Kazanie na trzecią niedzielę adwentową

„A Jan usłyszawszy w więzieniu o uczynkach Chrystusowych, posławszy dwóch z uczniów swoich, rzekł mu: Ty żeś jest on, który ma przyjść, czyli innego czekać mamy? A odpowiadając Jezus rzekł im: Szedłszy oznajmijcie Janowi, co słyszycie i widzicie. Ślepi widzą, a chromi chodzą, trędowaci biorą oczyszczenie, a głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, a ubogim ewangelia opowiadana bywa. A błogosławiony jest, który się nie zgorszy ze mnie. A gdy oni odeszli począł Jezus mówić do ludu o Janie: coście wyszli na puszczę widzieć? Izali trzcinę chwiejącą się od wiatru? Ale coście wyszli widzieć? Izali człowieka w miękkie szaty obleczonego? Oto, którzy miękki szaty noszą, w domach królewskich są. Ale coście wyszli widzieć? Izali proroka? Zaiste powiadam wam i więcej niż proroka. Boć ten jest, o którym napisano: Oto, Ja posyłam Anioła mego przed obliczem twoim, który zgotuje drogę twoją przed tobą. Zaprawę powiadam wam: nie powstał z tych, którzy się z niewiast rodzą, większy nad Jana Chrzciciela; ale który jest najmniejszy w królestwie niebieskim, większy jest, niżeli on. A ode dni Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie gwałt cierpi, a gwałtownicy porywają je. Bo wszyscy prorocy i zakon aż do Jana prorokowali. A jeśli to chcecie przyjąć, on ci jest Eliasz, który miał przyjść. Kto ma uszy ku słuchaniu, niechaj słucha. Amen”. Ewangelia Mateusza 11. 3-10

W tej ewangelii są dwie części. Pierwsza jest o tym, jako Jan posyła z więzienia uczniów swoich do Chrystusa, aby go słuchali, oglądali jego cuda, i przyjęli go za prawego Mesjasza, czyli Chrystusa. To nam ma ku temu służyć, żebyśmy także słów Pana naszego Jezusa Chrystusa chętnie słuchali, i mieli je sobie za wielki skarb, na którym polega nasze zbawienie. Druga część jest kazaniem, w którym Pan nasz Jezus Chrystus na przód wychwala św. Jana, jako wzór dla innych kaznodziei, ponieważ tak dokładnie sprawuje swój urząd, że sam będąc w więzieniu i nie mogąc kazać, przecież posyła uczniów swoich do Chrystusa. Potem też karze Żydów dla niedowiarstwa ich, że sobie takiego kaznodzieję lekceważą i o kazanie jego się nie troszczą. To nam ku temu ma służyć, abyśmy się strzegli, byśmy słowem Bożym nie gardzili, ale takowego chętnie słuchali i uczyli się.

Jan, będąc już w więzieniu, skoro tylko usłyszał o cudach Chrystusowych, śle do niego uczniów swoich z zapytaniem, czy no jest tym, który ma przyjść, o którym tyle prorokowali Mojżesz i prorocy, czy on jest onym obiecanym Chrystusem, o którym stoi napisane. Przetoż posyła ich ku Panu Chrystusowi, aby własnymi oczyma widzieli te cuda, którymi według proroków miał się Chrystus na świecie objawić i kazanie to własnymi uszami słyszeli. A przetoż niczym innym to poselstwo nie jest, jedno jakoby Jan chciał rzec: Ja zaiste wiem, że on jest prawy Chrystus, ale ludzie temu jeszcze nie wierzą, a ponieważ teraz jestem pojmany i nie mogę więcej kazać, nie będą tedy zważali na świadectwo moje o nim wydane. Przeto teraz sami do niego idźcie, abyście tych rzeczy byli pewni, a kazanie moje u was nie było daremne, a już to od niego samego dajcie sobie powiedzieć, abyście się ode mnie i od całego żydostwa odłączyli, a do tego męża przystali, gdyż od niego jedynie zależy wasze i całego świata zbawienie. To jest ostateczny zamiar poselstwa Janowego do Chrystusa, aby uczniowie jego, jego samego słyszeli, widzieli, poznali, w niego uwierzyli i zbawieni być mogli.

