Kazanie na trzynastą niedzielę po Trójcy Św.

Tedy obróciwszy się do uczniów, rzekł im z osobna: Błogosławione oczy, które widzą, co wy widzicie. Bo powiadam wam, iż wielu proroków i królów żądali wiedzieć, co wy widzicie, ale nie widzieli: i słyszeć, co wy słyszycie, ale nie słyszeli. A oto, niektóry zakonnik powstał, kusząc go i mówiąc: Nauczycielu! Co czyniąc odziedziczę żywot wieczny? On rzekł do niego: W zakonie co napisano? Jako czytasz? A on odpowiadając rzekł: Będziesz miłował Pana, Boga twego, z całego serca swego, i z całej duszy twojej, i z całej siły twojej, i z całej myśli twojej: a bliźniego twego, jako samego siebie. I rzekł mu: Dobrześ odpowiedział: to czyń a będziesz żył. A on chcąc samego siebie usprawiedliwić, rzekł do Jezusa: I któż jest mój bliźni? Ale Jezus odpowiadając rzekł: Pewien człowiek zstępował z Jeruzalemu do Jerycha, i wpadł między zbójcę; którzy złupiwszy go, i rany mu zadawszy, odeszli, na polu umarłego zostawiwszy. I przydało się, że kapłan szedł tą drogą a ujrzawszy go, pominął. Także i lewita, dostawszy się na ono miejsce, a przyszedłszy i ujrzawszy go, pominą. Ale Samarytanin niektóry jadąc, przyjechał do niego, a ujrzawszy, użalił się nad nim. A przystąpiwszy, zawiązał rany jego, a nalawszy oliwy i wina, i włożywszy go na bydlę swoje, wiódł do gospody i miał staranie o nim. A nazajutrz odjeżdżając, wyją dwa grosze, i dał gospodarzowi, mówiąc mu: Miej o nim staranie; a cokolwiek nad to wyłożysz, ja, gdy się wrócę, oddam ci. Któryż tedy z tych trzech zda się tobie być bliźnim onemu, co by wpadł między zbójcę? A on rzekł: ten, który uczynił miłosierdzie nad nim. Rzekł mu tedy Jezus: Idźże, i ty uczyń także. Ewangelia Łukasza 10, 23 – 37.

Długa to ewangelia, przeto tylko na jedno albo na dwie rzeczy zwróćmy uwagę, abyśmy je tym lepiej pamiętać, i poprawić się mogli. Nasamprzód na to zważać chcemy, iż Pan Chrystus wysławia słowo swe, świętą ewangelią, mówiąc do uczniów swoich z osobna: ” Błogosławione oczy, które widza, co wy widzicie. Bo powiadam wam, iż wiele proroków i królów żądali widzieć, co wy widzicie, ale nie widzieli, i słyszeć, co wy słyszycie, ale nie słyszeli”. Uskarża się Pan, iż ofiaruje i daje słowo swoje, a ze słowem odpuszczenie grzechów i żywot wieczny żydom, ludowi Bożemu, któremu był obiecany, ale pogardzając nim nie chcąc go. Przetoż zwracając się do uczniów mówi: ” Błogosławieni jesteście”, którzy słowo Boże macie i onego słuchacie, a nie umarliście, nim przyszło. Powiadam wam, najwięksi prorocy i królowie radziby tego czasu byli doczekali, aby je słyszeć mogli, a nie doczekali się. Niestety jest większa część ludzi na świecie złych; mogę je mieć, ale o nie nie dbają, nawet je prześladują i bluźnią. Nie dbajcie na takie zgorszenie, ale o tym myślcie, abyście się polepszali, korzystając z łaski Bożej. Bo oto chodzi Panu i tego pragnie, aby każdy słuchał z pilnością słowa jego, a nie pogardzali nim; niestety bowiem widzimy wszelkich stanach, od najwyższego, aż do najniższego, iż kto ewangelii prześladować nie może, ten nią pogardza. Najmniej jest tych, którzy ją przyjmują i wdzięcznością, i polegają się. Ci jedynie mają błogosławione uszy i błogosławione oczy.

