzem owiec. Lecz iż Pan Bóg tak długo odwłaczał, Józef stał się potem panem całego Egiptu, a Pan Bóg wykonał przezeń wiele dobrego, nie tylko w latach, lecz też i w innych świeckich i duchownych sprawach, stąd nie tylko Egipt, lecz i okoliczne wielkie kraje odnosiły korzyści. Tak samo jeszcze Bóg chce z nami czynić. Gdy więc prośbom naszym długo odmawia i odwłacza, a my jednak obietnicy jego mocno się trzymając, jemu wierzymy tedy koniecznie stanie się tak i przyrzeczenie jego się spełni; bo nie może kłamać słowo jego, które mówi: „O cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, da wam”. Ale rozum nasz bardzo się gorszy z takiej odwłoki i chciałby mieć, aby nas Pan Bóg od razu wysłuchał. Tego więc trzeba, abyśmy się nie gorszyli. Niech tam Pan Bóg odmawia prośbom naszym przez rok jeden, dwa albo trzy i więcej, wszakże my się jednak tego wystrzegajmy, abyśmy nadziei naszej i wiary w obietnice i przyrzeczenia jego wydrzeć sobie nie dali, tedy koniec zapewne okaże, iż nam dać raczy daleko więcej, niż sami prosiliśmy. Takoż się oto tej niewieście stało; gdyby więcej była od niego prosiła, i to byłby jej dał.

Tak nas tu Pan Bóg naucza, iż nie zawsze dobra to rzecz, abyśmy wnet byli wysłuchani. We wszelkich potrzebach on to uczyni; kiedy być np. wpadł w wodę, albo na wojnie był, albo gdzież by upadek i potrzeba była bardzo bliska i gwałtowna, tam nie potrzeba pomocy jego długo oczekiwać. Gdzie zaś spóźnienie i zwłoka nie są niebezpieczne, tam mamy się tego nauczyć, iż Pan Bóg lubi zwlekać, by naszą wiarę wyćwiczył i doświadczył, jak prorok Habakuk uczy: „A jeśliby na chwilę odwłaczał, oczekuj nań, bo zapewne przyjdzie, a nie omieszka”. Tak Bóg i teraz odwłacza i pozwala światu i diabłu przeciwko nam szaleć. My ku niemu wołamy i żałośnie narzekamy, lecz on, jakby nas nie słyszał i nie znał, dopuszcza że nas męczą i dręczą, jakoby Pana Boga nad nami nie było. Ale nie zostanie tak na zawsze. Nie wątp o tym bynajmniej; przyjęta jest prośba nasza w niebiesiech, ma ją zaiste w sercu Pan Chrystus i Bóg Ojciec niebieski, a czasu swego wypełni ją, choćby i pięć żelaznych murów naprzeciw temu stało a diabeł swoje zawzięte: „Nie” krzyczał. Naucz się tedy człowiecze mówić: Ja zapewne tego się trzymam i temu wierzę, iż Pan Bóg kościołowi swemu miłościwym będzie, i wybawi wszystkich tych, którzy o wspomożenie do niego wołają. To wysłuchanie jest w sercu jego, według słowa Chrystusowego, które mówi: „O cokolwiek byście prosili Ojca mego w imieniu moim, da wam”. Przetoż nie będę ja się o to spierał, czy wybranym, albo niegodnym jestem, ale przy tym stale i pewnie stoję, że się wypełni obietnica jego, jeśli tylko ja usilnie modlić się będę.

Tak tedy ta historia jest osobliwym i nadobnym przykładem prawej wiary, iż ta musi być ćwiczona i doświadczana, ale w końcu ma zwyciężyć i wszystko otrzymać, jeśli tylko tę niewiastę naśladować będziemy. Osobliwie zaś ta historia jest dla nas pociechą przeciwko zwyczajnej pokusie, której nie ujdziemy po wszystkie dni żywota, że wiara i ufność nasza upadają, skoro wspomnimy na naszą niegodność i grzeszne życie nasze. Bo gdyby Chrystus Pan bardziej się na naszą godność i zasługę oglądał, niżeli na swoje miłosierdzie, tedyby tej niewieście nie był pomógł. Lecz on nam chce dopomóc i łaskawym być, kiedy tylko my w prośbach i modlitwach nie ustajemy. Panie Boże nasz, racz i nam dopomóc, abyśmy ją w tych rzeczach naśladowali i w mocnej wierze na słowo i przyrzeczenie twoje z całego serca swego się spuszczali a przez Jezusa Chrystusa za pomocą Ducha Świętego wiecznie zbawieni byli. Amen.