Ale co mówi Pan Chrystus na takowe poselstwo? Nie mówi ani tak, ani nie na to, o co go pytali, lecz wskazuje na jawne świadectwo swoich uczynków, mówiąc: Oto widzicie, słyszycie i uchwycić to możecie, żem ja jest Chrystus. Albowiem jako Izajasz i inni prorocy o Mesjaszu prorokowali, iż chrome prostymi, ślepe widzącymi uczyni, tak to teraz widzicie, i nie potrzebujecie żadnego dalszego nauczania i odpowiedzi, jeżeli tylko na to chcecie zważać. To tedy jest piękne, zacne i pociechy pełne kazanie, które wszystko w sobie zamyka, co może być kazane o Chrystusie. To kazanie o Chrystusie i jego królestwie mielibyśmy mieć pilnie na baczności, i oto się starać, aby zawsze między nami kazane było, iż Pan Chrystus takowe ma królestwo i takim jest królem, który nędznym i ubogim ludziom na ciele i duszy chce pomóc, gdzie cały świat ze całą swoją mocą nic pomóc nie może. Albowiem jeszcze nigdy nie przyszedł tako doktor, który by ślepych uczynił widzącymi, a trędowatych czystymi. Również nie było jeszcze kaznodziei, który by ubogim mógł ewangelię kazać, tj. który by zasmucone, nędzne i uciśnione sumienia prawdziwie mógł pocieszyć, a przestraszone, i jakby w smutku i w zgryzocie zatopione serca mógł uczynić wesołymi i dobrej myśli.

Mojżesz w prawdzie jest najwyższym kaznodzieją, jako ten, który zakon Boży od samego Boga otrzymał, przez co Bóg sam dał znać, że to jest jego wieczną, niezmienną wolą, którą różnymi sposobami wszczepia w serca ludzkie, i żąda, aby go według tej nauki i przykazań słuchano. Lecz jakkolwiek taki kaznodzieja jest zacny i potrzebny, nie może przecież kazaniem swoim z zakonu ani jednego biednego grzesznika pocieszyć, bo całe jego kazanie tak brzmi: Ty musisz przykazania zachowywać, albo musisz być potępiony. Tu tedy zaczyna się nędza. Bo ci, którzy grzech swój czują i radzi by się go pozbyć, męczą się i wysilają, aby wypełnić zakon, nie mogą się jednak uspokoić, ani wesołego serca i sumienia przezeń dostać. Takoż się na to skarżą i Ojcowie święci Starego Testamentu, którzy nie mogli znieść jarzma Mojżeszowego, który ich brzemieniem zakonu ciężko trapił, (o czy opowiada święty Piotr w Dz. Ap. w r. 15), pragnęli serdecznie królestwa łaski, w Jezusie Chrystusie obiecanego.

Prawdą to jest, że kazania Mojżeszowego potrzeba aby napominać i wieść ludzi do karności i uczciwego życia. Równie jako w świeckim panowaniu potrzeba kata i więzienia, aby karać i przymusem przywieść do posłuszeństwa grzeszne pospólstwo, które nie chce zachowywać nawet zewnętrznej karności, ale cudzołoży, kradnie, zdziera i oszukuje. Nadto tak nauka o przykazaniach Bożych musi pozostać w kościele chrześcijańskim i dla chrześcijan, aby wiedzieli, czym jest Boski żywot i prawdziwie dobre uczynki, i aby nawróciwszy się do Boga i usprawiedliwieni będąc przez wiarę w Chrystusa Jezusa, także w posłuszeństwie nowym żyli.

A przetoż, choć zakon Boży ma być kazany i w dobrych uczynkach bez ustanku mamy się ćwiczyć. przecież gdy umrzeć mamy, albo sumienie nas trwoży, tylko łaska Boża nas cieszy. Taką łaskę zwiastuje ci Pan Jezus przez swoje słowo. Nie wątp tedy, albowiem jako słyszysz, tak ci się też (wierzysz temu) stanie.

Dlatego słusznie Chrystus i prorocy nazywają to kazanie ewangelią, to jest w łaskę obfitą, pociechy pełną i zbawienną nauką i zwiastowanie. Królestwo Chrystusowe nie ma do czynienia z mocnymi, świętymi, niewinnymi ludźmi, ale przeciwnie ze słabymi, ubogimi, nędznymi, przez zakon potępionymi grzesznikami, jako tu Chrystus powiada: „Ślepi widzą, umarli zmartwychwstają” itd. Jest wielkim to cudem umarłych z martwych wzbudzić, ale tu jest jeszcze większy i sławniejszy cud, choć się nim nie zdaje, zwłaszcza, że Bóg tak umiłował świat, iż syna swego dał, i od wieczności na to przeznaczył, aby był królem ubogich i grzeszników i kazał im ewangelię. O takim królu i ewangelii Mojżesz ani zakon nic nie mówią.