W drugiej części przedkłada nam Pan owoc świętej ewangelii, zwłaszcza dobre uczynki, które płynąć mają z słuchania słowa Bożego. Opowiada to Pan w pięknym przykładzie mówiąc o niektórym człowieku, który stępując z Jeruzalemu do Jerycha wpadł między zbójce; ci złupiwszy go i rany mu zdawszy na poły umarłego zostawili. Przyszedł kapłan; ten ujrzał go, ale nie zmiłowawszy się nad nimi, poszedł swą drogą. Za kapłanem szedł lewita; ten też ujrzał zranionego, ale się nad nim nie zmiłował. Na ostatek przyszedł Samarytanin; tan nie miał ani pozoru świętobliwości, bo był poganinem, a żyd, który by wpadł między zbójce nic go nie obchodził. A wszakże obaczywszy ubogiego i zranionego człowieka, zlitował się nad nim, choć nie był z jego narodu, jako kapłan i lewita. Chociaż obcy, wnet zsiadł z konia, nalał oliwy i wina w rany jego, a zawiązawszy je włożył go na bydle swoje, i wiódł go do gospody, sam idąc piechotą. Nie mogąc dla swoich spraw sam pozostać, polecił go gospodarzowi, i dał mu dwa grosze, aby miał o nim staranie, a żeby się sam wrócił. Nim powiemy więcej o owocu, który się tam znajduje, gdzie uszy słyszą a oczy widzą, to Pan Chrystus mówi i czyni, powinniśmy wiedzieć, iż wy Samarytaninie mamy nie tylko przykład miłości, ale iż nam jest obrazem onej wielkiej, nie wymownej łaski i miłosierdzia Pana i zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa, objawionej ze szczerej miłości całemu ludzkiemu.

Głęboka wiara w miłość Chrystusową jest ci napomnieniem, abyś sam okazywał bliźniemu chrześcijańską miłość. Albowiem słowo Boże z pilnością słuchane i w wierze przyjęte czyni z ludzi takich samarytan, jakiego w ewangelii widzimy: są litościwi i miłosierni, i nawet wiedzieć nie mogą, gdy kto niedostatek cierpi. Gdzie niedostatek widzą, tam własne ważą dobra i pomagają, czym tylko mogą. Ale mówię tu o ludziach ubogich, potrzebujących, nie oddawających się żebractwu, albowiem leniwym, nieużytecznym, próżnującym żebrakom, którzy nikomu nie chcą służyć wszystkie przebiegają kraje, nic dać nie powinniśmy. Chrześcijańskie serce tylko rzeczywiście potrzebującym przychylnym być powinno, aby uczyniło, jako ów Samarytanin. Tedy nędzny człowiek, myślał, jest bliźnim moim, albowiem też jest człowiekiem, ma ciało i duszę, jako i ja; owszem ma tego samego Boga, jako ja. Jest mi tedy bliższym niż bydle nierozumne, przetoż go nie opuszczę. Powstań miły bracie, ukaż rany twoje, aby ci pomógł. I pomaga zranionemu jako matka bolejąca nad utrapieniem chorego dziecięcia. Którzy tak czynią, są prawdziwymi Świętymi.

Kapłan i lewita jako wszyscy pyszni Święci, są hardymi, zatwardziałymi ludźmi; bardzo wiele o sobie rozumieją, a nad ubogim nie mają miłosierdzia. Myślą, iż radość czynią Panu Bogu, gdy mu służą, a niż dla tego innym ludziom nic uczynić, ani w niczym służyć nie muszą. Ów kapłan był świętym dla urzędu i pokolenia swego; wynosi się z tego bardzo i o nikogo i zranionego człowieka, ale go pominą nie ulitowawszy się nad nim. Ale źli to święci i Bóg ich nienawidzi, którzy widząc nędzę bliźniego mogliby mu pomóc, a przecież nie pomogą. Na cóż się spuszczają? Oto na świętobliwości swoją, bo myślą, że już wszystko uczynili, gdy zakon zewnętrznie według litery słyszeli, albo by nie zapomniał papieskich świętych, mnichów i kapłanów (a mówię o najlepszym między nimi), gdy mszę odprawili, ofiarowali, śpiewali, i inne obrzędy wypełnili. Są to drewniani, albo kamieniem, owszem diabelscy święci, bo myślą, że Pan Bóg im cos winien, a oni nikomu nic nie winni.

Przeciwko takim świętym wymierzone jest to podobieństwo. Albowiem takiego pysznego miał Pan przed sobą, który nie tylko swoją pragnął okazać świętobliwość, ale chciał Pana obwinić z kłamstwa, i lepszym być doktorem, niżeli on. Ponieważ Chrystus sławi kazanie swoje mówiąc: „Błogosławione oczy, które widzą, co wy widzicie. Bo powiadam wam, iż wiele proroków i królów żądało widzieć, co wy widzicie i słyszeć, co wy słyszycie, ale nie słyszeli”, wydaje mu się to grubą przesadą, bo myśli: mamy przecież zakon i Mojżesza, ten czytamy, tego nauczamy i pełnimy go; czyżby ten Jezus coś lepszego mógł uczyć, jak Mojżesz?” Pyta się tedy mówiąc: „Nauczycielu! Co czyniąc odziedziczę żywot wieczny? a myśli w duszy: lepszego mnie nic nie możesz nauczyć, niż nauczył nas Mojżesz? Przetoż nie tylko ci są błogosławieni, którzy ciebie słuchają, ale ci, co zakon Mojżesza słuchają i zachowują. Za nadto się chlubisz! Dosyć byłoby chluby, gdybyś był doktorem jak Mojżesz, ale że Mojżesza odzrucach jako niedoskonałego kaznodzieję, nie wskazującego prawdziwej ku zbawieniu drogi, a sam chcesz być lepszym kaznodzieją, to zaiste wiele chluby. Zna Pan dobrze mysli serca jego, dlatego nie odpowiadając na pytanie jego ku temu go wiedzie, aby sam wyznać musiał, iż nie może być zbawionym, kto ma tylko zakon i Mojżesza. Pyta się go naprzód: ” W zakonie co napisano, jako czytasz?” Wiemci ja to dobrze, myśli zakonnik, i odpowiada: ” Będziesz miłował Pana Boga twego ze wszystkiego serca twego itd. a bliźniego twego jako samego siebie”. Myśli, że, to jest prawdziwe jądro i główna nauka, a nad nią nic lepszego nikt uczynić nie może i zaiste. Mojżesz nie może nic lepszego uczyć.

Jaką atoli odpowiedź daje mu Chrystus Pan? „To czyń, mówi, a będziesz żył”. Chce Pan rzec: Nauka ta zaiste jest dobra i prawdziwa, ale ani tobie, ani nikomu nic nie pomoże, bo jej nie wykonujecie, ani jej wykonać nie możecie. Czując to zakonnik wstydzi się. Nie śmie powiedzieć, iż to przykazanie rad wypełnił, a nie chce się przyznać, iż go nie przestrzegał. Inne więc stawia pytanie mówiąc: „I któż jest mój bliźni?” Pięknie Pan przycisł tego uczonego doktora. Albowiem w pytaniu: „któż jest mój bliźni?” zawarte jest wyznanie, iż bliźniego swego nie miłował, bo nawet nie wiedział, kto jest jego bliźnim. Cóż że mu tedy pomógł Mojżesz z zakonem swoim? W odpowiedzi opowiada mu Pan podobieństwo o zranionym człowieku mówiąc: „Kapłan ujrzawszy go, pominął. Także i lewita”. Ci obydwaj byli tak pobożnymi jako ty. Samarytanin zaś zlitował się nad biednym. Powiedz tedy: Któż był bliźnim zranionemu? I odpowiedział zakonnik: „Ten, który uczynił miłosierdzie nad nim”. Nie chciał Samarytanina nazywać po imieniu ten pyszny obłudnik. Odprawę daje mu Pan: „Idźże i ty uczyń także”. Słowem tym daje znać: tyś też taki pobożny święty, jako ów kapłan i lewita; bliźniemu choćby miał umrzeć nie pomożesz ani grobem, a jeszcze się pytasz, co masz czynić, abyś odziedziczył żywot wieczny? Izali nie masz ubogich przyjaciół, ubogich sąsiadów i zasmuconych ludzi? Izali nie dosyć nieszczęścia, ucisku i utrapienia w świecie? Taki z ciebie nieumiejętny nauczyciel, iż się dopiero pytasz, kto jest twym bliźnim? Chcesz być świętym, uczyń jako Samarytanin: miłuj bliźniego twego jako samego siebie. Dobrze go Pan nauczył. Przez całe życie, powiada, nie nauczyłeś się tyle, abyś wiedział, kto jest bliźnim twoim; nawet pytać nie chcę, czyś go miłował, jako samego siebie? Na kim tedy jest wina? Masz Mojżesza i masz zakon. Jeżeli to ku zbawieniu wystarczy, nie trzeba ci nic innego. Ale choćbyś zakon wypełnił według litery, nic ci nie pomoże, zostaniesz grzesznikiem, jako przedtem, a zakon będzie ci księgą długów twoich, i świadectwem przeciwko tobie, obwiniającym cię przed Bogiem z grzechów. Do zbawienia ci jeszcze daleko.