Chrystusa zaś królowaniem, którym on sam rządzi i skutecznie działa, na tym polega, że ubogim ewangelia jest opowiadana. A gdy w sumieniu poczujesz, że sprawiedliwość twoja przed Bogiem ostać się ani ci nic pomóc nie może, to pod takim panowaniem Chrystusowym uczysz się mówić, jak następuje: „Panie Boże, czyniłem co mogłem, rodzicom moim i panom wiernie służyłem, domem mym, dziećmi i czeladzią wiernie rządziłem, a według sił dobrze nauczałem, bliźniego nie skrzywdziłem, nie kradłem, nie cudzołożyłem itd., przecież mi to w sądzie twoim nie pomoże, ani królestwa twego mi nie zjedna. A przez to nie jestem przed tobą bez grzechu, posłuszeństwu memu wiele nie dostaje, i oprócz tego wiele jeszcze we mnie nieczystości. Lecz dla tego, miły Panie, nie chcę zwątpić ani rozpaczać, bo słyszał w ewangelii twojej, iż syn twój, mój miły Pan Jezus Chrystus, czynił sześciorakie cuda, między którymi i to jest, iż ubogim ewangelia jest opowiadana, to jest, że on, miły niebieski Ojcze, ku temu od ciebie jest postanowiony, aby zasmucone i mdłe serca cieszył. A tego kazania ja się chcę trzymać. Ono moim jest, bom ja ten ubogi i nędzny, a żadnej innej pomocy ani w sobie ani na całym świecie nie mam”.

„Chrystus ubogim ewangelię opowiada”. Na to bowiem postanowiony jest królem, aby ewangelię zwiastował, tj. aby nędzne, słabe i strwożone serca cieszył i wzmacniał. Stąd też nazywa się królestwo jego królestwem pocieszenia i wspomożenia, w którym słabi nie doznają więcej trwogi, ani ucisku, ale pomocy i radości przez prawdziwą Boską pociechę.

A dla tego dalej tak mówi: „Błogosławiony, który się nie gorszy ze mnie”. I owszem błogosławiony. Bo z tego króla i z jego kazania, z którego by się każdy słusznie miał weselić, gorszy się cały świat. Takoż w ewangelii dzisiejszej widzimy, iż faryzeusze, uczeni w piśmie, kapłani, lewici, i wszyscy, co tylko są wielcy i przedniejsi, Chrystusa za zwodziciela, a kazanie jego za kacerstwo mają i potępiają. Nigdzie im nie może prawdy kazać.

A przetoż, jeśliś tu na świecie dobrze żył, wiernie wykonując wszystkie powinności twoje, toś praworządnie i dobrze uczynił, i dziękuj za to Panu Bogu, ale przy skonaniu nie spuszczaj się na to, jakoby Bóg za to niebo miał dać, ale się raczej trzymaj tego naszego króla, Pana Jezusa Chrystusa. On to sam jeden ma tę moc (jak opowiada ewangelia) ślepych widzącymi, chromych chodzącymi, trędowatych czystymi, głuchych słyszącymi uczynić, umarłych z martwych wzbudzać, i ubogim a utrapionym opowiadać ewangelię, to jest wskazać im i dać wieczną pociechę, żywot, radość i zbawienie. Albowiem na to jest od Boga postanowiony, nie aby nas za grzechy nasze wieszał, albo zabijał, ale aby biednym sumieniom radził i pomagał.

Którzy go tedy za takowego nie uznawają, ani się takiej łaski od niego nie spodziewają, ale się z niego i z nauki jego gorszą i nim gardzą, jako było u żydów, a jako dziś jeszcze jest u obłudników, takowych on swojego czasu będzie karał. A toć właśnie jest jedno zgorszenie, którym się świat z nauki Chrystusowej gorszy, iż się woli na własne uczynki i zasługi spuszczać, niż na łaskę Bożą. Po wtóre gorszy się też świat z Chrystusa w tym, iż tak bardzo jest ubogim i nędznym. Również, iż jako sam krzyż swój na się wziął, tak też i chrześcijan napomina, aby krzyż swój na się wzięli a tak go we wszelakich pokuszeniach i uciskach naśladowali.