Kto by atoli dokładnie chciał pojąć, dlaczego nas zakon nie zbawia, niechaj uważa na dwie rzeczy, o których zakonnik mówi. Niechaj rozważy, co znaczy: „Miłować Boga z wszystkiego serca itd. a bliźniego jako samego siebie”, a znajdzie jak to trudną i nawet niemożebną rzeczą, gdyby Pan Chrystus przez ewangelię swoją nie dał nam Ducha Świętego w serca nasze. Boś łatwo powiedzieć: miłuję Boga. Wszak nie trzeba mu wiele nakrywać stołów. Gdyby tu był osobiście, widzielibyśmy dobrze, kto go miłuje i dla niego coś waży. Ale on osobiście nie jest z nami, nie można go widzieć ani mu służyć, jako ludziom, którzy z nami i przy nas są. Chceszli przeto wiedzieć, kto miłuje Boga, na to patrz, jako dziatki czczą ojca i matkę, jako czeladź posłucha gospodarzy, w jakim poważaniu są słudzy kościoła, a zobaczysz dokładnie, kto Boga miłuje, a kto go nie miłuje. Albowiem dziatki mają przykazanie i słowo Boże: „Czcij ojca twego i matkę twoją”. Jeżeli mnie miłujesz, miłuj ojca i matkę, czcząc ich i służąc im we wszystkim. To czyniąc miłujesz Boga.

Cóż tedy znaczy miłować Boga? Znaczy przestrzegać słowa i przykazania jego, bo powiada Chrystus: Kto mnie miłuje, słowa moje zachowywać będzie”. Jeżeli Boga miłujesz, przykazaniami jego nie możesz pogardzać. Cóż mówi i rozkazuje Bóg czeladzi, służebnikom i służebnicom? Cóż sami przyrzekają gospodarzowi? Bóg tego żąda, sami przyrzekają i zapłatę za to biorą, mieszkanie, pokarm i napój, aby z wiernością, posłuszeństwem i pilnością obowiązki swe pełnili, pomagając służbą, pracą i pilnością swą gospodarzom. Ale gdzież znajdziesz taką czeladź, służebników i służebnice? Największe nieposłuszeństwo, lenistwo, pycha, złe słowa. Do tego, zniszczyć, zepsuć, szkodę wyrządzić, i owszem nieraz kraść i zdzierać, toć u nich dzisiaj rzeczą zwyczajną. Przetoż nie miłują Boga, są jego nieprzyjaciółmi, bo przykazań jego nie zachowują. Gdyby je zachowywali, byliby pobożniejszymi i pilniejszymi. Ale jako Boga miłują i słowa jego przestrzegają, tak się im też wiedzie. Zła czeladź nie ma szczęścia ani powodzenia; przez całe życie niczego się nie dorobią i zostaną żebrakami. O kaznodziejach i sługach kościoła nam mówić nie trzeba; widzimy wszędzie, jako się z nimi obchodzą. Ale przykazał Pan usilnie, aby ich czczono, miłowano i poważano, osobliwie też, aby im zapłaty ich nie zatrzymywano. Czytamy o tym u proroka Malachiasza. Chrystus sam powiada: „Godzien jest robotnik zapłaty swojej”. Czynisz przeciwko Bogu i grzeszysz, jeżeli służebnikowi albo służebnicy z służby coś potrącasz; grzeszysz także i czynisz przeciwko Bogu, gdy nie dasz kaznodziei, coś mu winien. Masz wiedzieć, iż Bóg na innym miejscu dziesięć razy więcej odebrać ci może gradem, morem, ogniem, powodzią, niż ty wziąłeś kaznodziei.

Widzimy, iż świat nie tylko Boga nie miłuje, ale jest mu nieprzyjacielem, bo nienawidzi go i pogardza nim. Znośnym byłoby jeszcze, że go nie miłuje, gdyby mu tylko nie był nieprzyjacielem. Niechaj mnie Bóg uchowa, mówisz, abym jemu miał być nieprzyjacielem. A przecież jesteś nim. Bo jeśli szemrzesz przeciwko ojcu i matce, przeciwko gospodarzowi i gospodyni, albo przeciwko zwierzchności, jeżeli nie czynisz, co ci rozkazano, gardzisz Bogiem, masz go w nienawiści, jesteś mu nieprzyjacielem. On bowiem przykazał, abyś posłusznym będąc czcił ich posłuszeństwem. Tyś nieprzyjacielem przykazaniu temu, albowiem je ani pełnić ani słuchać nie chcesz.

Nauczmy się tedy i pamiętajmy z pilnością, iż Boga miłować powinien, kto ma słowo Boże. Żyjąc w posłuszeństwie przeciwko Bogu i słowu jego świętemu rzec każdy powinien: Panie Jezu Chryste tyś otworzył oczy moje, abym widział, że przez śmierć twoją od grzechu wybawionym, a przez zmartwychwstanie twe usprawiedliwiony, jestem dziedzicem królestwa niebieskiego i żywota wiecznego. Dziękuję ci, miły Panie, za wielką, niewymowną łaskę twoją, i rad uczynię, co tylko ode mnie żądasz. Przykazałeś mi, abym czcił ojca i matkę; rad ich czcić będę. Przykazałeś mi, abym wiernie służył gospodarzom swym, abym pilnie pracował i posłusznym był; i to rad uczynię. Stworzyłeś mnie, abym był gospodarzem, albo gospodynią; z pobożnością, chęcią i radością czynić będę powinność moją. Miłować Boga bowiem znaczy, jako Pan na innym powiada miejscu, miłować bliźniego. „Kto nie miłuje brata swego, powiada św. Jan, którego widział, Boga, którego nie widział, jakoż może miłować?” Przetoż mówi Bóg: jeśli mnie chcesz miłować, miłuj ojca i matkę, dziecię twoje, małżonka twego, żonę twoją, gospodarza i gospodynię, bo tego od ciebie żądam.

Albowiem chrześcijanie tylko sami mają słowo Boże, i miłują Chrystusa, chociaż nie tak zupełnie jako powinni, a oprócz nich nie ma go nikt. Ci więc mówią: z serca rad uczynię dla bliźniego, com powinien. A jeśliby czasem ulegli gniewowi, niecierpliwości, lub innej ułomności, żałują tego serdecznie i chcą się nawrócić. Tak czynią chrześcijanie; kto nie jest chrześcijaninem, tak nie czyni.

Przetoż się uczcie, co znaczy miłować Boga. Samarytanin miłował Boga, nie dlatego iżby był Panu Bogu co dał, ale iż pomógł biednemu zranionemu człowiekowi ile mógł. Albowiem tak mówi Bóg: chcesz mnie miłować i mi służyć, służ bliźniemu twemu, który twej pomocy potrzebuje, bo ja jej nie potrzebuję. Samarytanin służy Bogu w niebiesiech pieniędzmi swymi, bydlęciem, oliwą i winem. Nie iżby tego Pan Bóg potrzebował dla swojej osoby, albo iżby to był uczynił Panu Bogu, ale iż to uczynił bliźniemu swemu. Ponieważ to Bóg przykazał, dlatego czyniąc to służył Bogu. Świat myśli, iż innymi rzeczami służyć może Bogu, ale tego Bóg nie przykazał. Nie przykazał, abyśmy bieżeli do św. Jakuba, albo do Rzymu, lub inne tym podobne rzeczy czynili. Bóg żąda abyśmy pomagając jeden drugiemu wzajemnie sobie służyli. Nie szukaj mnie w Rzymie, powiada, bo znajdziesz mnie we własnym domu, przy żonie, dzieciach, czeladzi, gospodarzach, zwierzchności, znajdziesz mnie w domu twego sąsiada, na ulicy, na rynku i wszędzie. Tam czyń, co tylko czynić możesz ku upodobaniu i wspomożeniu bliźniego twego, a ja ci to porachuje, jakobyś to był mnie uczynił. Jakże by ci to jaśniej mógł wytłumaczyć? Ale diabeł zaślepia świat, iż nie może widzieć, co znaczy miłować Boga, a nienawidzić diabła.

Od Samarytanina nauczmy się miłosierdzia. On bowiem pomógł zranionemu, miał staranie o nim, i uczynił dla niego, czego pragnął, aby i jemu uczyniono w takiej dolegliwości. Odniósł też pochwałę, iż miłował Boga i bliźniego swego. Tego się uczcie i wy, abyście także czynili. Albowiem taki owoc ma się znaleźć przy tych, którzy mają słowo Boże. Gdzie owocu tego nie ma, tam są fałszywi chrześcijanie, jako ów kapłan i lewita, bo obaj są zatwardziałymi, i owszem diabelskimi świętymi. Kto bowiem pominie bliźniego, pominie też i Boga. Okazujcie miłość wszystkim, wystrzegając się przykładu świata, który nienawidzi Boga i bliźniego. Zapłaci wam Bóg, a ukarze niezawodnie czasu swego tych, którzy bliźniemu w dolegliwości nie pomagają, ani go wspierają według przykazania Bożego, ale nie ulitowawszy się pomijają go. Według przykładu Samarytanina wszyscy się sprawujmy.