Tak tedy Pan Chrystus jest wszędzie kaznodzieją, z którego się gorszą.

Takowe zgorszenie musimy tedy znosić. Jest ona i zostanie kazaniem, z którego się gorszą. Ale błogosławieni ci, którzy wiedzą i wierzą, że jest słowem Bożym, albowiem są uzdrowieni, pocieszeni i utwierdzeni przeciw wszelakiemu zgorszeniu. Ale którzy tego nie wiedzą, odstępują od słowa i spuszczają się na własną swoją sprawiedliwość, nadymają się z powodu swoich własnych dobrych uczynków, i widzą w ewangelii gorszącą i zwodniczą naukę. To tedy zowie się zgorszyć.

To tedy jest druga rzecz, którą w ewangelii trzeba uznawać: że ewangelia jest nauką i kazaniem dla ubogich, to jest dla sumień zasmuconych i zatrwożonych, które swoją nędzę czują, a gniewu i sądu Bożego się boją i lękają, nie zaś dla cieleśnie i duchowo bogatych i sytych, którzy wszystkie swoje myśli i uczynki ku temu obracają, jakoby tu czci i bogactw dostąpić, a uciesznie i rozkosznie żyć. Przetoż dziwnie im w uszach brzmi takie kazanie: „Ubogim jest ewangelia opowiadana”, którego też nie pragną, owszem mają je za głupstwo, gorszą się z niego i nadto prześladują i lżą jako kacerstwo.

Ponieważ tedy z samego Pana Chrystusa zgorszył się jego własny lud, któremu był obiecany i do którego był posłany, a jego sławne i wielkie cuda, które na własne oczy widzieli, przecież ich nie przywiodły do tego, aby uwierzyli jego kazaniu i przyjęli go, ale go owszem ukrzyżowali, jużcić nam przystoi milczeć a nie narzekać, jeżeli dla ewangelii nami pogardzają, z nas się naśmiewają, i prześladują nas.

Tak tedy mamy w tej ewangelii zacną naukę, od której zależy nasze zbawienie i żywot wieczny, zwłaszcza, abyśmy poznali, iż Chrystus jest królem łask i wszelakiej pociechy, który ewangelią swoją biednym zasmuconym sumieniom chce dodać otuchy, pocieszać je w trwodze grzechu, i pomóc im ku żywotowi wiecznemu.

Tyle tedy o pierwszej części ewangelii, w której nas Pan Jezus Chrystus napomina, abyśmy sobie wysoce ważyli ewangelię, jako największą pociechę i łaskę, i wystrzegali się wszelkiego zgorszenia, które by nas od niej odwieść mogło. Druga część do takiej samej nauki i napominania służy. W niej bowiem usłyszymy, jako Pan Chrystus wysoce wychwala i wysławia Jana Chrzciciela, jego kazanie i stałość, a lud strofuje, że na kazanie jego nie zważał, ani mu uwierzył, i mówi: „Coście wyszli na puszczę widzieć?”

Najpewniej zbiegliście się na to, aby usłyszeć co nowego, i patrzeliście na niego, jako krowa na nowe wrota, ale o toście się nie pytali, kto jest, co każe. Bo gdy teraz jest w więzieniu, myślicie, że się skończył jego urząd i kazanie, i nic więcej nie znaczy, ponieważ ani on sam nic więcej nie wykonał, a nigdzie żaden Chrystus się nie zjawił, którego on zwiastował.

Bo wy chcecie tylko takiego Chrystusa, który by was wysławiał za świętych ludzi, i czekacie królestwa świeckiego, w którym byście dostąpili wielkiej czci, dóbr, mocy i sławy. Ale z tego nic nie będzie, owszem jako Jan kazał, przy tym zostanie, i nie obali tego ni diabeł i piekło, bo jako mur i jako skała stoi jego kazanie i świadectwo przeciw wszystkim wiatrom i wichrom. Takoż widzicie, iż to jeszcze z więzienia swego potwierdza, śląc do mnie uczniów swoich. W królestwie Bożym nie taki zwyczaj, mówić albo milczeć według upodobania ludzkiego, ale owszem kazać, jako Jan św., który prosto naprzód idzie, na nic nie zważając; przy jednym zostaje kazaniu i świadectwie, choć je życiem musiał zapłacić i zapieczętować.