Na pytanie zakonnika Pan tę samą daje odpowiedź mówiąc: „Idźże i ty czyń także!” Daje mu poznać, jakośmy wyżej powiedzieli, iż dotąd woli Bożej nie uczynił, ani jej czynić nie może. Zakonnik ma wiedzieć i powinien wyznać, że nie dosyć tego jeszcze ku zbawieniu, iż ma Mojżesza i zakon. Ku zbawieniu koniecznemu jest, aby na sam przód miał odpuszczenie grzechów przez Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, a potem aby wziął Ducha Świętego, który budzi serce ku radosnemu i prawdziwemu posłuszeństwu. Bez pomocy Ducha Świętego, którego bierzemy tylko przez Jezusa Chrystusa nie możemy wypełnić zakonu, choćby tylko w małej części. Albowiem gdzie nie ma Ducha Świętego, tam serce zostaje nieczyste i w grzechach. I chociażby człowiek czynił zewnętrzne uczynki zakonu, będą tylko obłudą, w której Bóg nie może mieć upodobania. A przetoż pewne i prawdziwe jest słowo Chrystusowe, iż jedynie ci mają błogosławione oczy i uszy, którzy widzą i słyszą, co uczniowie jego widzieli, a nie ci, którzy nic więcej nie widzą ani nie słyszą, tylko Mojżesza i zakon, bo zakon nie zmienia serc; zostaną złe i nieczyste, jakie były na początku.

Łatwą nam też jest odpowiedź na zarzuty Rzymian, gdy mówią: Chrystus rzekł: „To czyń, a będziesz żył”. Rozumieją to słowo tak, iż można z uczynków zakonu być zbawionym. Pan mówiąc: „To czyń, a będziesz żył”, daje znać zakonnikowi i nam, że żaden człowiek zakonu wypełnić nie może, bo nikt nie jest bez grzechu, jeżeli serca nasze nie są oczyszczone od grzechów, wziąwszy wprzód Ducha Świętego przez ewangelię. Gdy Pan mówi: „To czyń, a będziesz żył”, wzywa nas, abyśmy wolę Bożą czynili, ale nie wynika stąd, iż ją też wypełnić możemy. Ku temu pomóc nam musi Chrystus przez ewangelię św. i Ducha swego Świętego.

Albowiem my nędzni ludzie, jakom już wyżej powiedział, wpadliśmy wszyscy przez grzech między najzłośliwszych zbójców: jesteśmy pod mocą śmierci i diabła, który nam wydarł nie tylko wszystkie skarby duchowe, którymi nas Bóg z łaski obdarzył, ale nas też złupił i zranił, bo dla grzechu naszego jesteśmy w różnym ucisku, nieszczęściu i dolegliwości. Apostoł Paweł mówi: „Przez zakon nikt nie bywa usprawiedliwiony przed Bogiem”, ani też oczyszczony z grzechów. Ale znalazł się Samarytanin, miły Pan nasz Jezus Chrystus, którego jego własny lud nie chciał przyjąć, mniemając, że jest poganinem i człowiekiem od diabła opętanym. Ten ulitowawszy się nad niedolą naszą umył i zawiązał nasze rany, a nalawszy w nie błogosławionej oliwy łaski, wziął na siebie grzechy nasze, i niósł je na ciele swym, a „zawiódłszy nas do prawdziwej gospody”, do kościoła chrześcijańskiego, przykazał „gospodarzowi”, to jest sługom słowa swego, „saby o nas miał staranie”.

Miły Pan nasz Chrystus wzbudza sobie ludzi, którzy opowiadając słowo jego opiekę mają nad nędznymi chorymi, aby przez ewangelię dostąpili odpuszczenia grzechów i odziedziczyli żywot wieczny. Albowiem bez kazania słowa skarbu tego nigdy posiąść nie możemy. Przetoż dziękujemy Bogu serdecznie za dobrodziejstwo jego, i prośmy go, aby nas w łasce swej zachować i zbawić raczył! Amen.