Po wtóre nie jest też Jan w miękkie szaty obleczony, jako ci, którzy w domach królewski bywają, ale nosi odzienie z sierści wielbłądziej i chodzi boso i bez nakrycia. Taką jest jego ozdoba i strój, który mu wystarcza. Przetoż nie jest on kaznodzieją dla tych, którzy się chętnie ewangelii chwytają, gdzie ona jest miękką i łagodną, jako ci, którzy gotowi są ewangelię przyjąć, gdy z niej mogą się wzbogacić.

Trzecia nareszcie część kazania i urzędu Janowego ta jest, że go Chrystus nie nazywa prorokiem, ale (jak go Bóg przez Malachiasza proroka nazywa) aniołem Bożym, który zgotuje drogę przed obliczem Pańskim, i niego wskazując mu: Już wam nie trzeba nań czekać, już pośród was jest, patrzajcie tylko, abyście go przyjęli. Za takiego tedy tego stałego, wielkiego i surowego męża miejcie, a widząc i słysząc go, o tym wiedzcie, iż on z sobą przynosi Pana, o którym prorokowali prorocy, i którego wy czekacie.

To kazanie żydom było bardzo potrzebne, ponieważ ich zbawienie albo wieczne potępienie na tym stanęło, aby nie chybili Pana. Potrzebna im była mądrość i roztropność, aby poznali i nie stracili czasu jeżeli inaczej chcieli być zbawieni. Bo największe było niebezpieczeństwo, że, nie przyjąwszy go, na wieki się zbawienia swego pozbawili a wszelka ich nadzieja i czekanie będzie daremne. Nawet wszystko stanęło na tej jednej chwilce, jakby na jednym oka mgnieniu, gdy po całym świecie nowe królestwo miało się rozpocząć. Przeto ich Bóg przedtem w piśmie ostrzegał wskazując i objawiając i czas i sposób, jako i kiedy miał przyjść, nad to i tego Jana na to posłał, aby im jasno wskazał i oznajmił, że Chrystus już przyszedł, aby go nie mogli chybić, ani nie mieli wymówki. Uważajcież tedy, powiada, bo Jan was prawdziwie i wiernie nauczał, i wskazał wam go, nie jako prorok, ale jako anioł, który gotuje drogę Pańską. Proroków bowiem mieliście dosyć przedtem, i dobrze wiecie, że wasz Mesjasz ma przyjść. Niechaj Jan wam powie, kto jest Chrystus, a nie zbłądzicie, ani go nie chybicie.

Tak tedy Żydzi byli dostatecznie ostrzeżeni, że Mesjasza swego, byliby tylko chcieli, mogli poznać, i mieć w nim swego Pana i Zbawiciela ku wiecznej i doczesnej aż do dnia dzisiejszego pociesze, radości, czci i wszelkiemu dobru. Ale ci wielcy, znakomici, święci ludzie, gardzą tym kazaniem, pomawiają Jana, iż diabelstwo ma, widzą, jako Chrystus Pan przed oczami ich każe i cuda czyni, ale go za to zabijają. Lecz były między nimi i pobożne serca (aby kazanie to nie było daremne), które to świadectwo Janowe i Pana samego przyjęły z wdzięcznością, i radośnie się dziwowały, iż się tak cudownie wypełniły proroctwa. To były miłe dzieci Boże, które się z Chrystusa nie gorszyły i są zbawione. Reszta Żydów, którzy świadectwa tego nie przyjęli, iż nie widzieli w Chrystusie, czego oni szukali, także odebrała zapłatę swoją, iż są rozproszeni aż do dnia dzisiejszego, nie mając teraz ani Chrystusa, ani też swego kapłaństwa, kościoła, kraju i narodu.

Przetoż i nam to kazanie Janowe niech będzie napomnieniem i przestrogą. Albowiem ten sam głos Jana i my teraz słyszymy w ewangelii, jako na tego Zbawiciela, Pana Chrystusa, wskazuje mówiąc: „Oto baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Przyjmijcież go w wierze i wyznaniu, i dziękujcie Bogu, że wam to dał poznać.

Przeto też woła prorok Izajasz w r. 55: „Szukajcie Pana, póki może być znaleziony, wzywajcie go, póki blisko jest”.

Przyjmijmy tedy to napominanie. Nie jest to bowiem żart, ale wielki skarb. O to idzie, abyśmy go przyjęli zachowali, jako powiada Pan, w Łukasza r. 11: „Błogosławieni są, którzy słuchają słowa Bożego i strzegą go”. Amen.